[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przerzuciwszy kartk�, czyta�em dalej z rozdzia�u 6.: I odpowiadaj�c, Anio� rzek�:- Jest tu imieniem Raguel m��.a ten ma córk�.Sar�.Twoja ma by� wszystka maj�tnoS�jej i masz j� poj�� za �on�.Odpowiedzia� tedy Tobiasz i rzek�: S�ysz�, �e by�a wydana za siedmiu m�ów, a pomarli;alem i to s�ysza�, �e je czart zamordowa�.Otó� si� boj�, by snadx i mnie si� to nie sta�o.Rzek� mu tedy Anio� Rafael: Pos�uchaj mnie a poka���, którzy to s�, nad którymi czartprzemoc mo�e.Ci bowiem, którzy w ma��e�stwo tak wst�puj�, �e Boga od siebie.wyrzu-caj�, a swej luboSci tak dosy� czyni�, jako ko� i mu�, którzy rozumu nie maj�.nad tymiczart ma moc.Ale gdy j� ty pojmiesz, wszed�szy do �o�nicy, wstrzymuj�e si� od niej przez 3 dni, a ni-czym si� innym jedno modlitwami z ni� nie b�dziesz zabawia�.Zamkn��em Bibli� i spojrza�em na Sar�.Nigdy nie zapomn� jej w owym tragicznym momencie.Rozpacz i wstyd, wSciek�oS�, strachi ogromny, niepoj�ty ból wype�z�y z otch�ani tej demonicznej duszy, by zagra� po raz ostatnina twarzy zm�conym akordem dysonansów!Jak pantera rzuci�a si� ku mnie z drapie�nie zakrzywionymi palcami:- Ty �otrze pod�y! Podszed�eS mnie, zniszczy�eS, zdepta�eS i teraz jeszcze chcesz si� pastwi�nade mn�?Chwyci�em mocno zwini�t� do ciosu pi�S� i rozbroi�em:- Uspokój si�, wiedxmo! DziS to nasza noc ostatnia - jutro opuszcz� ten dom na zawsze.Lecz.niesp�dzisz wraz ze mn� tych paru godzin, których jeszcze nie dostaje do brzasku.Obmierz�o mi twetowarzystwo.Poniewa� zachowujesz si� jak megiera, zostawi� ci� sam� tam w salonie.Chc� odpo-cz�� tutaj sam nareszcie.Opieraj�c� si� zawlok�em niemal przemoc� wSród uporczywego szamo-tania si� do skrz�cej topiel� Swiate� sali.Potem, zamkn�wszy za ni� drzwi, wróci�em do sypialni i zrozstrojonymi walk� nerwami opar�em si� ci�ko o framug� okna, wpatruj�c si� w kiry nocy.Wtem rozpru� cisz� g�uchy, okropny, rozdzieraj�cy krzyk kobiety.By� tak przeraxliwy, takprzejmuj�cy, �e mimo wszystko wtargn��em z powrotem do salonu.Tu by�o ciemno.Przed chwil� jeszcze pokój zalany potokami Swiat�a, teraz nurza� si� w gru-bej po�mie nocy: pogas�y nagle elektryczne lampiony, zmierzch�y fantastyczne �yrandole.Krzyk usta� nagle i zapanowa�a g�ucha, duszna cisza.Przej�ty nieokreSlonym l�kiem, przynios�em z sypialni p�on�c� lamp�.Rwiat�o pad�o na es-trad� w g��bi.Na stopniach ostatnich le�a�a na wznak z rozkrzy�owanymi ramionami Sara.Z twarzy jej wykrzywionej okropnie uczuciem grozy patrzy�y na mnie zeszklone w bezruchuSmierci oczy; zgin�a momentalnie pod wp�ywem jakiegoS nieludzkiego przera�enia.97
[ Pobierz całość w formacie PDF ]