[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Panie Jurku, co ma być zle? Jak nie teraz, to kiedy? wydusił z siebie minę zadowolonegosojusznika. Co pan tu przyniósł, co to jest? Tak wziąłem.Wie pan, po co mają ci robotnicy coś, wie pan, panie Jurku.tak, że nibyprzyniosłem ważne dokumenty ciągle szeptał, chociaż akurat żadnych robotnikóww gabinecie nie było. A rzecz w czym? Stało się coś? Jeszcze coś? Palce zaciskam, wie pan, co by to było, gdyby stary wrócił? My obaj, my razem, strachmyśleć, przecież tak daleko zaszło, że niepodobna się cofnąć. Legowicz żarliwie wykładał,że sprawa dotoczy nas , jest wspólny interes, apelował pełną mocą o czujność. Panie Staszku, co to panu daje? Co to mnie może dać? Czekamy, tak? No! To po jakącholerę do kaloryfera i tych nierobów w drelichach jeszcze i to dokładać? Czekamy, to co mipan tu przylatuje do ucha z byle czym? Jerzy uniósł się i podniósł głos, miał dośćwszystkiego. Racja, panie Jurku, słuszność, sama racja.Ale pan wie, że ja z solidarnego poczuciai przecież nie dla siebie, nie dla siebie, na miły Bóg. Do oczu Legowicza nadciągałamżawka, tłumaczył się jak zdziecinniały staruszek i oczywiście kłamał w każdym słowie.Przyszedł tu tylko dla siebie, zawsze wszystko robił dla siebie. Ja wszystko wiem, a jak czegoś nie wiem, pan mi zaraz mówi, ale nie dziś i nie teraz.Widzipan, co się dzieje, widzi pan, że nic nie wiem jeszcze.Jak się dowiem, przecież do panazadzwonię.Tak się umawiamy i trzymamy się umowy, w przeciwnym razie szlag mnie trafi. Cała mowa na jednym oddechu zrobiła wrażenie.Starszy kolega zrozumiał, że nic tu ponim, zwłaszcza, że w drzwiach stanęło dwóch rozbawionych robotników o zmęczonych tanim196trunkiem próchniczych twarzach.Pan Staszek kiwnął pokornie głową, pozabierał kwityrobiące za rekwizyty i poszedł w swoją stronę. A Zygmunt co na to? spytał rozbawiony, chudy i okrutnie brzydki typ w drelichu. Zygmunt? Wiesz, jaki jest?! Robotę dokończył i jeszcze frajerowi mordę obił! odpowiedział niższy i mniej brzydki i ryk zamiast śmiechu obijał ściany gabinetu.Zaryczeliobaj, ale po chwili chudy, wysoki i brzydszy zauważył detal. Jechał ze zdzirą na oczach frajera? zaskoczenie przechodzące w oburzenie zmieniło twarzbrzydszego w twarz zdziwioną. Co ty taki, kurwa, dziwny jesteś? Sam byś kończył w połowie? Aachmyta honoru nie miał,jakby mnie tak stara wystawiła, mordę bym skuł zdzirze i frajerowi.A ten skamlał, to sięZygmunt wkurwił.Masz pojęcie? mniej brzydki klarował z coraz większą pasją.Bluzgającyhydraulicy kompletnie nie zwracali uwagi na obecność redaktora, traktowali go jak kaloryfer,czuli się u siebie. Panowie - czy to potrwa chwilę, czy może dwie? Jerzy nie wytrzymał, musiał powiedziećchociaż połowę z tego, co myśli.Odważna reklamacja od razu spotkała się z fachową ripostą. Panie kierowniku, robimy, tak? Potrwa, że skończymy i będzie.Sam pan widzisz,gwintować trzeba, nie tak hop na krowę, nam żadna przyjemność tu siedzieć od rana brzydszy odrzucił reklamację. Dobra, róbcie panowie swoje. Złość poddała się rezygnacji, Jerzy ucieszył się z tytułukierownika.Normalnie nienawidził tego proletariackiego żargonu, teraz kierownik brzmiałproroczo, właśnie na takie rozstrzygnięcie czekał. Przecież, że robimy.Chodz, Wacek, po pakuły brzydki zagadał do kolegi i jeszczew drzwiach warknął pod nosem, nie dbając czy po gabinecie się rozniesie. Strażak, kurwago mać, pali mu się!Jerzy usłyszał, co fachowiec o nim sądzi, i dał za wygraną, teoretycznie mógł im,w ich języku, zrobić koło pióra, jednak inną przyjął strategię.Nie miał ochoty na dwóchnastępnych, co rozbabrzą robotę od początku.Postanowił przecierpieć z tymi chamami,których dostał, nie ryzykując kolejnych.Na biurku podskoczył telefon, Gdula natychmiastsięgnął po słuchawkę, liczył na wieści. Redaktor Gdula powiedział krótko No i co, wiesz już coś? odpowiedział kobiecy głos. Gówno! rzucił poirytowany i zawiedziony. Czego się wściekasz, martwię się przecież.Miałeś zadzwonić głos przepraszał i prosił. Kiedy?! warczał do słuchawki. Jak będziesz coś wiedział kobieta odpowiedziała cierpliwie, spokojnie i prosząco panowanie nad emocjami. Umowa stoi! Nie zawracaj mi głowy.Będę wiedział, to zadzwonię. Do gabinetu wróciligawędziarze w drelichach, jeszcze bardziej rozbawieni niż poprzednio. Muszę kończyć, niemogę teraz rzucił słuchawką. Pierdolisz, w życiu kiwał głową brzydszy. Pod Bogiem ci mówię, naszczał mu Józek do butelki i ta menda wypiła, do dna mniejbrzydki bronił swojej anegdoty. Szczyny nie poczuł? Pierdolisz! brzydszy skontrował. Tłumaczę ci, że do bełta mu naszczał, tak jeszcze ze ćwiartka była ciągnął wyjaśnienia. Wez mi tu przytrzymaj w jednym zdaniu zaatakował dwa razy, wskazując na rzetelnośćhistorii i na gwintowaną rurę. Chyba, że tak, menda kroplę bełta poczuje i wychleje.Należało się łachmycie od dawna podsumował brzydszy.197 Mowa! Trzymasz, czy nie? Mocniej złap, bo się obraca! znów przerwał opowieść,w trosce o rurę, ale zaraz dokończył I w ryj jeszcze powinien brać, tyle razy, co na palecorżnął, łachmyta dziadowski zgodził się mniej brzydki. Rżnął na palec i na łyki skrupulatności stało się zadość, brzydszy dopilnował detali. A jak! zgodził się mniej brzydki i dodał. No, chyba, że będzie, w kotłowni zawór sięodkręci i po robocie. Hydraulicy zaczęli się nerwowo krzątać i zbierać do wyjścia. Kierowniku, zrobione jest.W kotłowni zawór się odkręci i będzie.Jakby co dzwonić, alenie ma prawa ciec bardziej brzydki i chyba ważniejszy w tej ekipie zapewniał, że wiedzą, corobią. Dobrze Jerzy nie chciał się wdawać w dyskusje. No to ciśniemy, szacunek, panie kierowniku chyba żartował brzydszy, kiwając głowąw stronę kaloryfera
[ Pobierz całość w formacie PDF ]