[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skacze rzeznik jak pantera.Do Aleksa bieży żwawoi toporkiem w lewo, w prawouciął palce jeden, drugi,aż krew trysła we dwie strugi - wykrzyczał załamującym się piskliwym głosem.Otworzyłem oczy i zobaczyłem, że ma nabrzmiałą, wykrzywioną wściekłością twarz.Jego oczy były szalone.Zdawały się wyskakiwać z orbit, a twarz pociemniała od napływającejkrwi.I zobaczyłem też, jak z impetem opuszcza rękę, a toporek kreśli srebrno-czerwonąsmugę.Dzisiaj przysiągłbym, że widziałem tę smugę w powietrzu, choć wiem, że toniemożliwe.Ostrze z łomotem wbiło się w blat.Utkwiło dokładnie pomiędzy moimwskazującym a środkowym palcem.Czułem na skórze chłodny dotyk metalu.- Koniec zabawy, Aleks.- Miał już spokojną twarz i zmęczony głos starego człowiekaznużonego długą rozmową lub wysiłkiem fizycznym.Wyjął zza pazuchy fiolkę i rzucił na stół.- Daj jej to.Trochę będzie chorować, ale nie bardziej niż ty po przepiciu.Spojrzał na toporek wbity pomiędzy moimi palcami, potem podniósł wzrok.Teraz miałw oczach figlarne błyski.- Siekierkę możesz sobie zatrzymać na pamiątkę - rzucił.Odsunął się od stołu, wsadził pistolet do kieszeni i gwizdnął na psa.- Bywaj, Aleksiku.Zdałeś egzamin na piątkę.- %7łartobliwie udał, że strzela do mnie zdwóch palców, po czym otworzył drzwi i wyszedł.Patrzyłem za nim i nie mogłem się ruszyć.Dopiero po chwili sięgnąłem lewą ręką ipodniosłem nią prawą dłoń leżącą na blacie.Przyglądałem się jej i uszczypnąłem, by z radościąpoczuć ból.Splotłem palce obu dłoni.Drżały mi jak w febrze.Na nogach miękkich niczym zwaty powlokłem się do komórki, w której leżała Alicja.Usiadłem obok niej i odkręciłemfiolkę.- Aleks? - wyszeptała Alicja.- Mam lekarstwo - powiedziałem łagodnie.- Pij, kochanie.Przechyliłem fiolkę i delikatnie, aby nie uronić nawet kropli, wlałem całą zawartość dojej ust.Skrzywiła się.- Paskudztwo - szepnęła.Siedziałem przy niej, dopóki nie zasnęła, a jeszcze potem siedziałem przy niej, dopókisię nie obudziła.Na dworze było już ciemno, lecz mój wzrok przyzwyczaił się do tego mroku iwidziałem bladą twarz Alicji.Gdzieś tam, nad nią, widziałem również cień czarnego kruka.Iskał sobie skrzydła dziobem przypominającym ostrze włóczni.- Aleks - uśmiechnęła się, lecz jej oczy były nadal przygaszone - chciałeś oddać rękę zamnie? Naprawdę?- Kto ci takich głupot nagadał, Alicjo? Po prostu dałem mu w mordę i sobie poszedł.Zignorowała moje słowa.- Na dobre i na złe, Aleks, prawda? Na zawsze.- Pokiwała głową, ścisnęła mniemocno za nadgarstek i znowu usnęła.* * *Nie mam pojęcia, w jaki sposób Alicja znalazła się w moim nowym mieszkaniu.Ostatnie, co pamiętałem, to dziewczynę w białych dżinsach, którą odprowadzałem do drzwi.Miała taki biust, że piłki do koszykówki poczułyby się między nim malutkie i zagubione.Dałbym sobie głowę uciąć, że założyłem potem łańcuch przy zamku.Jak widać, zlepamiętałem, i jak widać, nie powinienem zakładać się o własną głowę.Kiedy się ocknąłem, Alicja siedziała na krześle i patrzyła na to, co zostało po kreskachbiałego towaru, jaki rozdzielałem w nocy pomiędzy siebie a dziewczynę, której imienia nieprzypomniałbym sobie nawet wtedy, gdyby miało od tego zależeć moje życie.Zresztą, któżbysię przejmował imionami ich wszystkich, kiedy tylko zamkną się za nimi drzwi?- Wciągnij - zaproponowała.- Wciągnij i rozkoszuj się każdą sekundą, w której masz wsobie ten syf.Spojrzałem na nią, nie rozumiejąc, co ma na myśli.Zresztą byłem jeszcze tak narąbany,że gdyby ktoś kazał mi wyskoczyć z ostatniego piętra Pałacu Kultury, to spytałbym tylko, wktórą stronę leci się do Nibylandii.Poza tym, durne pytanie, wszyscy wiedzą, że zjawi sięDzwoneczek i pokaże drogę.- Albo biały proszek, albo ja - wyjaśniła, potem uśmiechnęła się.- Wciągnij, Aleks.Totwój ostatni raz.- Alicjo - starałem się trochę otrzezwieć - zostawiłem cię w mieszkaniu.Miałaś spać.Jakim cudem.- Aleks, przestań! - warknęła.- Po prostu wciągnij swoją ostatnią kreskę w życiu!- Ostatnią? Bo co? Mam ci coś przyrzec? - zadrwiłem.Miałem nadzieję, że to wszystko się nie dzieje.%7łe to tylko parszywy sen, w którymdziewczynka, którą chciałem się opiekować, widzi mnie w tak, łagodnie mówiąc, niezręcznejsytuacji.- Po prostu będę wiedziała - odparła bardzo spokojnie.- No już! Ciągnij!W opowieściach pisanych przez romantycznych pisarzy przeczytalibyście, jak tobohater pogardliwie zdmuchnął cały towar na dywan i patetycznym głosem wyrzekł: to jużkoniec!".Ja nie sądziłem, by to było dobre rozwiązanie.Wziąłem zwinięty w rulonik banknot iwniuchałem to, co zostało na blacie.O kurwa mać! Jak perfekcyjnie tańczy się z Białą Damą!Perfekcyjnie również dlatego, że to naprawdę był ostatni taniec w moim życiu.Bo jeżeliprzyjaciel daje ci wybór pomiędzy narkotykami a nim samym, to wolisz narkotyki czyprzyjaciela? Jeżeli wybierzesz narkotyki, ustalisz sobie dalszą drogę życia.Najczęściejkrótkiego i niespecjalnie interesującego (choć, przyznajmy szczerze: bywa inaczej).Będziesztłumaczył przed samym sobą, że jesteś nowoczesnym człowiekiem, a ten ktoś nie rozumiał cię ibył pozbawiony wyobrazni.Ot, odwieczny konflikt pomiędzy wesołym Sunlight City aponurym Ciemnogrodem.Przekonasz sam siebie, że ludziom nie wolno stawiać warunków iprawdziwie kocha się przecież nie za coś, lecz mimo czegoś.Najprawdopodobniej wewszystko to święcie uwierzysz.Nie przyjmiesz do świadomości myśli, iż tak naprawdęwybrałeś pomiędzy człowiekiem i jego uczuciem, a kupką białego pyłu.Jednak jeżeliskorzystasz z drugiej opcji i wskażesz na przyjaciela, nie jesteś jeszcze ocalony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]