[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyby było tak, jak mówisz, GKP na pewno by to uchwycił.Nie,tu chodzi o coś innego.Bezpośrednia przyczyna leży, moim zdaniem, w niedoświadczeniu i wciąż zbyt małej wiedzy Pat.— No, wiesz! Teraz to już nic nie rozumiem.— Bo mimo wszystko nie traktujesz naszej Pat zbytpoważnie.Suche i techniczne pojęcia, takie jak: autonomiczny układ logiczny, ciągi węglowodorowe w kryształach z Wegi, impulsy, zasilanie itp.— nie pozwalają ci na widzenie w niej rzeczywiście myślącego układu.- Chyba masz rację.Wciąż mi się wydaje, że to takazabawka bez żadnego praktycznego sensu.Ale co to mado rzeczy?— A ma, ma, bo ja spróbowałem potraktować Pat włae w ten sposób i przyszło mi do głowy, że mogło sięw niej włączyć coś, co można by nazwać instynktem samozachowawczym.Po prostu jakby podświadomie, obając się zakłóceń, wolała zredukować do zera swoją39aktywność i tym samym na te dwadzieścia siedem sekunduniezależnić się w ogóle od zasilania.— Czyli rodzaj asekuracji?— Właśnie.Wiesz, już kilka razy w życiu zdarzyło misię marzyć o posiadaniu takich zdolności.Pomyśl tylko,z punktu widzenia Pat wykonała ona skok w czasie.Niewielki wprawdzie, bo wynoszący niecałe pół minuty, ale zawsze.Pojawia się śmiertelne niebezpieczeństwo, a tywyłączasz się powiedzmy na godzinę i przeskakujesz okreszagrożenia.Czy to nie fantastyczne?— To zależy.W przypadku dehermetyzacji statku, taki skok w czasie nie na wiele się zda.— Owszem, ale — nie ustępował Arg — może się zdarzyć mnóstwo sytuacji, w których tego rodzaju zdolności byłyby wybawieniem.— Twoja teoria nie bardzo mi trafia do przekonania.Upatruję przyczyn całej tej afery z Pat w jej kryształach.Przecież ich właściwości nie zostały dotąd do końca zbadane i tu się może kryć sedno całej zagadki.— Nie można wykluczyć i takiej możliwości, ale jazawsze chętniej szukam bardziej przyziemnych rozwiązań.— Zapewne nie wypada mi występować w roli arbitra,ponieważ jednak spór dotyczy mnie, pozwolę sobie wyrazić własną opinię.Nagłe włączenie się Pat do rozmowy nie zaskoczyłoastronautów, choć na początku w żaden sposób nie mogliprzyzwyczaić się do jej nagłych odzywek i wtrącania siędo dyskusji.Tym razem End zdobył się nawet na żartobliwą uwagę:— No, no, pobiłaś wszelkie rekordy wstrzemięźliwości:odezwałaś się dopiero w szóstej minucie naszej rozmowy— Chciałam wysłuchać do końca waszych racji, cóż,ż a d n a z wersji n i e zawiera wewnętrznych sprzeczności.Zastanawia mnie, dlaczego ludzie tak przepadają za stawianiem hipotez.Jeśli już jednak muszę opowiedzieć się za którąś z nich, wybieram wersję Arga.— Cała ta nasza dyskusja — przerwał pilot — jestdiabła warta.Możemy się spierać do jutra i zaręczam, żenie będziemy mądrzejsi niż dotąd.Chyba, że zmienimytemat.O, właśnie, powiedz Pat, co sądzisz o systemie zasilania?40— Myślę, że twoja opinia w tym względzie jest absolutnie słuszna.Równocześnie jestem pewna, że kiedy wrócimy z wyprawy, konstruktorzy będą dysponować zupeł-nie inną koncepcją zasilania.Ale to już nie dla mnie.— Jak to, nie dla ciebie? — zdziwił się astrobiolog.— Ano nie dla mnie.Określone minimum zasilania jestmi niezbędne zawsze, nawet przy zerowej aktywności.Jego zanik spowoduje natychmiastowe zniszczenie struktury ciągów i łączy moich niby-kryształów.Można wprawdzie bez trudu wytworzyć bardzo podobną strukturę, nie da się jednak odtworzyć całości nabytej i przetworzonej informacji, a także doświadczeń i sposobów, dzięki którym tę informację zdobywam.Wymiana systemu zasilania na całkowicie nowy pociągnie za sobą konieczność zrezygnowania na jakiś czas również ze wspomnianego minimum zasilania, a to oznacza oczywiście zniszczenie mojego jedynego, niepowtarzalnego „ja".Nowa Pat może być bardzo podobna do mnie, prawie identyczna, ale nigdy już nie będzie mną.— No, tak — mruknął End i poczuł jakiś nieprzyjemnychłodek między łopatkami.» *Teraz, kiedy czekała ich czteryipółmiesięczna monotonna podróż, coraz więcej czasu spędzali na rozmowach.Mimo dużego doświadczenia w obcowaniu z kosmosem, również i Arg po raz pierwszy znalazł się w sytuacji, kiedy na tak długo cały dosłownie wszechświat miał się skurczyć do rozmiarów ich statku.Wszystkie ekrany łączności zewnętrznej były martwe, świat zewnętrzny przestał dlanich istnieć, podobnie jak oni dla tego świata Zakrzywienie czasoprzestrzeni, jakie dawał ich TP uniemożliwiało jakimkolwiek falom zarówno przeniknięcie do statku jaki wydostanie się z niego.Na Ziemi dopiero rozpracowywano teoretyczne podstawy locji i łączności hiperprzestrzennej, nieograniczonej w efektywności sakramentalnym „c", czyli prędkością światła.Fakt ten nie stanowiłjednak dla załogi SG/tp/3 żadnej pociechy, gdyż nie byłosposobu, aby mogła skorzystać z tej łączności, nawet gdy-4!by przed jej powrotem skonstruowano w Układzie odpowiednie nadajniki.Już pod koniec pierwszego miesiąca podróży poczuliprzejmujące osamotnienie.Później pojawiło się przygnębienie, które dotknęło szczególnie astrobiologa.Pat coraz częściej usiłowała w rozmowach odwracać ich uwagę odstatku i monotonii wyprawy.Arg, najmniej podatny naprzygnębienie, szybko rozszyfrował nieskomplikowanągrę „pokładowego psychoanalityka" i starał się mu pomóc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]