[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.61RS - On jest księciem, kochanie - wyjaśniła spokojnie.- Nie wiedziałaś otym?Policzki Gabrielli zapłonęły; wbiła wzrok w podłogę, bojąc się kie-rowanych na nią spojrzeń.- Zdarza się bardzo często - zażartował Wyvern, przerywając ciszę - żemarzę o tym, by nie być księciem.Z powodu pochlebców czasem nawetpójście do łazienki może okazać się bardzo kłopotliwe.Gabriella roześmiała się razem z innymi, ale wciąż czuła się fatalnie.Zrobiła z siebie pośmiewisko, wyskakując z tym pytaniem publicznie, alenigdy by do tego nie doszło, gdyby Wyvern był tak uprzejmy i uprzedził,kim jest naprawdę.Miał przecież okazję, zwłaszcza że tego samego dniaspytała, czy nie powinna zwracać się do niego  milordzie".Powiedział wtedy wyraznie: Wyvern, do licha!Następnego dnia rano starała się go unikać.Nie mogła sobie darować,że zachowała się jak gąska.Goście jakby zapomnieli o incydencie, ale choćwiedziała, że powinna przestać o tym myśleć, nie mogła wyrzucić swojegofaux pas z pamięci.Próbowała skupić uwagę na ceremonii, kiedy napotkała spojrzenieWyverna.Zrobiło jej się gorąco, a w sercu znów poczuła ucisk.Chciałaodwrócić wzrok, ale nie była w stanie: wpatrywała się w niego takuporczywie, że w końcu uniósł brwi w niemym zapytaniu.Zacisnęła usta i, zanim zreflektowała się, co robi, także uniosła brew iodwróciła się, hardo unosząc brodę.Wargi mu zadrgały i szeroko otworzył oczy; był zaskoczony i chybatrochę rozbawiony.Jeżeli sądził, że ją onieśmiela, bo jest księciem, to sięrozczarował.Książę czy żebrak, pomyślała, tytuły nie mają dla mnie znaczenia.62RS Gdybyż mogła powiedzieć to samo o właścicielu tego tytułu! Drżałana całym ciele.Na szczęście Stephanie wybrała sobie tę chwilę na ćwiczenie płuc iwrzeszczała wniebogłosy.Gabriella przerwała wymianę spojrzeń i spuściłaoczy, skupiając uwagę na swojej aksamitnej, bladoniebieskiej sukni.-oprócz tej kreacji Julianna zamówiła dla niej kilka nowych, ślicznychstrojów.Wreszcie pastor wygłosił krótką mowę końcową i ceremonia chrztudobiegła końca.Gabriella podniosła się z ławki i razem ze wszystkimiwyszła z kościoła.Tego popołudnia Tony stał w salonie Pendragonów, słuchając, jakHarry, brat Julianny, jej szwagier, emerytowany major William Waring iprzyjaciel domu Ethan dyskutują o hodowli koni.Tony był właścicielemstajni, uważanej przez wielu za jedną z najlepszych w Anglii, i kiedyś takarozmowa pochłonęłaby go całkowicie.Tymczasem słuchał zroztargnieniem, bardziej zainteresowany towarzystwem po przeciwnejstronie salonu, a właściwie pewną panienką o sobolowych włosach.Sącząc doskonałe bordeaux, ukradkiem przypatrywał się Gabrielli,która gawędziła z paniami.Po wymianie spojrzeń w kościele liczył, żeporozmawia z nią.Ale za każdym razem, kiedy tylko szedł w jej stronę,odchodziła.Nie przypuszczał, żeby te uniki były zamierzone, chociaż zauważył, żepodczas popołudniowego posiłku siedzieli na przeciwległych krańcach stołu.Jednak mimo takiej odległości, między jednym a drugim kęsem kurczęcia wrozmarynie czy befsztyka, kilka razy udało mu się pochwycić jej spojrzenie.A podczas deseru, na który podano nasączonym brandy tort imbirowy,znowu dostrzegł, że Gabriella na niego patrzy.Nie był w stanie się63RS opanować.Zlizując krem z widelczyka, mrugnął do niej; usta rozszerzyłymu się w uśmiechu, gdy zobaczył, jak jej policzki pokrywa cień i pojawiasię ta sama mina, którą widział już w kościele.Przy kolejnym kawałku tortudał sobie słowo, że już jej nie będzie dokuczał.Przynajmniej na razie.- A ty co o tym sądzisz, Tony? - spytał Harry Davies, hrabia Allerton,przerywając rozmyślania Blacka.Zamrugał i wlepił wzrok w trzech mężczyzn, którzy czekali naodpowiedz.- Sądzę.o czym? - wymamrotał i pociągnął solidny łyk wina.- O zawodach strzelniczych, oczywiście, które będą jutro - odparłmłody człowiek.- Chyba nie słuchałeś, o czym mówimy.Jasne, że nie słuchał, nawet mu umknęło, że rozmowa zeszła z koni napistolety.Ethan rzucił mu pytające spojrzenie, na które Tony odpowiedział zwielką pewnością siebie:- Doskonały pomysł.Jeżeli wiatr nie będzie za silny i utrzyma siępogoda, strzelanie do celu może być bardzo przyjemną rozrywką.Allerton był tego samego zdania.- Zwietnie.Wobec tego spotkamy się wszyscy jutro po południu.Pomyślałem, że nasze panie mogłyby się też zabawić, strzelając z łuku.- Doskonały pomysł - powtórzył Tony.Po przeciwnej stronie salonu Gabriella wstawała właśnie z krzesła.Patrzył, jak podchodziła do stołu z przekąskami, na którym stały też dzban zlemoniadą i karafka z winem dla tych, którzy nie chcieli pić herbaty czykawy.- Wybaczcie, panowie - powiedział, potrząsając pustym kieliszkiem -muszę uzupełnić.64RS Odprowadzili go dobrodusznymi uśmiechami i kontynuowalirozmowę, teraz o polityce.Zauważył, że mąż Beatrice Neville zapędziłRafe'a w kąt pokoju i rozmawiał o czymś z właściwą sobie swadą - sądzącpo minie Rafe'a, bardzo poważnej, chyba o finansach.Rafe był człowiekiemsukcesu finansowego, milionerem, który sam doszedł do majątku, podobniejak chociażby Rotschild.Lord Neville, doskonale znając talent Rafe'a dointeresów, nigdy nie pomijał okazji, żeby zasięgnąć jego rady w sprawachinwestycji.Tony skierował się w przeciwną stronę salonu.Gabriella stała przy stole z przekąskami i podnosiła do ust szklaneczkęz lemoniadą.Rozgrzana długim siedzeniem w pobliżu kominka,rozkoszowała się chłodnym, orzezwiającym napojem.Nagle poczuładreszcz i zorientowała się, że nie jest sama.Odstawiła szklankę, odwróciłasię i spojrzała prosto w ciemnogranatowe oczy księcia Wyvern.Na wspomnienie tego tytułu zacisnęła wargi.- Wasza książęca mość.- Panno St.George.Uśmiechnął się, wziął ze stołu kryształową karafkę i napełnił kieliszek.Zauważyła na jego małym palcu rubinowy sygnet.Barwa kamieniaprzypominała ciemnoczerwone wino w pucharku.- Widzę, że orzezwia się pani lemoniadą.- Zamknął karafkękryształowym korkiem.- Czyżby kucharka, która ją przyrządzała, dała zamało cukru?Rzuciła mu zdziwione spojrzenie.- Nie, lemoniada jest wystarczająco słodka.Czemu pan pyta?- Po prostu obserwuję pani twarz.Układ pani ust zdaje się świadczyć orozdrażnieniu.Czy jest pani zdenerwowana, panno St.George?65RS W oczach mu zamigotały iskierki rozbawienia, a w głosie zabrzmiałcień prowokacji.A więc on to uważa za zabawne? Zacisnęła usta.- Bynajmniej, wasza książęca mość.Ale gdybym istotnie była roz-drażniona, sądzę, że wasza książęca mość rozpoznałby to bez trudu.Uniósł brew i upił wina.- Doprawdy? I proszę, niechże pani przestanie w każde wypowiadanezdanie wstawiać tę  waszą książęcą mość", dobrze?Zrobiła minę niewiniątka.- Ależ dlaczego, wasza książęca mość? Czy to nie jest właściwa forma,jaką powinnam stosować z rozmowie z waszą książęcą mością? Jest panprzecież księciem, wasza książęca mość.Nie miałam naprawdę ochoty panaobrazić, wasza książęca mość, absolutnie nie.wasza książęca mość.- Dość tego, kokietko - przerwał, odstawiając kielich na stół.-Osiągnęła pani cel.chociaż, muszę przyznać, jest pani pierwszą znaną mikobietą, która nie była zadowolona, dowiedziawszy się, że jestem księciem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Golon Anne & Golon Serge Angelika 05 Bunt Angeliki
    Golon Anne & Golon Serge Markiza Angelika 09 Angelika i demony
    Anne McCaffrey Statek 3 Statek, który poszukiwał
    Golon Anne & Golon Serge Angelika Droga Do Wersalu
    Warren Adler Wojna państwa Rose 02 Dzieci państwa Rose
    Rice Anne Dzieje czarownic z rodu Mayfair 03 Taltos
    Long Julie Anne Pennyroyal Green 05 Miłosna szarada
    Mather Anne Œwiatowe Życie Duo 344 Podróż do Rio
    Holt Anne Vik i Stubo 02 To co się nigdy nie z darza (2)
    Londyński sezon 02 W obronie miłoœci Herries Anne
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • albionteam.htw.pl