[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po południu stoczonopozorowaną bitwę i w trakcie tego towarzyskiego spotkania Arden zostałmocno posiniaczony i potłuczony.Był przekonany, że przy chodzeniutrzeszczą mu wszystkie stawy.A to wszystko po walkach na kopie, po których też był już obolały.Toren znowu wysadził go z siodła i leżąc na ziemi, Arden byłprzekonany, że już nigdy nie zaczerpnie tchu, bo z pewnością ułomekkopii sterczy mu z piersi.Jednak tylko zaparło mu dech i w końcu znowuzaczął oddychać, chociaż z trudem.Toren podjechał do niego na swoim wielkim rumaku i spojrzał nabiednego kuzyna, który leżał na ziemi i gwiazdy wirowały mu przedoczami.Toren wyglądał jak rycerz z dawnych opowieści, poważny iszlachetny.W tym dniu Renne walczyli z Renne, gdyż wszyscy pozostali odpadliz konkurencji.Dease wysadził z siodła Belda, a Arden po raz pierwszypokonał Dease'a.Jednak Toren znowu zatriumfował.Nie miało żadnegoznaczenia to, że znacznie ustępował wagą wielu swoim przeciwnikom -był silny i zręczny, niesamowicie zręczny.Arden spojrzał na rzekę i zobaczył gromadzący się między jejbrzegami zmierzch, niczym czarna mgła podnosząca się z wody.- Zachowujesz się dość tajemniczo - rzekł Arden.- Wcale nie, kuzynie.Po prostu chcę, żebyś się z kimś spotkał, a taksię składa, że ta osoba również chce cię poznać.Co bardzo mnie dziwi,gdyż to niezwykle rozsądny człowiek.Arden próbował mu sprostać.- Jeśli jest taki rozsądny, to jak to możliwe, że jest twoimprzyjacielem?Toren roześmiał się.- Gdybyś tylko podczas turnieju był równie szybki z ripostą, kuzynie.- A gdybyś ty nie klapnął z taką gracją na tyłek, nie miałbym teraz naboku sińca mieniącego się wszystkimi barwami tęczy.Toren poślizgnął się podczas pozorowanej bitwy i Arden bez namysłuzasłonił kuzyna własnym ciałem przed potężnym ciosem miecza.Gdybyto nie było ćwiczebne ostrze, zostałby przecięty na pół.- Rycerz jest skromny i nie oczekuje pochwał za swoje czyny -zacytował Toren.Arden nie odpowiedział.Był zbyt obolały, a ponadto nagle uderzyłago niezwykłość tej całej sytuacji i zabrakło mu słów.Dokąd jechali?Toren był tuż obok niego.Arden podejrzewał, że kuzyn zaaranżowałspotkanie z jakimiś ładnymi dziewczętami, a przynajmniej taką miałnadzieję.Jednak nawet to nie poprawiło mu humoru.Przekonał się, żetrudno jest mu teraz przestawać z Torenem.Mimo to wciąż szukał jegotowarzystwa, traktował go przyjaznie i z szacunkiem.Jeszcze nigdy niedoznawał równie sprzecznych uczuć i nie wiedział co o tym sądzić.Przejechali przez rzekę po wąskim kamiennym moście, który wznosiłsię łukiem, dzięki czemu mogły przepływać pod nim łodzie.RzekaWynnd oraz jej dopływy były ważniejszymi szlakami od wielu lądowychdróg.Wodą przewożono wiele najrozmaitszych towarów.Toren zatrzymał konia na szczycie mostu i spojrzał na wstęgę rzeki,obramowaną przez wysokie topole oraz wierzby płaczące.Na trawie obubrzegów kwitły białe kwiatki, jak śnieżne zaspy zalegające tu i ówdziepod drzewami.Zachodzące słońce znikało za horyzontem, barwiąc niebo nazłolo-pomarańczowy i bladoniebieski kolor.Kilka wydłużonych chmurpłonęło jak stopiona miedz, odbijając się w wodzie.- Nie potrafię opisać, jak bardzo kocham tę ziemię - powiedział nagleToren, poważnym i pełnym uczucia głosem.Odwróciłsię do kuzyna.- Czyż nie jest piękna? Czy to nie cud, nie największeze wszystkich szczęście, że żyjemy na takim świecie?Arden odwrócił wzrok i skinął głową.Właśnie tym różnił się jegokuzyn od innych ludzi: był tak i żywy i spostrzegawczy.Arden zamknąłoczy i ujrzał Torena leżącego na murawie, ze strzałą w sercu.StrzałąDease' go.Otworzył oczy i kazał sobie myśleć o czymś innym.On także kochał tę ziemię, którą kiedyś władał jego ród.Nawet most,na którym stali, został wzniesiony kiedyś przez jednego z jegoprzewidujących przodków, na wysokość umożliwiającą ruch po rzece.Ita sama historia powtarzała się w każdym miejscu starego królestwa.Zamki i pałace, w których mieszkali, drogi, które kazali położyć.Zasadzone lasy.Wykopane kanały.Pola, na których wygrywano lubprzegrywano sławne bitwy, podczas których przodkowie zwyciężali lubginęli.Ayr, kraina między górami, płynęła w jego krwi - tak jak wezbrane nawiosnę rzeki niosły w swych brązowych wodach jej żyzną glebę.Spojrzał w niebo.Księżyc, zaledwie kilka dni przed pełnią, unosił sięnad lasem na wschodzie.Arden pomyślał, że taki kształt księżyca wksiążkach nieuchronnie jest zwany sierpowa-tym", chociaż nie wiadomodlaczego.Dease wiedziałby, albo Llyn - oni byli najlepiej wykształceni wrodzinie.Nie zapytał jednak o to.Nie chciał zakłócać tej pięknej, choćsmutnej chwili.Może ostami raz widział się z Torenem.Kuzyn spiął konia, przypomniawszy sobie o spotkaniu, a Ardenniechętnie pojechał za nim.Podążyli wzdłuż drugiego brzegu rzeki,powoli wjeżdżając w mrok.Staję dalej skręcili na trakt biegnącyszpalerem drzew, zwalniając w zapadających ciemnościach.Arden pogrążył się w milczącej zadumie, gdyż nagle przypomniałomu się tamto spotkanie na Letnim Wzgórzu.Przeważnie udawało mu sięo nim nie myśleć, jakby to był tylko sen, chwilowy kaprys wyobrazni, nicrzeczywistego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]