[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.—Przybyłem nie w porę? — zapytał.Lady Bryanston wstała z twarzą pociemniałą od gniewu.—Matthew, znasz tego człowieka?Ja również powstałem.—To Jack Barak — rzekłem pospiesznie.— Pomaga mi.Pracuje dla lorda Cromwella.—Hrabia powinien go nauczyć dobrych manier.— Odwróciła się w jego stronę.— Jak śmiesz wdzierać się tu w taki sposób? Nie wiesz, jak się zachowywać w domu damy?Barak również poczerwieniał, a jego oczy błysnęły gniewem.—Przynoszę wiadomość od lorda Cromwella dla pana Shardlake.—Nie nauczono cię pozdrawiać damy ukłonem? Co się stało z twoimi włosami? Masz pan wszy?W takim razie lepiej ich nie rozsiewaj w moim domu.— Mówiła ostrym tonem, którego nigdy wcześniej u niej nie słyszałem, choć Barak zachował się bardzo niegrzecznie.—Wybacz, pani — powiedziałem szybko.— Lepiej będzie, jeśli.— Uczyniłem krok do tyłu, a następnie gwałtownie złapałem powietrze, czując, że wiruje mi w głowie.Nagle nogi stały się ciężkie i na wpół upadłem, na wpół osunąłem się na ławę.Na twarzy lady Bryanston ponownie pojawił się wyraz zatroskania.—Co się stało, Matthew?Próbowałem się podnieść, lecz w głowie mi wirowało.—Wybacz.to przez ten upał.—Wejdźmy do środka — powiedziała.— Pomóż swojemu panu — warknęła do Baraka.— Totwoja wina.Barak rzucił jej ostre spojrzenie, lecz położył moją dłoń na swoim barku i pomógł mi wejść do salonu, gdzie spocząłem na stercie poduszek.Lady Bryanston dała mu znak, aby odszedł.Popatrzył na nią gniewnie, lecz opuścił izbę.—Przepraszam.Miałem chwilę słabości.— rzekłem, próbując wstać.Jakże głupio musiałem wyglądać.Cholerny Barak, gdyby się nie pojawił.Lady Bryanston podeszła do kredensu.Usłyszałem, że nalewa jakiś płyn do kieliszka.Podeszła i uklęknęła obok mnie, uśmiechając się delikatnie.—Wypij odrobinę aqua vitae, mój aptekarz przepisuje ten trunek na omdlenia.—Aqua vitae? — roześmiałem się, biorąc z jej rąk delikatny mały kieliszek.—Też o niej słyszałeś?—Tak.— Ostrożnie wypiłem łyk bezbarwnego płynu.Piekł, lecz znacznie mniej od polskiego napitku.Odniosłem wrażenie, że przywrócił mi siły.— Dziękuję, pani — rzekłem.Spojrzała na mnie z zatroskaniem.—Myślę, że zbyt wiele ostatnio przeżyłeś.Zwaliło cię z nóg.Co to za jeden?—Lord Cromwell dał mi go do pomocy w śledztwie dotyczącym greckiego ognia.Obawiam się, że brak mu ogłady.— Wstałem zawstydzony swoją słabością.— Muszę już iść, pani.Jeśli Barak ma wiadomość od hrabiego, powinienem się z nią zapoznać.—Przyjdź do mnie wkrótce — powiedziała.— Przyjdź na obiad.Będziemy sami.Żadnego Marchamounta, księcia czy Baraka.— Uśmiechnęła się.—Będę wielce rad, pani.—Ja również.Staliśmy przez chwilę zwróceni do siebie twarzami.Odczułem pokusę, aby się pochylić i ją pocałować, lecz jedynie się skłoniłem i wyszedłem z pokoju, klnąc własne tchórzostwo.Barak stał w korytarzu, gniewnie popatrując spode łba.Wyszliśmy na zewnątrz i stanęliśmy przed domem, czekając, aż przyprowadzą konie.—Co pisze hrabia? — zapytałem szorstko.—Przesunął spotkanie na jedenastą?—To wszystko? Mogłeś z tym poczekać.—Z wiadomością od hrabiego? Nie sądzę.Czego dowiedziałeś się od lady Bryanston?—Potwierdziła, że książę Norfolk chciał ją wziąć na kochankę.Nie chciała o tym mówić, uważając, że dozna mniejszej ujmy, jeśli Cromwell osobiście wymusi od niej tę informację.—Tracimy czas — mruknął.—Była to winna swojej rodzinie.—Jesteś pewien, że nie wie nic więcej?—Wie tyle, ile mi powiedziała poprzednio.Teraz jestem o tym przekonany.—Obcesowa kobieta.—Na Boga — parsknąłem — to ty jesteś gburem! Lubisz szydzić z lepszych od siebie, prawda?W twoich oczach ogłada jest przestępstwem.—Zachowuje się wyniośle i przemawia ostrym językiem jak wszyscy członkowie jej stanu —odparł Barak.— Ludzie tego pokroju obrastają bogactwem kosztem wieśniaków, którzy mozolą się na ich polach.Gdyby musiała sama zadbać o siebie, nie przetrwałaby tygodnia.— Uśmiechnął się z goryczą.— Kiedy jest im to na rękę, wypowiadają słowa słodkie niczym miód.Zwróć uwagę, jak traktują stojących niżej od siebie, a odkryjesz ich prawdziwą naturę.—Ile w tobie goryczy, Jacku Barak.Czas spędzony w lochu sprawił, żeś skwaśniał niczym stare jabłko.Ona bardziej się troszczy o swoich od ciebie.—A wy? — zapytał nieoczekiwanie.— Czy troszczycie się o ludzi, którzy wam służą?Roześmiałem się.—Trudno cię uznać za sługę.Gdybyś nim był, dawno bym cię odprawił.—Nie o mnie chodzi.Miałem na myśli waszego sekretarza, Johna Skellya.Nigdy niepomyśleliście, dlaczego jego kopie są tak kiepskiej jakości? Dlaczego musi pracować przy świeczce?—O co ci chodzi?—Ten człowiek ledwie widzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Lesser Kan and Li Inner Sexual Alchemy by Michael Winn Introductory Talks (2001)
    Hidden Symbolism of Alchemy and the Occult Arts by Dr Herbert Silberer (1971)
    Zbigniew Nienacki (Andrzej Pilipiuk) Pan Samochodzik i sekret alchemika Sędziwoja
    Sansom C.J Komisarz
    Sansom C.J Rebelia
    Sansom C.J Alchemik
    Sansom C.J Alchemik (3)
    Vaughn 2 Tasting Candy
    Rook 6 Ciemnia
    Papa, Charly hat gesagt 1
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.xlx.pl