[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aowy, uczty, bale, konkursy muzyczne. Nie wiedziałem, \e Lord Rochester jest taki religijny  rzekł Aubrey, poniewa\ wkrólestwie, z którego pochodził, tylko dewotki i wieśniacy świętowali do\ynki.Tam, tak samo jak tutaj, obchodzono je pod koniec lata, dziękując bogom za dobry urodzaj i prosząc orównie pomyślne zbiory w nadchodzącym roku.Glyrenden roześmiał się. Nie jest Bynajmniej.Tutaj wszyscy jesteśmy poganami  a przynajmniej większość z nas.A Faren Rochester na pewno.We wschodnich królestwach do\ynki nie są świętem, leczraczej festynem.Myślę, \e spodoba ci się to. A więc jadę z wami? Oczywiście! Przecie\ jesteś moim uczniem, prawda? Musisz przywyknąć do bywania wszlacheckich domach  bo, uwierz mi, kiedy skończysz naukę, będą cię poszukiwalinajbogatsi ludzie na tym kontynencie.Aubrey odrzekł z uśmiechem: No có\, będąc u Cyrila, odwiedziłem pałac czy dwa i nie przyniosłem mu wstydu. Stary Cyril  rzekł Glyrenden z dziwnym naciskiem  nigdy nie zabrałby cię do miejsc,które mo\esz odwiedzić ze mną.Aubrey nie wiedział, co na to powiedzieć. No có\, nigdy nie zabrał mnie do Lorda Rochestera  tylko to zdołał wymyślić, ale towystarczyło; Glyrenden uśmiechnął się. Kiedy wyje\d\amy?  zapytała Lilith.Nadal wpatrywała się w talerz. Za tydzień.Lepiej wkrótce zacznijmy się pakować.Podniosła oczy. Nie mam nic ładnego, co mogłabym wło\yć na bal czy obiad u Lorda. Mój kochany aniele, mogłabyś tam pójść w łachmanach i zaćmiłabyś wszystkie innekobiety.Wzruszyła ramionami i znów wbiła wzrok w stół. Jednak tak się składa  ciągnął jej mą\  \e przewidziałem twoje zmartwienie.A na u\ytek Aubreya dodał: Kobiety robią tyle zamieszania wokół swoich sukni i fatałaszków.Aubrey pomyślał, \e jeszcze nigdy nie spotkał kobiety, która mniej przejmowałaby sięswoim wyglądem od Lilith, ale nie powiedział tego głośno.Czarodziej mówił dalej: Przeje\d\ając przez miasto, zamówiłem dla ciebie siedem sukni.Dostarczą je za czterydni.Będziesz wspaniale ubrana.I triumfalnie rozparł się na krześle, jakby czekał na gratulacje.Lilith obrzuciła gobeznamiętnym spojrzeniem. Zamówiłeś dla mnie siedem sukni? Tak. A jeśli mi się nie spodobają?Glyrenden zaśmiał się wesoło, jakby powiedziała coś niewiarygodnie zabawnego. Czy ja kiedykolwiek dałem ci coś, co ci się nie spodobało, moja śliczna?Zdawała się rozwa\ać tę kwestię. Tylko jedno  powiedziała w końcu.Znów podniósł kielich, tym razem w toaście na jej cześć. I w swoim czasie docenisz nawet to, moja droga.Nawet to.Aubrey nie miał pojęcia, o czym mówią, lecz miał wra\enie, \e to zbyt intymna rozmowa,aby prowadzili ją w obecności gościa.Pospiesznie przeprosił i odszedł.Glyrenden, wcią\obserwując \onę, tylko niedbale pomachał mu ręką, ale Lilith spojrzała na Aubreya z takpowa\ną i niezgłębioną miną, \e na moment stanął jak wryty.Potem mruknął coś pod nosem iopuścił pokój.Cztery dni pózniej dostarczono suknie, w czasie gdy Aubreya i Glyrendena nie było wdomu.Młody czarodziej wrócił pierwszy i znalazł w przedpokoju pudło, jeszcze związane sznurkami przez dostawcę.Poszedł do kuchni i znalazł tam Lilith, siedzącą bezczynnie przystole. Hej, nie wiesz, \e są tu ju\ twoje suknie?  zawołał do niej ze śmiechem. Nie jesteśpodniecona? Nie jesteś ciekawa? Nie chcesz zobaczyć, co zamówił dla ciebie mał\onek?Obrzuciła go chłodnym spojrzeniem. Dobrze  odparła. Potrzebny będzie nó\ do przecięcia sznurka. To wez nó\!  rzekł wesoło.Arachne, pomrukując pod nosem, odepchnęła go, kiedysięgał do szuflady i sama poszukała sztućca.Nó\, który mu wręczyła, był stępiony oddługotrwałego u\ywania, ale Aubrey uznał, \e wystarczy do przecięcia sznurka. Dziękuję!  rzekł z lekko ironiczną kurtuazją i przepuścił Lilith w drzwiach kuchni.Kiedy szła do przedsionka, kraj jej szarej sukni zamiatał grubą warstwę kurzu; butyAubreya zapadały się w nim po kostki. Czy w tym domu nie ma ani jednego czystego pomieszczenia?  narzekał, gdy dotarli dokufra. Nie mo\esz przymierzać nowych sukni tutaj, w przedpokoju.Ubrudzą się, zanim jewło\ysz. Mo\emy zanieść pudło do mojego pokoju  powiedziała. Tam jest dostatecznieczysto.Aubrey przymierzył się do pudła, ostro\nie podnosząc je za sznurki. Zbyt cię\kie?  zapytała Lilith.Chrząknął i zarzucił je sobie na ramię. Nie za bardzo  odparł z wymuszonym uśmiechem. Prowadz.Sypialnia znajdowała się na górze i nierówna powierzchnia stopni sprawiała mu sporykłopot.Sam kufer byt nie tyle cię\ki, ile nieporęczny; obijał się o ściany i o gardło niosącego,który zasapał się, zanim dotarł na piętro. Tędy  powiedziała i poprowadziła go korytarzem.Aubrey nigdy nie był w sypialni Lilith i Glyrendena, więc postawiwszy pudło, zzaciekawieniem rozejrzał się wokół.Pokój miał dziwny kształt, pięć ścian i wysoki sufitopadający skośnie ku łukowemu oknu.Był skromnie umeblowany  łó\ko nakrytewiśniową, aksamitną narzutą, umywalka, wysiedziany fotel oraz spora dębowa szafa.Przezotwarte okno wpadało chłodne powietrze, lecz niewiele światła, poniewa\ niemal całkowiciezasłaniała je gruba kurtyna bluszczu.Prawdę mówiąc, pnącza wchodziły przez parapet iwkradały się do wnętrza pokoju, pełznąc po chropowatych cegłach ku stojącemu pod ścianą,szerokiemu ło\u.Kilka pędów ośmieliło się nawet opleść wezgłowie i ananasowate zdobieniaczterech słupków łó\ka. Patrzcie!  wykrzyknął Aubrey. Jeszcze nigdy nie widziałem, \eby bluszcz wchodziłdo domu! Tylko na moją połowę łó\ka  odparła Lilith.Aubrey podszedł, \eby obejrzeć to z bliska.Gęste zielone pnącze były mocne i \ywe. Nie boisz się, \e kiedyś obudzisz się w środku nocy i stwierdzisz, \e ono cię dusi? zapytał pół\artem.Jej szybki uśmiech pojawił się i zniknął. Ja nie, Glyrenden  tak. A więc dlaczego pozwala, by bluszcz wchodził do pokoju? Nie pozwala.Wcią\ go przycina.Jednak on nadal rośnie. Chcesz, \ebym go przyciął? Nie sądzę, \eby Glyrenden wrócił do domu przed nocą.Podeszła do niego i na chwilę poło\yła dłoń na płaskich, sercowatych liściach. Nie  odparła. Lubię je.Stali tak przez chwilę, ramię w ramię; potem Aubrey odwrócił się. No tak!  oznajmił, nieco zbyt głośno. Zobaczmy, co kupił dla ciebie mą\. Przyklęknął obok pudła i przeciął sznurki, po czym odsunął się, pozostawiając Lilithprzyjemność sprawdzenia zawartości.Po chwili wahania pochyliła się i szybkim ruchempodniosła cię\kie wieko.Glyrenden istotnie zadbał o swoją \onę.Jeden po drugim, Lilith wyjmowała istneskarby  suknie z zielonego jedwabiu, czerwonej tafty, czarnego aksamitu.Kupił jej szale zfrędzlami, koronkowe rękawiczki oraz zgrabne satynowe pantofelki naszywane perłami.Ponadto emaliowane spinki do włosów, srebrne bransoletki, buteleczki perfum i słoiczkikosmetyków.Jedne po drugim, Lilith wykładała je na wiśniową kapę, a\ skończyła i spojrzałana nie.Wcale nie wyglądała na kobietę uradowaną hojnością mę\a [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Niffenegger Audrey Żona podróżnika w czasie (Miłoœć ponad czasem)
    Wilson Cathy Byłam żonš seryjnego mordercy
    Amy Tan Żona kuchennego boga
    Lewis Jennifer Żona za milion dolarów(1)
    Spencer Irene Żona Mormona
    Justiss Julia Zona dla dzentelmena (2)
    Sharon J. Smith The Young Activist's Guide to Building a Green Movement and Changing the World (2011)
    zarz%b9dzanie+ +zagadnienia+%2834+strony%29
    Christine D'Abo The Bond That Ties Us [EC] (epu
    Stewart Ian Wytwory rzeczywistosci Ewolucja umyslu ciekawego
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wielkikubel.opx.pl