[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Holbein dotąd nie słyszał, by chłopak słowem się odezwał.Teraz nagle, jąkając się, opowiedział swojąhistorię.Jego ojciec zmarł na gorączkę potową w Deptford, a matka i siostra w Chelsea; on przeżył.Pewienbył, że jego Bóg też zabierze, ale zajęła się nim młoda, ciemnowłosa pani i zaprowadziła do kordegardy.Okry-ła go ciepło, zostawiła butelkę z lekarstwem, była serdeczna i bardzo przejęta.Lekarstwo pomogło.Zażył je, apotem zrobiło mu się bardzo gorąco i rozbolała go głowa.Zrzucił z siebie nakrycie; był przekonany, że nade-szła jego ostatnia godzina.Rano obudził się z ogromnym pragnieniem, lecz żył.Tego samego dnia powlókł siędo dziadka do Londynu.Teraz chodzą na spotkania modlitewne dziękować Bogu.To dobra pani.Nieśmiała, alemiła.Patrzyła niby surowo, ale serce miała wielkie.Potem zamieszkała w Londynie ze swoją rodziną.Czasempopatrzył, jak idzie do kościoła, i modlił się za nią.RLT- Mogę wam pokazać, gdzie mieszka - zaproponował w przypływie zaufania.Nagle się zawstydził, wbiłwzrok w podłogę i oblał się rumieńcem.- Jutro rano - zgodził się Holbein i dał chłopcu złotego angela, a ten poczerwieniał jeszcze bardziej.Odszukanie Meg okazało się proste.A gdy ją zobaczył, kompletnie stracił głowę.Nie mógł tak zwy-czajnie podejść.(A jeśli go poprosi, by złożył wizytę ojcu? Albo spyta, jak dawno tu jest? A jeśli wie o jegoróżnych grzeszkach?).Ale nie mógł się już od niej uwolnić.Pułapka się zatrzasnęła.Słaba była nadzieja, żektóregoś dnia obudzi się wyzwolony od tego uczucia i znajdzie w sobie dość siły, by nie iść i nie czekać tylkopo to, żeby ją zobaczyć.Co wieczór, przed snem, obiecywał sobie, że nazajutrz pozostanie w domu.I co wie-czór doskonale wiedział, że sam siebie oszukuje.Prawda była taka, że budził się wcześnie i leżąc bezsennie, niemógł się doczekać, kiedy tam pójdzie.Jakżeby mógł się stąd wyprowadzić? Między nim a starym i jego wnu-kiem nawiązało się ciche porozumienie.Obaj wiedzieli, dokąd lokator co rano chodzi.Kiedy chłopak kładł najego stole chleb i piwo, od razu poznawał, czyją twarz Holbein dopiero co oglądał.Nic nie mówił, ale mala-rzowi robiło się przyjemnie na myśl, że ma towarzysza niedoli w swojej tajonej miłości.Tylko dzięki temuwytrzymywał mieszkanie pod jednym dachem ze śmierdzącym starcem, który codziennie dowodził zrzędliwymtonem, że Henryk rychło zostanie wypędzony z królestwa, a księża będą potem rządzić jeszcze tylko trzy dni itrzy noce; albo że króla zabije biały lew; czy też że papież zechce przyjechać do Anglii.Z trudem jakoś to zno-sił.Nikomu innemu nie mógł nic powiedzieć.Był unieruchomiony, uwięziony jak mucha w bursztynie.Kratzer często przyglądał mu się bacznie.- Nie dam się zwieść - mówił.- Wiem, że coś się święci.- Ale nie posuwał się dalej.Przy całej swejszczerości i otwartości Kratzer był człowiekiem subtelnym i wiedział, kiedy nie należy pchać nosa w cudzesprawy.To Kratzer wkrótce po koronacji królowej Anny załatwił Holbeinowi zamówienie na podwójny portret.Pierwszy raz napomknął o tym podczas wspólnej wieczerzy jeszcze przed Wielkim Tygodniem.Malarznie miał jednak wtedy ani chwili, by pomyśleć o nowym zleceniu, tak wiele pracy było między Wielkanocą(dwunastego kwietnia 1533 roku w kaplicy królewskiej w Greenwich Anna została ogłoszona królową, gdyżbiskupi ulegli i poświadczyli, iż pierwsze małżeństwo Henryka było nieważne, a Cromwell, kończąc erę jed-ności chrześcijan, przeprowadził w parlamencie prawo uniemożliwiające królowej Katarzynie odwołanie się doRzymu przeciwko tej decyzji*) a Zielonymi Zwiątkami, gdy w Londynie odbyła się koronacja.Całkowicie po-chłonęły go przygotowania do uświetnionych fajerwerkami czterodniowych uroczystości, którym przyglądalisię niezbyt licznie przybyli i mało entuzjastycznie nastawieni londyńczycy.* Był to tak zwany Akt Apelacyjny, zakazujący apelacji do Rzymu i uprawniający do mianowania i konsekracji biskupówbez odwoływania się do papieża.Zielonoświątkowe dekoracje rogu Gracechurch finansowali - bez większego zapału - kupcy Hanzy i zle-cili to zadanie Holbeinowi.Dumny był ze swego projektu.Znalazła się tam góra Parnas z białą marmurową fontanną Helikonu, wktórej spotykały się cztery strumienie.Wino reńskie lało się do pózna w nocy (prosto do ust albo do kielichów -RLTkto przezornie zabrał takowy ze sobą).Na szczycie góry stał złotowłosy Apollo z piękną Kaliope u stóp; poczterech bokach fontanny znajdowały się Muzy grające na instrumentach i sławiące nową królową
[ Pobierz całość w formacie PDF ]