[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Marzę.Rzeczywistość widziałem.Stała nam wszystkimprzed oczyma.Na sobie tylko, na własnym męstwie, na wierze w zwy-cięstwo pracy nad żywiołem wsparty był proletariat polski w ciągu dwulat.Z narodowego ciała więzy rwał, o rozkucie duszy narodowej siędopominał.Co rzeczywiste nie ginie.Siła ta trwa pod popiołem, zbroisię i rośnie; czy czekać chcecie znów, aż przyjdą lata, gdy życie krwiąpłacić będzie za naszą ospałość.To jest zasadniczy, jedyny fakt: świa-domość klasy pracującej uczynić duszą kraju, na niej wesprzeć gmachkultury niech wychowuje, hartuje, zbroi.Jest czyn nad miarę ludzką czyn do spełnienia.Narodzić się może naprawdę ta literatura, którabędzie silą dziejową.Tylko śmieć, tylko nie cofać się, nic drżeć, tylkoraz na zawsze skończyć z atmosferą samozachwytu i słabości.Zwia-domość klasy pracującej, powiecie mi, jakie to ciasne, gdzie dusza,gdzie jazń, gdzie walka pici, absolut? Zwiadomość klasy robotniczej! izarysowują się wam obrazy szare, nudne, szeregi martwych stronic zNASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG44ekonomii.Chcecie wiedzieć, czym jest ten ciasny, klasowo obcy wam,zatrważający świat.Ja nie umiem tworzyć pięknych słów.Myśl każdą sam przed sobąuzasadniam, ważąc ją długo.Przebyłem wiele dróg, po których dzisiajmyśl błądzi, zbadałem setki sylogizmów: cała ta książka to jest pa-miętnik tych wędrówek.Możecie jej nie czytać.Wolno wam o niejmilczeć.Wolno wzgardzić.Ale na prawość waszej własnej myśli za-klinam was, nie przeciwstawiajcie jej stęchłych frazesów, nie mówciemi komunałów, w których nigdy nie było krwi.Zwiadomość klasy robotniczej to nie jest żadna specyficzna poli-tyczna forma, żadna specjalna doktryna: to jest ruch żywych ludzi, dą-żących do przekucia społeczeństw nowoczesnych w organizmy samo-władnie rządzącej sobą pracy, do wyzbycia się wszystkiego, co pracąnie jest, niczym rozwoju biologiczno-ekonomicznego ludzkości niewzmaga, a na powierzchni życia się utrzymuje i warunki tego swegoutrzymania się uważa za istotę społeczeństwa, zadanie ludzkości,sens bytu.Myślimy dziś myślą tych ludzi, ich głowami: myśl naszaunosi się ponad pracą, nie wrasta w jej ciało, nie odtwarza jej kształtu.Człowiek musi dokonać wielkiej przebudowy myśli: urodziła się onana zależnej od pracy, posługującej się nią, lecz nie pracującej po-wierzchni stać się musi wzrokiem samym, widzeniem, rozumem iwolą pracujących.Zbliża się moment, w którym znajdzie się człowieksam oko w oko z bezmiarem i zrozumie, że sam z siebie musi wydobyćcel swego istnienia, miłość do niego, prawo swego życia, niezłomnąwolę, która je wykona.W złą godzinę wybrano się mówić o romanty-zmie.Idzie istotnie czas klasycznej, wielkiej jasności: czas pełnoletno-ści człowieka, pełniącego własną swą wolę, w słońcu własnej swej my-śli wy dzwigającego ponad otchłanie swobodny swój byt.Ale wątpię,aby o tej jasności mówili ci, dla których H.Sienkiewicz jest klasykiem.Jasność wasza!Znamy jej zródła i granice.Ciemnym był za czasów Augusta II.ten, komu się jakieś wizje apokaliptyczne dziejowego sądu i zatraty pogłowie snuły, jasnym ten, kto wbrew wszystkim mane tekel fares wi-dział jak na dłoni, czuł tłustą i świecącą gładzizną brzucha, że mimowszystko żyje się przecież.Czy zastanawialiście się, co i jak czują ginące narody? Czy sądzi-cie, że istotnie, jak w powieści Sienkiewicza przychodzą znaki i widmaostrzegawcze? Przeciwnie.Jasność, pogoda, słodycz rozlewają się wduszach.Już nie trzeba myśleć, nie trzeba pracować.Na widnokręguNASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG45nie ma żadnych zagadnień: wszystko jest zrozumiałe, dostępne, przej-rzyste.Ostatecznie nie ma takich warunków, w których człowiek niewidziałby przed sobą możliwości przeżycia tych lat, które mu zostały.Chyba by ziemia pod nogami zapadła.I gdy ziemia zdaje się zapadać,gdy zaczynają się pojawiać znaki, że może ona przestać wydawać ku-pony, listy zastawne, pensje miesięczne wtedy istotnie wydaje się, żewszystko ginie.Gdy to przechodzi, gdy znowu natura powraca do swo-ich praw, jest rzeczą oczywistą, że pomimo wszystko przeciętna kultu-ralna polska rodzina wyżyć zdoła, przeciętnie wychowa dzieci, któreznów, byle tylko różne formy renty nie zanikły, przeciętnie dalej żyćbędą czyli perspektywa całkiem jasna i niezamącona.Nic nie przed-stawia się tak jasno i przejrzyście, jak przyszłość bezużytecznychwarstw i ludzi: czas niczego od nich nie zażąda, oni jemu nic nie dadzą.Stąd nastrój pewności siebie, jasności, spokoju, nastrój pokrzepionychserc, wiara, że choćby tam nie wiem co, Marynia do Krzemienia wróci.Nazywa się to dziś plemienną mocą; jest tylko starczą beztroskliwo-ścią.I wielką musi być istotnie siłą w żywych warstwach narodu, jeżelisię jej parcie przedostaje nawet przez tę martwą atmosferę.Atmosferętę znamy od dawna i dławiła ona kraj całe trzydziestolecie.Powstałaona dzięki tym, którym nie wolno było nic z tego, co ma związek zgłębokimi, idącymi w przyszłość sprawami: nie wolno im było wi-dzieć, myśleć, chcieć; oni sami zaś zrobili odkrycie, że im i tak dobrze:wczuli się i wżyli w tę swoją prywatną jasność.Nie zazierała tu żadnazagadka, bo nikt się o nic nie pytał o tym mieli myśleć starsi tam,gdzie załatwia się wszystko a wy tu sobie żyjcie na pogodnym osie-dleniu, w tym oto prywiślańskim kraju.Stosunki całkiem helleńskie:wszystko przetworzone w jedną bez wydarzeń chwilę.I gdy się spłaci-ło daninę cieniom, można było wyznać, że chwila jest słoneczną.Lu-dzie, którzy studiowali Grecję na dywanowych deseniach i podziwialiw obrazach Siemiradzkiego, byli przekonani, że wszyscy oni reprezen-tują, jeżeli nie Helladę, to przynajmniej zachodnią kulturę: że jestOlimpem a przynajmniej już Wersalem ta tyjąca w słońcu Atlantydakapłonów.I znowu rzecz godna podziwu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]