[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Domyśleliśmy się, że Danieczostał porwany i był więziony przez pewien czas właśnie tam, a my się po prostu spózniliśmy.Dzisiaj chcieliśmy sprawdzić jeszcze raz wszystkie ślady, ale niespodziewanie naszaskoczyliście.- A co robiliście na Svetej Katarinie? - zapytałem.- Szybko ustaliliśmy, że ktoś w nocy grasuje na wyspie i szuka skarbu.Okazało się, żeto trójka osobników, która chciała was dopaść na wyspie.Tej nocy, kiedy złapali Clare a, apotem pana, cały czas tam czuwaliśmy.To dzięki nam uciekliście tym typkom.Niestety, przyokazji zdekonspirowaliśmy się i musieliśmy skoro świt uciekać z wyspy.- Ale ja już wcześniej wiedziałem, że odgrywają państwo szczególną rolę w tejsprawie - powiedziałem.- Popiół po tytoniu na grobie Milewskiego kazał mi zwrócić uwagęna osoby palące fajkę.Zledziliście mnie w Puli i uprzedziliście wizytę w kamienicyMiljeviciów.Inspektor Scotland Yardu Roland Clare widział i słyszał was.- Doprawdy? - zdziwił się Dickinson i pyknął z fajki.- Nie doceniliśmy żółtodzioba.On nie jest inspektorem Scotland Yardu.Ich oświadczenie mnie zamurowało.Spojrzałem po swoich kompanach i stwierdziłem,że również nie kryli zdumienia.O tym, że byłem manipulowany przez Pamelę wiedziałem od dawna, ale nieprzypuszczałem, że odbywa się to w tak perfidny sposób.I jeszcze to jej rzekome zniknięcie!Przypuszczałem, że Wunderalp porwał Pamelę i Pawła, a dzisiaj, podczas rejsu, wyszło najaw, iż Pamela jest na wolności, a Roland Clare mnie podle oszukał.Najgorsze jednak było to, że Dickinsonowie nie mieli pojęcia, gdzie przetrzymywanybył Paweł i nic nie wiedzieli o Wunderalpie oraz jego jachcie o nazwie zaczynającej się na Cerd..Nadajnik ukryty w dwufuntówce był wielce przydatnym i zmyślnym urządzeniem,ale co z tego, skoro ostatecznie wylądował w Adriatyku.Postanowiliśmy połączyć nasze siły i zostać partnerami.- Co prawda nasze zadanie polega wyłącznie na odnalezieniu rękopisu i w tej kwestiijesteśmy konkurentami - powiedział na pożegnanie Dickinson - ale życie ludzkie jestnajcenniejszym skarbem.Pomożemy wam.Popłynęliśmy z powrotem do Rovinja.Ale mijając Vrsar, kazałem kapitanowi Siatkozatrzymać się na wysokości apartamentu Clare a.Przez zasłonięte żaluzje wydostawało się nazewnątrz nieco światła.- Proszę mnie wysadzić w porcie Vrsar - poprosiłem kapitana.- Iść z panem? - zapytał Sowa, gdy znalazłem się na nabrzeżu czterysta metrów od Belvedere.Odmówiłem i poszedłem tam sam.Roland Clare wydał się wielce zdziwiony moją wizytą.Drzwi otworzył zresztą pokilku minutach, tłumacząc się korzystaniem z prysznica.Ale Clare miał suchą głowę, zaś wpopielniczce wśród sterty niedopałków jeden tlił się.Ten młody człowiek nie potrafił dobrzekłamać.I jeśli to robił, to niewykluczone, że został do tego zmuszony.Być może istniał innypowód, dla którego musiał kłamać.Już na transatlantyku wydał mi się człowiekiemzagubionym.Nie ogolony, blady i nieco niezdecydowany nie pasował do wizerunkupolicjanta.Jak mogłem uwierzyć w tę bzdurę, nawet jeśli widziałem go rozmawiającego zprawdziwym policjantem w budynku Scotland Yardu? Przy okazji wyjaśniło się, dlaczegoClare owi tak bardzo zależało, abym zachował milczenie przed chorwacką policją na tematjego rzekomego stanowiska w Scotland Yardzie.On nie był policjantem i prawda o tymwyszłaby szybko na jaw.Z zakłopotania, jakie pojawiło się na twarzy Clare a wywnioskowałem, żeprzyszedłem nie w porę.A może dręczyły go wyrzuty sumienia? Patrzyłem mu prosto woczy, ale ukradkiem, wtedy kiedy on spuszczał wzrok, a czynił tak często, zerkałem na boki wposzukiwaniu śladu obecności Pameli.Ale chyba nie było jej tutaj.Gdzie mogła być?- Pamela wciąż milczy? - zapytałem.- Niestety - odpowiedział, unikając mojego wzroku.- Za kilka dni zamierzam obwieścić wszem i wobec, gdzie hrabia Milewski ukryłskarb - rzekłem ni stąd ni zowąd.- Jutro, może pojutrze? Może pana zainteresuje mojeprzedstawienie?Popatrzył na mnie jak na wariata.Ale zrobiłem to z całą premedytacją.W ten sposóbchciałem zwabić Pamelę na wyspę, chciałem, aby poinformowana przez Rolanda o moimodkryciu zrobiła wreszcie jakiś ruch.- Pan to wie? - wydukał Clare.- Stawiam dziesięć do jednego, że udało mi się rozwiązać tajemnicę skarbuMilewskiego.Ale mylić się to ludzka rzecz.- Niech zgadnę.skarb jest na wyspie?- Na wyspie.Zorientował się, że więcej nic nie powiem, więc taktownie nie pytał o nic więcej.Pożegnałem go, życząc miłej nocy.W niedługim czasie zawitaliśmy do portu w Rovinju.Kapitan Siatko obwieścił, że jestzmęczony i nocuje dzisiaj na swojej łodzi motorowej, a rano jest do naszej dyspozycji.W pokoju podłączyłem wreszcie telefon komórkowy do zasilacza i wziąłem prysznic.A gdy wyszedłem z łazienki telefon, pierwszy raz od kilku dni, zadzwonił.Była to nagranawcześniej wiadomość.Nacisnąłem przycisk Yes na pulpicie aparatu komórkowego.- W twojej skrzynce pocztowej znajduje się jedna wiadomość - informował ciepłykobiecy głos.- Jeśli chcesz odsłuchać wiadomość, naciśnij.Nacisnąłem odpowiedni klawisz i ku swojemu ogromnemu zdumieniu usłyszałemnieprzytomny, sepleniący głos Pawła:- Szefie.nie mam czasu, on zaraz wróci.nie wiem, gdzie jest ta rudera.bliskolotniska, bo słyszę samoloty.a wcześniej był jacht, jakaś wyspa.i zalew.jestem sam.aleon już idzie.kończę.on nadchodzi.Rozmowa się urwała.Z wrażenia usiadłem na łóżku i długo się zastanawiałem.Najważniejsze, że Paweł żyłi udało mu się zadzwonić ze swojego telefonu.Nie wnikałem, jakim cudem to zrobił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]