[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na to właśnieczekaliśmy! Posłannictwo, do którego zastała wyznaczona Shira, i twoje zadanie łączą się,mój drogi Danielu.- A więc teraz będziemy mogli wyruszyć do Taran-gai? - zapytał Daniel podniecony.Irovar znowu westchnął.- Taran-gai to już nie jest to, co było.Los obszedł się surowo z tamtejszym ludem ostatniegoroku.Niewielu ich już zostało w górach.- Tak?- Z Workuty przyszedł uzbrojony oddział, by unieszkodliwić to górskie plemię, którezamykało drogę pomiędzy wschodem i zachodem.Teraz resztki Taran-gaiczyków schroniłysię wysoko w górach, wśród skał, a bronią ich Strażnicy Gór.- Co to za jedni?- Sam niewiele wiem, słyszałem tylko pogłoski, bo nie chodzi się już teraz chętnie w góryTaran-gai.Jeszcze mniej chętnie niż dawniej.W każdym razie według tego, co sięopowiada, ma to być pięciu strasznych ludzi pod wodzą mężczyzny o imieniu Sarmik.Nikt zwłasnej woli nie wchodzi w drogę Strażnikom Gór.Oni są.żądni krwi!- Sarmik, Wilk? To ten, o którym opowiadał Vendel?- Ten sam - potwierdził Irovar.- Ale Vendel mówił o nim z sympatią.- Wtedy Sarmik był sympatycznym młodzieńcem, to prawda.Ale minęło wiele lat od czasu,kiedy Vendel był u nas, a nędza czyni człowieka twardym.Kim są pozostali, nie wiem, alejeden to na pewno ten dotknięty chłopiec, o którym wspominałeś wczoraj.Ten, o którym iVendel słyszał.- Teraz to już raczej nie chłopiec.- Oczywiście, dorosły mężczyzna! Mówią, że to najbardziej ponura istota, jaką ziemia nosiła.Nazywają go wasalem Shamy, ma przezwisko Oblicze Zmierci lub po prostu Zmierć.- O, to mnie specjalnie nie przeraża.W domu, w Norwegii, mamy kuzyna imieniem Ulvhedin,także obciążonego dziedzictwem.Wygląda dokładnie tak, jakby właśnie wyszedł z piekieł,ale to mój najlepszy przyjaciel.Moja matka także jest dotknięta, ale jest piękna jak długidzień.21Irovar uśmiechnął się trochę smutno, widząc, jak młody człowiek stara się wyjaśnić, comyśli, w języku, którym posługuje się zaskakująco dobrze, ale przecież nie potrafi oddaćfinezyjnych określeń i musi stosować dość dziwaczne omówienia i porównania.- Tak, ale tych pięciu utrudnia życie wszystkim intruzom jak może.Problem polega tylko natym, jak długo zdołają się utrzymać.I jak długo to potrwa, zanim Rosjanie dowiedzą się oTaran-gai i przyślą posiłki.- Ja myślałem, że Rosjanie już przyszli.- To byli zbiegli więzniowie z Workuty.Przestępcy, którzy dowiedzieli się o Taran-gai, oplemieniu czarowników i wiedzm, i którzy uznali to miejsce za znakomity cel dozademonstrowania swego okrucieństwa i żądzy przygód.- Dużo ich jest?- Kiedy przyszli, musiało ich być około pięćdziesięciu.Ale teraz Strażnicy Gór znacznie ichprzetrzebili.- A zatem wyprawa do Taran-gai jest podwójnie niebezpieczna? Trzeba się wystrzegaćspotkania i z rosyjskimi intruzami, i ze Strażnikami Gór?- W Taran-gai zawsze było niebezpiecznie.Vendel ci chyba o tym wspominał?Daniel potwierdził skinieniem głowy.- Teraz jednak taka wyprawa to czyste szaleństwo.Mimo wszystko jednak Shira musi tamiść.I to zaraz - westchnął Irovar.- Ale nie musi iść sama.Ja pójdę z nią.Irovar uśmiechnął się z wdzięcznością.- Wiedziałem, że tak powiesz.Jesteś równie dzielny jak Vendel.A ja, oczywiście, będę wamobojgu towarzyszył.- Nie musisz tego robić.Ty jesteś przecież Nieńcem!Stary wyprostował się tak, że sięgał Danielowi niemal do ramienia.- Ale to ja wiem - powiedział znacząco.Wobec tego argumentu Daniel musiał się ugiąć.Teraz odezwała się też Shira, jej piękny głos napełnił swoim dzwiękiem całe wnętrze.22- Poniekąd odczuwam ulgę - rzekła.- Czuję w sobie jakąś nieznaną siłę, a przez tewszystkie lata doznawałam wrażenia, że tracę czas.Daniel przyglądał jej się w świetle płynącym przez otwór u wierzchołka jurty.Była prawie taksamo zwiewna i eteryczna jak to światło.Taka maleńka i drobna, ale nie wyczuwało się wniej lęku, tylko świadomość losu, który został jej przeznaczony, i jakby smutek, że nic niemoże na to poradzić.Daniel próbował ją pocieszać.- Mówi się, że my z Ludzi Lodu mamy potężnych opiekunów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]