[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To, że byÅ‚a niewiastÄ…, nie miaÅ‚o dla Malevererażadnego znaczenia. Nie wolno nam teraz niczego przed nim ukrywać szepnÄ…Å‚em. Niczego, nie rozumiesz,w jakim niebezpieczeÅ„stwie siÄ™ znalezliÅ›my?Maleverer wróciÅ‚ po chwili. Zaraz jÄ… sprowadzÄ… razem z owÄ… Marlin. Przez minutÄ™ czekaliÅ›my w napiÄ™ciu, nastÄ™pnieusÅ‚yszeliÅ›my kroki, a' po nich pukanie do drzwi.Dwóch żoÅ‚nierzy wprowadziÅ‚o do izby przerażonÄ…Tamasin Reedbourne w fartuchu narzuconym na roboczÄ… sukniÄ™.Za niÄ… weszÅ‚a do izby JennetMarlin.PosÅ‚aÅ‚a Malevererowi spojrzenie tak peÅ‚ne nienawiÅ›ci, że wybaÅ‚uszyÅ‚em oczy ze zdumienia.Tamasin spojrzaÅ‚a z przerażeniem na krew zakrzepÅ‚Ä… z boku mej gÅ‚owy.Maleverer podszedÅ‚ w ich stronÄ™.SpojrzaÅ‚ przelotnie na Tamasin, a nastÄ™pnie przyjrzaÅ‚ siÄ™ starszejniewieÅ›cie. Panna Marlin, jak sÄ…dzÄ™? Tak, panie odpowiedziaÅ‚a chÅ‚odnym gÅ‚osem. Czemu nas tu sprowadzono? LadyRochford. Mam gdzieÅ› lady Rochford. ZwróciÅ‚ siÄ™ ku pobladÅ‚ej Tamasin, stajÄ…c nad niÄ… z zaÅ‚ożonymirÄ™kami. Witam, panno Reedbourne.Wiesz, kim jestem? Tak, panie. PrzeÅ‚knęła Å›linÄ™. Sir William Maleverer. PrzybyÅ‚aÅ› pani razem z pannÄ… Marlin i lady Rochford, aby dopilnować urzÄ…dzenia komnatkrólowej w King's Manor.JesteÅ› pomocÄ… kuchennÄ…? Cukiernikiem, panie odrzekÅ‚a. PomocÄ… kuchennÄ….wykonujesz polecenia panny Marlin? Tak, panie odpowiedziaÅ‚a Jennet Marlin. Ja zaÅ› wykonujÄ™ rozkazy lady Rochford.Zamknij gÄ™bÄ™, nie ciebie pytaÅ‚em. OdwróciÅ‚ siÄ™ do Tamasin. Ci panowie opowiedzielimi dziwnÄ… historiÄ™. ZauważyÅ‚em, że Barak spojrzaÅ‚ z bólem na Tamasin, gdy Maleverer pochyliÅ‚siÄ™ nad niÄ…, onieÅ›mielajÄ…c dziewczynÄ™ swoim wzrostem. Powiedzieli, że upozorowaÅ‚aÅ› rabunek,aby siÄ™ z nimi zapoznać.MajÄ… dowody.Pan Shardlake wykonuje ważnÄ… misjÄ™ paÅ„stwowÄ….Może natakiego nie wyglÄ…da, lecz to prawda.Powiesz mi teraz, panienko, dlaczego odegraÅ‚aÅ› tÄ™ scenÄ™ i czytwoja pani braÅ‚a w tym udziaÅ‚.Tamasin milczaÅ‚a przez chwilÄ™, a nastÄ™pnie wzięła siÄ™ w garść.OddychaÅ‚a równo, a na jej policzkipowróciÅ‚ rumieniec. Nie chciaÅ‚am siÄ™ zapoznać z panem Shardlakiem, lecz z panem Barakiem odrzekÅ‚awyraznie. WidziaÅ‚am, jak wjeżdża do miasta, spodobaÅ‚ mi siÄ™.Pózniej minÄ™liÅ›my siÄ™ ponownie iwówczas wpadÅ‚am na pomysÅ‚, jak go zatrzymać.W mieÅ›cie roi siÄ™ od żebrzÄ…cych mÅ‚odzieniaszków.WiedziaÅ‚am, że za jednego szylinga odegrajÄ… dla mnie tÄ™ scenkÄ™ oznajmiÅ‚a z lekkÄ… nutkÄ…lekceważenia.Maleverer wymierzyÅ‚ jej silny policzek.Barak uczyniÅ‚ krok do przodu.ChwyciÅ‚em go za ramiÄ™ ipoczuÅ‚em przeszywajÄ…cy ból wywoÅ‚any raptownym ruchem.Tamasin przyÅ‚ożyÅ‚a dÅ‚oÅ„ do policzka,lecz nie krzyknęła, a jedynie wbiÅ‚a wzrok w podÅ‚ogÄ™, trzÄ™sÄ…c siÄ™ ze strachu. Nie mów do mnie w taki sposób, zuchwaÅ‚a dziewko prychnÄ…Å‚ Maleverer. Tylkodlatego? Nie chodziÅ‚o o nic wiÄ™cej? ObmyÅ›liÅ‚aÅ› to jedynie dlatego, że spodobaÅ‚ ci siÄ™ ten prostak? Tylko dlatego, panie.PrzysiÄ™gam.Maleverer ujÄ…Å‚ jÄ… za brodÄ™ i podniósÅ‚ jej gÅ‚owÄ™, zaglÄ…dajÄ…c w oczy. JesteÅ› krnÄ…brnÄ…, zuchwaÅ‚Ä…, nieugiÄ™tÄ… istotÄ….Panno Marlin, proszÄ™ powiadomić ladyRochford o jej zachowaniu.Powinna ciÄ™ odesÅ‚ać do Londynu, skÄ…d pewnie pochodzisz, sÄ…dzÄ…c poakcencie, z jakim mówisz. Tak, panie. W takim razie wracaj do swoich zuchwalców, a ty, panno Marlin, pilnuj lepiej sÅ‚ug, zamiastlamentować nad ciężkim losem narzeczonego i prowokować szyderstwa.Panna MarlinpoczerwieniaÅ‚a. Dlatego kazaÅ‚eÅ› nas pan tu sprowadzić? ObawiaÅ‚eÅ› siÄ™, że wplÄ…taÅ‚am Tamasin w jakiÅ›spisek? %7Å‚e nie jestem lojalna? Zaczęła mówić podniesionym gÅ‚osem. Chcesz mnie oskarżyć jaknieszczÄ™snego Bernarda. Maleverer podszedÅ‚ do niej, lecz panna Marlin nie poruszyÅ‚a siÄ™,patrzÄ…c mu twardo w oczy.ByÅ‚em peÅ‚en podziwu dla jej odwagi. Chcesz zarobić w tÄ™ swojÄ… cnotliwÄ… buzkÄ™ jak tamta? Nie myÅ›l, że siÄ™ zawaham. Nie mam wÄ…tpliwoÅ›ci, panie. WynoÅ›cie siÄ™ stÄ…d obie.Marnujecie mój czas. OdwróciÅ‚ siÄ™, a niewiasty wyszÅ‚y z izby.Tamasin miaÅ‚a zaczerwienionÄ… twarz.Maleverer spojrzaÅ‚ na Baraka z odrazÄ…. Zatem to wszystko.PomyÅ›leć, czym zajmujÄ… siÄ™ królewscy sÅ‚udzy podczas podróży JegoWysokoÅ›ci.Obojgu przydaÅ‚aby siÄ™ chÅ‚osta. ZwróciÅ‚ siÄ™ ku mnie. RzekliÅ›cie, iż owà MarlinwidziaÅ‚a, jak weszliÅ›cie ze skrzyniÄ… do holu? Znacie jÄ…? RozmawialiÅ›my przelotnie odparÅ‚em. PowiedziaÅ‚a mi, że jej narzeczony siedzi wTower. Nie mówi o niczym innym.Nie powinni jej byli zabierać, chociaż zna miejscowe obyczaje.Ma bzika na punkcie niewinnoÅ›ci owego papisty Bernarda Locke'a.Kocha siÄ™ w nim od czasu, gdybyÅ‚a dziewczynkÄ….SkÅ‚oniÅ‚a go, aby siÄ™ jej oÅ›wiadczyÅ‚ dopiero po Å›mierci pierwszej żony.PózniejtrafiÅ‚ do Tower. Maleverer zarechotaÅ‚. Dobrze.A teraz wyrysujcie mi owo drzewogenealogiczne, które widziaÅ‚eÅ›.Pilnie wykonaj robotÄ™, bÄ™dÄ… na nie patrzyÅ‚y oczy czÅ‚onków TajnejRady.PrzesÅ‚ucham osobiÅ›cie kolegÄ™ Wrenne'a. MusiaÅ‚ zauważyć, że spuÅ›ciÅ‚em gÅ‚owÄ™, gdyżzapytaÅ‚: Nie chcecie, abym to czyniÅ‚? Wrenne.wydaje siÄ™ nieszkodliwym starcem. Nieszkodliwym? Maleverer ponownie zarechotaÅ‚. Jak tu rozpoznać, kto jestnieszkodliwy, a kto nie?Robotnicy na zewnÄ…trz wykonywali ostatnie prace na przyjazd króla.Na namioty narzucano wielkiedraperie zÅ‚otogÅ‚owia.RzÄ…d wozów zaÅ‚adowanych belami siana ciÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™ od bramy dokoÅ›cioÅ‚a.Wkrótce miaÅ‚a nadejść wyÅ›ciółka i pasza dla koni.WziÄ…Å‚em gÅ‚Ä™boki oddech i na chwilÄ™ zakrÄ™ciÅ‚o misiÄ™ w gÅ‚owie. Nic ci nie jest? Nie. SpojrzaÅ‚em na niego.Przykro mi z powodu panienki Reedbourne.MusiaÅ‚em mupowiedzieć.WzruszyÅ‚ ramionami. Cóż, mamy to za sobÄ…. Chodzmy, muszÄ™ naszkicować ów rodowód.Maleverer to prawdziwy brutal, mam nadziejÄ™,że nie obejdzie siÄ™ tak surowo z kolegÄ… Wrenne'em. Staruszek umie o siebie zadbać.Barak spojrzaÅ‚ przez ramiÄ™. UszÅ‚o nam na sucho. Nie bÄ…dz taki pewny odpowiedziaÅ‚em. Nie sÄ…dzÄ™, aby Maleverer z nami skoÅ„czyÅ‚.Tymbardziej ludzie, dla których sporzÄ…dziÅ‚ raport.RozdziaÅ‚ trzynastyW naszej kwaterze wszystko byÅ‚o inaczej niż zwykle lokatorzy wyszli, a ogieÅ„ przygasaÅ‚ napalenisku.Barak wynalazÅ‚ gdzieÅ› Å‚awÄ™ i wstawiÅ‚ jÄ… do mej sypialni.PrzyniósÅ‚ też mojÄ… czapkÄ™, którÄ…musiaÅ‚ zabrać z gabinetu Craike'a, gdzie mnie znalazÅ‚.ZauważyÅ‚em, że prowizorycznie przymocowaÅ‚piórko tym, co pozostaÅ‚o ze szpili.Ryszard, książę Yorku poÅ›lubiony Cecily Heuffle ur 1460 I ui 1415 zm.1405KfiÓL eowmc IV poÅ›lubiony Elżbiecie Woodoille okres panowania 14SM483KtfÓL e*)W?WD V i okres panowania 1463 tffCfiftftC zm.1483 zm
[ Pobierz całość w formacie PDF ]