[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Pan Rook, tak? Nazywam siÄ™ Brad Moorcock. Cześć! Co sÅ‚ychać, Brad? MogÄ™ w czymÅ› pomóc?Brad skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….MiaÅ‚ potargane blond wÅ‚osy i szerokÄ…, nijakÄ…, typowÄ… dlafilmowych przystojniaków twarz, choć garb na zÅ‚amanym nosie przydawaÅ‚ jej niecocharakteru.Jego bÅ‚Ä™kitne oczy patrzyÅ‚y na Jima z rozbrajajÄ…cÄ… szczeroÅ›ciÄ…. Ja i Sara Miller.hm.byliÅ›my parÄ… wydukaÅ‚. Ty i Sara? SpotykaliÅ›my siÄ™ od zeszÅ‚orocznego Halloween, ale postawiÅ‚a mnie w drugimtygodniu po rozpoczÄ™ciu roku szkolnego. No cóż.przykro mi.MówiÅ‚a, że jestem arogancki, dbam tylko o siebie i nie panujÄ™ jej.że traktujÄ™ jÄ… jakswojÄ… wÅ‚asność i nie biorÄ™ pod uwagÄ™ jej uczuć.I miaÅ‚a racjÄ™. ChÅ‚opak zamilkÅ‚i ciężko przeÅ‚knÄ…Å‚ Å›linÄ™.W jego oczach pojawiÅ‚y siÄ™ Å‚zy. Jak mogÅ‚em być takimegoistÄ…? Gdybym wiedziaÅ‚, co siÄ™ jej przydarzy.Jedna z książek wypadÅ‚a Jimowi z rÄ…k i musiaÅ‚ siÄ™ schylić, by jÄ… podnieść. Nie powinieneÅ› być wobec siebie tak surowy, Brad.To nie twoja wina. Chyba nie. ChÅ‚opak wytarÅ‚ palcami oczy i gÅ‚oÅ›no pociÄ…gnÄ…Å‚ nosem. Choć czujÄ™siÄ™ za to odpowiedzialny.Powinienem tam być, żeby jÄ… ochronić. GdybyÅ› tam byÅ‚, teraz też byÅ› wÄ…chaÅ‚ kwiatki od spodu.Niezależnie od tego, kto jÄ…zabiÅ‚, uwierz mi, nie byÅ‚o sposobu go powstrzymać. Nie cierpiaÅ‚a, prawda? Nie zniósÅ‚bym myÅ›li, że cierpiaÅ‚a.Gdyby Brad byÅ‚ mÅ‚odym czÅ‚owiekiem normalnych rozmiarów, Jim objÄ…Å‚by goramieniem, ale w tym przypadku taka próba nie miaÅ‚a szans powodzenia.UjÄ…Å‚ wiÄ™c tylkodÅ‚oÅ„ chÅ‚opaka i mocno jÄ… uÅ›cisnÄ…Å‚. Nie cierpiaÅ‚a, Brad.Wszystko wydarzyÅ‚o siÄ™ naprawdÄ™ bÅ‚yskawicznie. DziÄ™kujÄ™, panie Rook.Doceniam to, co pan powiedziaÅ‚.ChciaÅ‚em spróbowaćwrócić do niej, wie pan? ChciaÅ‚em jÄ… o to spytać wczoraj rano. Rozumiem.Przykro mi. StraciÅ‚em jÄ…, bo byÅ‚em durniem.KsiÄ™ciem durni! DostrzegÅ‚em jednak Å›wiatÅ‚o.Niech pan nie pyta, jak to siÄ™ staÅ‚o, ale nagle rozejrzaÅ‚em siÄ™ i zrozumiaÅ‚em, że byÅ‚emdupkiem.Nie tylko wobec niej, wobec wszystkich.Przyjaciół, rodziców, kolegówz drużyny.ByÅ‚o już jednak za pózno, prawda? Za pózno, by uratować SarÄ™. Nie bÄ…dz wobec siebie zbyt surowy powtórzyÅ‚ Jim.Brad wytarÅ‚ oczy rÄ™kawem i ponownie pociÄ…gnÄ…Å‚ nosem.Jim zaczÄ…Å‚ szukaćw kieszeni chusteczki higienicznej.Kiedy wyczuÅ‚ kawaÅ‚ek miÄ™kkiego papieru, wyciÄ…gnÄ…Å‚go i podaÅ‚ Bradowi. ChciaÅ‚byÅ› wytrzeć nos?Kiedy Brad dziwnie na niego popatrzyÅ‚, do Jima dotarÅ‚o, że podaje chÅ‚opakowibanknot piÄ™ciodolarowy. Hm.przepraszam, chyba pani Frogg bÄ™dzie miaÅ‚a chusteczki.Brad kiwnÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…. Pomaga pan policji, prawda? ChciaÅ‚bym, aby pan wiedziaÅ‚, że jeżeli jest coÅ›,w czym mógÅ‚bym pomóc.cokolwiek. DziÄ™kujÄ™, Brad.BÄ™dÄ™ o tym pamiÄ™taÅ‚. Gdybym mógÅ‚ siÄ™ zrewanżować za to, jak traktowaÅ‚em SarÄ™.choćby trochÄ™. Jasne odparÅ‚ Jim.KlepnÄ…Å‚ Brada w plecy i ruszyÅ‚ w kierunku Drugiej Specjalnej.Z jakiegoÅ› powodumiaÅ‚ wrażenie, że usÅ‚yszaÅ‚ coÅ› ważnego.ZatrzymaÅ‚ siÄ™ i zaczÄ…Å‚ nad tym zastanawiać, niepotrafiÅ‚ jednak okreÅ›lić, o co chodziÅ‚o. UjrzaÅ‚em Å›wiatÅ‚o.Tak powiedziaÅ‚ Brad.Jak SzaweÅ‚, podążajÄ…cy do Damaszku. OlÅ›niÅ‚a go nagle Å›wiatÅ‚ość z nieba * [*Dzieje Apostolskie 9, 3] i nawróciÅ‚ siÄ™.Jim pomyÅ›laÅ‚ o Å›wietle, które bÅ‚ysnęło w jego salonie.PrzypomniaÅ‚a mu siÄ™ nagapostać w holu wejÅ›ciowym Benandanti Building.ZWIATAO CHWYTA DUSZ.PomyÅ›laÅ‚ o zdjÄ™ciu Bobby ego i Sary, które pojawiÅ‚o siÄ™ na Å›cianie domu na plaży.BÅ‚ysk.ZdjÄ™cie.ZdjÄ™cie w Å›wietle lampy bÅ‚yskowej.Powiedziano mu coÅ› tak gÅ‚oÅ›no, a on nie mógÅ‚ zrozumieć, co to takiego.PrzypomniaÅ‚sobie czasy swojej mÅ‚odoÅ›ci, kiedy pasjonowaÅ‚ siÄ™ pÅ‚ywaniem pontonem po rwÄ…cychgórskich rzekach i instruktor ciÄ…gle wrzeszczaÅ‚ mu coÅ› prosto w ucho.Problem polegaÅ‚na tym, że zarówno wtedy, jak i teraz ani nie sÅ‚yszaÅ‚, co siÄ™ do niego krzyczy, ani niewiedziaÅ‚, co robić.Sue-Marie Cassidy czekaÅ‚a przed klasÄ… w najkrótszej dżinsowej spódniczce, jakÄ…Jim kiedykolwiek widziaÅ‚, szerokim biaÅ‚ym skórzanym pasku i biaÅ‚ych butach.ByÅ‚ajeszcze bardziej wymalowana niż zazwyczaj, a jej wargi wyglÄ…daÅ‚y jak bÅ‚yszczÄ…ce,sÅ‚odkie ciemnoczerwone czereÅ›nie.%7Å‚uÅ‚a wielkÄ… porcjÄ™ gumy. DzieÅ„ dobry, panie Rook! powiedziaÅ‚a, machajÄ…c do niego. Ma pan cudownykrawat!Jim popatrzyÅ‚ na brÄ…zowo-srebrnÄ… pÅ‚achtÄ™, którÄ… pożyczyÅ‚ po imprezie nazakoÅ„czenie semestru od swojego greckiego przyjaciela Billa Babourisa jakieÅ› pięć lattemu i nigdy nie oddaÅ‚.ByÅ‚y na niej ruiny Akropolu, posÄ…g Wenus z Milo i inne greckiezabytki. NaprawdÄ™ ci siÄ™ podoba?Sue-Marie zÅ‚apaÅ‚a krawat i nieco go uniosÅ‚a. Jest taki jak pan, panie Rook.Klasyczny. To bardzo miÅ‚e z twojej strony, Sue-Marie, ale ja nie cierpiÄ™ tego krawata. O! To dlaczego pan go nosi? Ponieważ mój ulubiony, z motywem z obrazu Georges a Braque a, który uprawiaÅ‚kubizm jeszcze przed Picassem i byÅ‚ jednym z najlepszych malarzy abstrakcyjnych, jestpoplamiony sosem do spaghetti.ZapadÅ‚a cisza.Sue-Marie zamrugaÅ‚a raz, potem drugi i w koÅ„cu spytaÅ‚a: Czy ktoÅ› by siÄ™ poznaÅ‚?Jim wszedÅ‚ do klasy i uniósÅ‚ dÅ‚oÅ„, aby uciszyć swoich uczniów, którzy jak zwyklećwiczyli odbijanie piÅ‚ki i rapowali. W porzÄ…dku, siadajcie.ChcÄ™ was zawiadomić, że w Å›rodÄ™ rano na cmentarzuRolling Hills odbÄ™dzie siÄ™ pogrzeb Bobby ego i Sary.RozmawiaÅ‚em z doktoremEhrlichmanem i zgodziÅ‚ siÄ™ zorganizować nam autobus.Nie znaÅ‚em Bobby ego i Sary,ale wiem, jak bardzo byli lubiani i jestem pewien, że wszyscy bÄ™dziecie chcieli być napogrzebie.Stroje sÄ… dowolne, ale majÄ… wyrażać szacunek.Freddy.nie chcÄ™ ciÄ™ tamwidzieć w T-shircie, w którym byÅ‚eÅ› wczoraj. To caÅ‚kiem niewinna koszulka zaprotestowaÅ‚ Freddy. Jest na nim tylko napis:PIWO W SALI, GRANIE W SALONIE. MyÅ›lisz, że urodziÅ‚em siÄ™ dopiero wczoraj? Kiedy chodziÅ‚em do szkoÅ‚y, oznaczaÅ‚oto: CHLEJEMY OD FRONTU, W POKERA R%7Å‚NIEMY OD PODWÓRZA.Podejrzewam, że dziÅ› oznacza to samo. Nigdy by mi to nie przyszÅ‚o do gÅ‚owy mruknÄ…Å‚ Freddy. Jestem zszokowany. MogÄ™ siÄ™ ubrać na biaÅ‚o? spytaÅ‚a Ruby. Biel to chiÅ„ski kolor żaÅ‚oby. Przecież nie jesteÅ› ChinkÄ… wtrÄ…ciÅ‚ George. SkÄ…d wiesz, czy nie mam chiÅ„skich przodków? Bo jesteÅ› stuprocentowÄ… PortorykankÄ…
[ Pobierz całość w formacie PDF ]