[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Milczałem upokorzony, nie śmiejąc się odezwać. Cóżem ja winna mówiła dalej, że się on kocha wemnie? Bo prawda dodała zwycięzko, że się szaleniezakochał! A! pani rzekłem cóż dziwnego? A nie przyczyniłażeśsię do tego sama trochę.troszeczkę?Uśmiechnęła się. Kobieta jest z natury zalotną odpowiedziała, i musinią być; ale od tej zalotności wrodzonej do płochości dalekojeszcze, a ja wymówiła ciszej, serdecznie, wymowniezwracając na mnie oczy ja ciebie kocham, kocham,kocham!Ten wyraz drogiemi wymówiony usty, zwyciężył we mnieresztę wątpliwości i bolu; i gdy w progu ukazał sięniecierpliwy Gustaw, przychodząc pod pozorem jakiejśksiążki, odszedłem upojony, prawie szczęśliwy, i niezazdroszcząc mu wcale.A! wytłumaczcie mi proszę, serce ludzkie.Czułem w głębi, żem był oszukiwany niegodziwie, widziałem,że ze mnie robiono sobie igraszkę, a łudziłem się walczącuparcie z oczywistością, by wmówić sobie, że ona byłamarzeniem.Pragnienie serca, przywiązania, którego mamiącejskosztowałem rozkoszy, było tak wielkie, że mnie zaślepiałona wszystko.Jednak szczęśliwy odchodziłem, choć czułem na dnie duszyniepokój i trawiącą wątpliwość, a głos wewnętrzny mówił miciągle: Ona cię uwodzi!Gucio, który miał zabawić kilka godzin, skutkiem wrażenia,jakiego doznał, został z nami na dni kilka, na kilka tygodni,potem na parę miesięcy; miałem więc czas oswoić się znowem położeniem mojem, a gdy wreszcie przeszła pierwszaschwytania go żądza, gdy już został ujarzmiony i przykuty,wróciły moje wieczorne godziny, choć rzadsze i krótsze.Niepostrzegłem zaślepiony, że hrabina męczyła się niemi,pokutując ze mną za swą chwilową płochość; ale obawiała siępodobno plebejuszowskiej namiętności, i musiała jej dawaćokruchy na pastwę, aby do rozpaczy nie przyprowadzać.Hrabia jak z innymi adoratorami żony, pogodził się doskonalez kuzynem Gustawem: lubił go nawet i używał to dopolowania, to do gry, to w chwilach nudy jako zabawnegogawędziarza, z którym się tem lepiej rozumieli, że kuzynekulegał mężowi, potrosze obawiając się przebudzenia prawejwładzy.Osamotniony, smutny, choć Laura przekonywała, mnie, żepowinienem był być zupełnie szczęśliwym, tęskny i cierpiący,potrzebując wylać się przed kimś i znalezć pociechę,zwróciłem się więcej ku Halce, od której dawniej stroniłem.Zdaje mi się, żem ci już dał wyobrażenie o jej charakterze.%7łyczliwość, jaką mi okazywała, zbliżyła mnie teraz do niej,potrzeba zwierzenia i cierpliwość z jaką skarg słuchała,przywiązały mnie do niej bratersko.Rozumieliśmy się dobrze, choć nie wyznałem nigdy przed nią,przyczyny moich udręczeń: kobieta łatwo poznała, na cobolałem.Od dawna usiłowała ostrzedz mnie, ściągnąć zniebezpiecznej drogi, na którą wbiegłem tak porywczo; leczpołożenie jej wzbraniało odezwać się otwarcie: musiałaobiegać myśl swą, żeby ją zanadto nie czynić wyrazną.Wychowana w tym domu, obawiała się zbyt czarno wystawiaćcharakter kobiety, która pozornie przynajmniej była dla niejzastępcą matki i opiekunką troskliwą.Z bliska wszakże, jak tosię inaczej wydawało! Jak wiele sierót wziętych z łaski, Halkasłużyła za okaz dobroczynności, za szyld serca; ale cierpiała,za oczyma nielubiona przez hrabinę, która szanując ją, niemiała dla niej sympatji.Halka, którą pomiatano, przy gościachi obcych była sierotą ukochaną, a w codziennem pożyciuniedogodną sługą.Hrabina czuła, że w niej ma świadkaniepotrzebnego i istotę tem samem już nieprzyjazną, że jejpostępowanie było naganą ciągłą życia samej pani
[ Pobierz całość w formacie PDF ]