[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niestety, tuzawsze będzie istniał problem z tym, że Kościół chętniej pomaga rodzinie niż samej kobiecie,chętniej proponuje terapię małżeńską niż indywidualną, nakłania, dopóki się da, dopozostawania w związku, a nie do separacji.Jednak nawet do niektórych księży powolidociera świadomość, że nie można przedkładać „dobra” rodziny nad cierpienie kobiet,iczasem duchowni zaczynają je wspierać w działaniach służących uwolnieniu sięzpatologicznego związku.W obrębie poszczególnych parafii oferowana jest nierzadko terapia dla kobiet„współuzależnionych” od mężów alkoholików, czyli najczęstszych sprawców przemocy.Jednak do owej terapii także można mieć zastrzeżenia: nieraz psychologizuje ona problemgłównie natury ekonomicznej.Kobieta, która nie ma wystarczającego zapleczaekonomicznego, żeby się wynieść z domu i na przykład wynająć mieszkanie w innym mieścieczy znaleźć tam pracę, zwykle będzie się trzymać nie tyle złego męża, ile miejscazamieszkania, jako swojego jedynego „kapitału”, także społecznego.Jednak psycholodzyantyuzależnieniowi na ogół tego nie dostrzegają, wmawiając kobiecie sztuczne problemy iobarczając ją poczuciem dyskomfortu z powodu jej „psychicznej” ułomności.Terapiaoferowana obecnie przez Kościół wytwarza także sprzeczne, konfliktujące wewnętrznieprzekazy: obarcza kobietę odpowiedzialnością za skuteczność tradycyjnej, a więc takżekatolickiej socjalizacji, za sprawą której kobieta kultywuje swoje niskie poczucie wartości,uległość i bierność wobec okoliczności życiowych.Na tym przykładzie znów widać, że walkao rozwiązanie prawne w postaci nakazu opuszczenia przez sprawcę przemocy miejscazamieszkania, nawet jeśli ono do niego należy, wychodziłaby znacznie bardziej naprzeciwrzeczywistym potrzebom kobiet, w tej chwili karanym pośrednio za zły związekkoniecznością opuszczenia z dziećmi własnego domu, a więc stratą zarówno emocjonalną, jakteż ekonomiczną i społeczną.Czy papież dopuszczał rozwody w sytuacji, w której kobiety były bite lub gwałconeprzez mężów?Oczywiście papież nie dopuszczał rozwodów w takiej sytuacji, bo nie dopuszczał ich zzasady! Rzeczywistość Kościoła warto postrzegać nie tylko w wymiarze doktrynalnym, aletakże w wymiarze praktyki społecznej, a ona się w ostatnich latach nieco zmieniła, choćtrudno mi powiedzieć, czy ma to jakiś związek z papieżem Polakiem.Tak więc choć rozwódnigdy nie będzie przez Kościół katolicki dopuszczany, to ten sam Kościół oferuje corazbardziej otwarcie inne formy rozstania: separację, z którą nie robi wiernym wielkichproblemów, a nawet – słyszałam o takich wypadkach – namawia na nią nieszczęśliwe wmałżeństwie kobiety, oraz unieważnienie małżeństwa.W tych zmianach widać wyraźnywpływ laickiego społeczeństwa na postępowanie wiernych, a nawet sposób myśleniaduchownych.Trudno więc tutaj mówić o zasłudze Jana Pawła II.Unieważnienie małżeństwa,niegdyś wymagające wieloletnich zachodów w Watykanie i bardzo kosztowne, a zatemzastrzeżone dla dynastii rządzących i arystokracji, zdemokratyzowało się w kilku ostatnichdziesięcioleciach tak bardzo, zwłaszcza wśród młodych małżeństw, że obecny papież zacząłmyśleć o podjęciu w tym względzie środków dyscyplinujących.Wystarczającym powodemdo orzeczenia nieważności małżeństwa jest dziś bardzo często świadectwo psychologa,mówiące o niedojrzałości emocjonalnej któregoś z małżonków w momencie udzielaniasakramentu.Jaki model polityki rodzinnej wyłania się z nauczania Jana Pawła II? Czy zmierzał ondo zrównania sytuacji obydwu płci, czy też umacniał tradycyjny podział ról płciowych?W tym obszarze papież był, niestety, bardzo tradycyjny.Dowartościowywał kobietę, alewyłącznie w jej „prawdziwej kobiecości”, a zatem wymagał od niej, aby odgrywała wrodzinie tę samą rolę co zawsze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]