[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przeszył ją chłód.Marekzarepetował broń - cichy trzask zabrzmiał głośno niczym wystrzał.Marek wsunął pistolet wdrobną dłoń Luise i zacisnął jej palce na kolbie.Ujął ją delikatnie za nadgarstek i zbli\ył jejrękę do swoich ust.- Chcę, \ebyś zabiła mnie, a potem siebie - powiedział łagodnie.- Prze\yliśmy więcejw ciągu jednego dnia ni\ inni w ciągu całego \ycia.Niech inni znoszą mierność i absurd,upajają się iluzjami.śycie jest odmianą szaleństwa, ale dzięki śmierci mo\emy zniknąć izawsze być razem, wolni.Aączy nas magia, której inni szukają całe \ycie, i nie jest wa\ne, \edziś umrzemy, bo \yliśmy naprawdę.Luise nie odezwała się słowem.Marek czekał, przyglądając się jej czule, po czymspytał:- Boisz się? Wolisz, \ebym ja to zrobił?Popatrzyła mu w oczy.Siła i gwałtowność Marka zawsze jej imponowały.- Pociągnij za spust - powiedział.- Czy nie mo\emy umrzeć jakoś mniej gwałtownie, mo\e za\yć pastylki? - spytałanagle Luise zmienionym głosem.- śyłem gwałtownie - rzekł.- Byłem partyzantem.Tylko tchórze łykają pastylki, kiedychcą umrzeć.Luise wsunęła pistolet do reki Marka.- Boję się - wyznała.Choć tak bardzo cię kocham, nie chcę umierać.Chcę \yć";Jest to fragment autobiograficznego opowiadania, które Luise napisała, kiedy samabyła w takim stanie, \e myślała o samobójstwie.Po wypadku samochodowym le\ałasparali\owana, bez nadziei na wyzdrowienie.I wtedy wróciły wspomnienia, z całąjaskrawością prze\yć.Przypomniała sobie, \e wtedy na pla\y w Tel Awiwie była gotowaumrzeć z Markiem, tylko w inny sposób.Czy Marek Hłasko chciał rzeczywiście umrzeć, czy odgrywał przed nią kolejną scenę,tego się nie dowiemy nigdy.Ale jego zgorzknienie nie było fałszem. Najwa\niejszy jestpomysł na \ycie -mówił Rozpędowskiemu.- Nie mamy pomysłu na \ycie".Opowiadał mu oryzykanckiej próbie sfingowania samobójstwa.Zmierć była obecna w jego myślach i w jegoutworach.Zmierć i pesymizm.Bał się śmierci i prowokował ją.A mo\e dlatego, \e się bał, toprowokował, \eby się z nią zmierzyć? Ta myśl go prześladowała.A\ raz podzielił się nią zmatką: Uderzyła mnie jedna rzecz: śmierć Wilhelma (Macha - B.S.) nastąpiła w tym samymdniu, w którym odbyła się msza na moją intencję.śeby to czasem nie była msza za dwóchnieboszczyków.Cha, cha, cha".Maria Hłasko zamawiała mszę w intencji syna, ilekroć była wCzęstochowie. Tubielewicz twierdził, \e w Izraelu Marek nosił przy sobie dwa rewolwery, na któremiał pozwolenie.Uzyskanie pozwolenia nie było trudne, jeśli się nie miało teczki kryminalneji nie było się alkoholikiem.Broń nosił równie\ w Niemczech.Marek kupił rewolwer -zdaniem Rozpędowskiego - w Londynie. Jak go przewiózł do Niemiec, jak udało mu sięchodzić z nim po mieście i pokazywać go ludziom, nie mając licencji, zostanie jegotajemnicą".W Londynie kupił te\ kremowy garnitur, kapelusz z szerokim rondem ikowbojskie buty.Strój wło\ył tylko raz, przejrzał się w lustrze, pospacerował po pokoju iwło\ył ubranie do szafy.Po wakacjach Luise powróciła do Stanów ju\ jako inna dziewczyna.Zerwałazaręczyny z narzeczonym z sąsiedztwa i odtąd wzdrygała się na myśl o banalnym,mieszczańskim szczęściu, jakie miało być jej udziałem.Rozpoczęła studiowanie sztukpięknych i - jak na prawdziwą artystkę przystało - wiodła nowe, wolne \ycie.Poznała wieluchłopców.Ju\ nie była pewna, czy chce jeszcze kiedykolwiek spotkać tego mę\czyznę, którybez zmru\enia oka wypija butelkę whisky, nosi rewolwer i pragnie za wcześnie umrzeć.Alepo roku, w maju I96O, ponownie przyjechała do Izraela i przeczytała w gazecie, \e przybyłatam Sonia Ziemann, by poślubić Marka Hlaskę.Luise nie mogła uwierzyć doniesieniomprasy.Jeszcze rok temu Marek opowiadał jej, \e kiedyś bardzo Sonię kochał, ale ona gozdradziła.Zapamiętała słowo zdrada", choćby dlatego, \e w Ameryce prawie się go nieu\ywa, a Marek często je powtarzał.Nie chciał Soni więcej widzieć.To ona, w co tak łatwouwierzyła, rekompensowała mu tamtą pora\kę - a tu taka niespodzianka! Kobieca zazdrośćprzywróciła dawne uczucie.Luise wyszła, \eby odszukać Marka, i zaraz się na niegonatknęła, niedaleko hotelu Hess.Na palcu miał ślubną obrączkę, mimo to zapewniał ją, \e niejest \onaty.Powtórzył kilkakrotnie: Znasz mnie.Nigdy nie poślubiłbym kobiety, która mniekiedyś zdradziła".Nie wiedziała, komu wierzyć, prasie czy człowiekowi, którego kochała, amo\e nadal kocha.Nie była pewna.Myślała, \e Marek kłamie, bo chce, by z nim poszła.Alekiedy minęło kilka tygodni, a on nadal był w Izraelu, podczas gdy Sonia dawno wyjechała,uwierzyła mu.Hłasko mówił w zasadzie prawdę.Nie wzięli z Sonią ślubu, bo ksiądz nie chciał im goudzielić, ale zło\yli przysięgę przed sobą.Odbyli podró\ poślubną" po Galilei i nało\yliobrączki.Właściwy ślub odbył się dopiero w Londynie w 1961 roku.Tego lata Luise z Markiem nie spotykali się ju\ ka\dego dnia jak rok temu, ale raz,dwa razy w tygodniu.W ka\dym razie, kiedy tylko Marek przyje\d\ał do Tel Awiwu.Czasem zostawał cały tydzień, a kiedy indziej nie było go kilka tygodni.Pracował wówczasjako kierowca cię\arówki w Galilei, \eby zarobić na \ycie.A Luise, po pierwszym szalonymlecie 1959 roku, podczas tych wakacji zainteresowana była równie\ chłopcami, którzy lubilitańczyć i bawić się, a nie jedynie tym, który miał zamiar obalać polski rząd".Hardof i tymrazem był zawsze pod ręką, zawsze w pobli\u
[ Pobierz całość w formacie PDF ]