[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nic mu nie jest.Okazałem panidobrą wolę, a teraz proszę pojechać ze mną.- Nie zamierzam.- Przerwała, bo Garcia podszedł bliżej.Miał na sobie wytworne, beżowe, jedwabne ubranie.Jegogłos też brzmiał miękko jak jedwab.- Prosiłem panią grzecznie.- Wyciągnął z ukrytej podmarynarką kabury duży rewolwer i przyłożył go jej do skroni,pokazując równocześnie swoim ludziom, że mają się odsunąć.- Madre de dios! Pojedzie pani ze mną!Obaj jego pomocnicy podeszli pospiesznie do samochodu.Jeden z nich usiadł za kierownicą, drugi otworzył tylne drzwi.Garcia dał jej gestem do zrozumienia, że ma iść za nimi.W chwili, gdy mieli ją wepchnąć do środka, usłyszała piskopon.David wjechał na chodnik przed jej domem i właśniewyskakiwał z samochodu.Obiema rękami trzymał rewolwer,mierząc w Garcię.- Puście ją! - krzyknął.Garcia zatrzymał się i powiedział coś cicho po hiszpańsku.Obaj mężczyzni bez słowa wymierzyli z rewolwerów w Davida.- Zabiję cię, Delgado - odezwał się Ricky Garcia poangielsku, równie cichym głosem.- Alfonso wpakuje ci kulę wgłowę, Louis przestrzeli ci serce.Lepiej zejdz mi z drogi!- Puść ją! - powtórzył z furią David.- Zginiesz!- Być może, ale ty też, Garcia.Znasz mnie dobrze.Potrafiępociągnąć za spust, zanim te twoje głupki zdążą o czymkolwiekpomyśleć.Wiesz, do cholery, że trafię cię między oczy.- I tak zginiesz!- Mniejsza o to! Puść ją! I to natychmiast!287Spencer zamarła i wstrzymała oddech.Stała tuż obokRicky'ego i czuła na skroni zimny dotyk lufy jego rewolweru.Bała się, że zaraz upadnie, bez względu na to, czy zostaniezastrzelona, czy nie.Garcia zwolnił nagle uchwyt i pchnął ją w kierunku Davida.Drżała tak silnie, że z trudem stawiała kroki, ale zdobyła się nawysiłek i doszła do celu.David zasłonił ją własnym ciałem, nieprzestając mierzyć w Ricky'ego.- Jeśli masz coś do powiedzenia, Garcia, powiedz to teraz!- zażądał.- Dobra, powiem, co wiem! - wrzasnął ze złością Ricky.Potem spojrzał na Spencer i uśmiechnął się.-Nie zabiłem panimęża, pani Huntington, ale od dnia jego śmierci moje życiezamieniło się w piekło! Zwłaszcza odkąd pani wróciła domiasta.Owszem, kazałem panią obserwować.Ostrożnie.Panimąż był bystrym policjantem, ale nie dość bystrym.Szuka panizbyt daleko od domu.Chce pani się naprawdę dowiedzieć, ktozabił Danny'ego? Proszę rozejrzeć się wokół siebie.Comprende,Delgado?Z tymi słowy odwrócił się i wsiadł do samochodu.Jego dwajludzie, nie przestając mierzyć do Davida, który też nie wypuściłbroni z ręki, poszli za jego przykładem.Podrasowany silnik mercedesa zaryczał głośno i samochód zpiskiem opon odjechał sprzed domu.- Czy nic ci nie jest? - spytał David stłumionym głosem.Pokręciła głową.Była mu wdzięczna za to, że i tym razemprzybył w porę i zdążył ją uratować.- Nie - wykrztusiła - ale co z Jimmym? Garcia powiedział,że żyje, ale miał wypadek.- Wejdzmy do domu - rozkazał David.Drżącą dłonią próbowała otworzyć drzwi.David chciał jejpomóc, ale w końcu zdołała przekręcić klucz i weszli do środka.David podszedł natychmiast do telefonu i nakręcił jakiśnumer.- Do kogo.288- Do samochodu Jimmy'ego.Nikt nie odbiera.Niech toszlag trafi!Nagle usłyszeli głośne pukanie do drzwi.- Spencer! Jezu Chryste! Spencer!Otworzyła pospiesznie.Na progu stał zdyszany Jimmy.Miałpodbite oko, a po twarzy spływały mu strugi potu.- Biegłem - wykrztusił z trudem.- Biegłem jaknajszybciej.- Nic się nie stało - uspokoił go David, podchodząc bliżej.- Skąd, do cholery, wiedziałeś, że masz przyjechać? -spytał Jimmy, patrząc na niego z niedowierzaniem.-Niemogłem do ciebie zadzwonić.Telefon się roztrzaskał.Całaprawa strona samochodu jest rozbita.Gdybym miał pasażera.- Zadzwonię po policję - powiedziała Spencer.-Niechznajdą Ricky'ego.- To był Ricky Garcia? - spytał Jimmy, nadal nie mogączłapać tchu.- O mój Boże.- Już pojechał.- O mój Boże! - powtórzył Jimmy.- Nic się nie stało - zapewniła go Spencer.- Zrobiłeśwszystko co mogłeś.- To za mało.- Zadzwonię na policję - powiedziała stanowczo.- Jakiśbiedny funkcjonariusz z patrolu dostanie szału, kiedy zobaczytwój rozbity samochód i nie znajdzie kierowcy.- Ja się tym zajmę - oświadczył David, wyjmując jejsłuchawkę z ręki.- Oni już się przyzwyczaili do moichwariackich telefonów.- A ja przyniosę Jimmy'emu wody powiedziała Spencer.Po jakimś czasie David zaczął ponownie przeglądać teczkiDanny'ego.Spencer pomagała mu, ale niewiele z sobąrozmawiali.Jimmy pojechał z policjantami na miejsce wypadku, byzłożyć zeznania i nadzorować transport rozbitego samochodu.289David poinformował już pracowników komendy o wizycieRicky'ego.Wkrótce do drzwi zadzwonił Jerry Fried, który pełnił tegodnia służbę.Spencer doszła do wniosku, że wygląda on jakbardzo zmęczony i smutny Kłapouchy z Kubusia Puchatka.Wysłuchał ich relacji i zapisał wszystko w notesie.- Może uda mi się go aresztować pod zarzutem napaści zbronią w ręku, ale on ma dobrych prawników.Nie będę w staniezatrzymać go długo w więzieniu.- Wiem - powiedział David.- Ale zrób, co możesz.- To w gruncie rzeczy nie moja działka.Nadal jestempracownikiem wydziału zabójstw.- Ta sprawa dotyczy właśnie zabójstwa.ZabójstwaDanny'ego Huntingtona.- W myśl przepisów była to tylko napaść, Delgado.- To była próba porwania - warknął David.- Fried, zrób,co możesz.Pamiętaj o tym, że Danny był twoim partnerem.Zapadał już zmrok.Spencer i David zostali sami.Bolały jąmięśnie od siedzenia na podłodze, ale tylko w ten sposób mogłarozłożyć wszystkie papiery.- Co to jest? - spytał nagle David.- Co? - odpowiedziała pytaniem, podnosząc wzrok.- Na tym wycinku jest jakaś adnotacja.To fragmentkroniki towarzyskiej dotyczący jakiegoś przedstawieniabaletowego, z którego dochód przeznaczono na celedobroczynne.Vickie Vichy była na widowni.Danny coś tunapisał.Nie mogę tego odczytać, ale obok jego notatki widzęnumer telefonu twojej firmy.Spencer wstała i spojrzała na wycinek z ciekawością inadzieją.Potem westchnęła, wyraznie rozczarowana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]