[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ujrzy ruin� ducha, równego Bogu, który wSród n�dzy i rozpaczy upada, dr�y i skam-le.Któ� uczyni� to wszystko z�e? Któ� je wysnu� ze swego �ona? Sk�d si� pocz�o trz�sie-nie ziemi i burza na szlakach morskich? Azali� cz�owiek stworzy� jadowit� �mij� i pod�� hie-n�? Azali� on wymySli� Smier�?Skierujmy dusze nasze ku wznios�oSci! Idxmy za wzrokiem Fortunata.Oto wpatruje si� zeswej pieczary w najwy�sz� pot�g� ziemi, w najzawilsz� spraw� Swiata, w spraw� odrodzeniarodu ludzkiego.Widzi na brzegu morskich zalewisk pelikana, który b��ka si� nad falamii znosi dzieciom swym straw�.Jest on, jakoby znak hieroglificzny wszego �ywota, napisanyw chwili pocz�cia ziemi mi�dzy morzem a l�dem suchym.Mówi� dawne legendy, �e pelikankrwi� �y� swoich wskrzesza zabite dzieci, �e rozdziera dziobem pierS swoj�.Stamt�d wy-chodz�c, Fortunatus przejrza� wszystko, przemySla� wszystko.Widzia� w dumaniu szcz�Sli-wego ojca, któremu los da� koSci twarde, a w nich niepo�yty szpik.Widzia� go, jak si� do-czeka� siwizny syna, jak w nim po wtóre prze�y� dojrza�y �ywot, zamkn�� w pami�ci ogromzdarze�, od dziejów pierwszej mi�oSci a� do dziejów ostatniego z�udzenia.Z nich wysnu�niewzruszon� m�droS� m�sk�.Widzia� go, gdy si� doczeka� wnuka, i w jego szczebiocie trze-ci raz us�ysza� gwar� swego niemowl�ctwa.Widzia� go wreszcie zasz�ego w lata, w g��bok�, dobr� , jak mówi Pismo, staroS�, kiedyz wolna, a ch�tnie i z.pociech�, stawa� si� jakoby rol� nisk� i p�ask�; gruntem spokojnymi niemym, próchnic�, glin� i piachem bez imienia, w który wrastaj� korzeniami roz�o�yste,szumi�ce drzewa.Z niego idzie w gruby Sniat, w t�gie konary i w owe gibkie ga��zie, w lot-ne, poSwistne za ka�dym wietrzykiem rózgi i witki - sok �ywota.Widzia� go, gdy si� w g�u-chej tajemnicy przed reszt� ludzi k�oni� do snu wiecznego i ch�tnie marzy� o wypoczynkuw Smierci, nad którym unasza� si� b�dzie gwar i szczebiot pokole�.Widzia� t� jego chwil�,kiedy znu�ony d�ugoSci� a niskoSci� zabiegów i zdobyczy �ywota zapragn�� odpocz�� i usn��183t�go.Po�o�y�, jako Jakub patriarcha, spracowane i os�ab�e nogi na �o�u i nie wstawa� ju�,lecz na wieki umrze�.Katodos Persefony!.Ale wnet wspomnia� mu si� inny.Tamten, dojrza�ych lat, któremugrozi rozstanie z synkiem male�kim.Patrzy nieszcz�sny ojciec na bia�e kude�ki swego je-dynaka, na okr�g�e r�czki i nogi, na ma�e barki, które b�d� musia�y dxwiga� wszystk� nie-dol� �ycia, wszystkie jego m�czarnie, zbrodnie, krzywdy, widziane i prze�yte w ci�gu ubie-g�ych lat.Wdycha oddech bezwonny, przenika wzrokiem krynice oczu, pi�knoSci� równegwiazdom Swiec�cym po nocach.Przytula do ust jasne czó�eczko, w którym przegl�daj�si� mySli m�odociane na obraz bia�ego ob�oku, kiedy stoi nad toni� jeziora w górach, dokoSci piersiowych przyciska g�ówk�, jakby j� pragn�� wgnieS�, wprowadzi� na powrót wewn�trznoSci �y� swoich, wtuli� ca�ego w serce rozszarpane od boleSci i z nim razem ujS�w zaSwiaty, na pagórki wiecznoSci.Widzi z pieczary swej Fortunatus nieszcz�Sliwego, kie-dy dojrza� ju� Smier� id�c� ku wezg�owiu i bawi si� po raz ostatni r�czkami dzieciny swo-jej, zlewa na� b�ogos�awie�stwo, jak mówi Pismo, piersi i �ywota, a ona krekorze i g�dzioliweso�o jak ptaszek w wiosenne rano, pyta si� o n�dzne rzeczy bie��cej godziny, nic a nicnie wiedz�c, jaka to r�ka nad ni� si� wznosi.Nie móg� doczeka� pi�tej rocznicy urodzinswego jedynaka, jako ów Hektor, który w szyszaku bojowym, syna drogiego ca�uj�c i piesz-cz�c r�koma, mówi� modlitw� do Zeusa i bogów: Niech o nim kiedyS powiedz�: O wieleby� lepszym od ojca.Któ� stworzy� dzieje tamtego �ywota? Azali ta sama r�ka tworzy dobro i z�e? Czemu tak bezrachuby skrzywdzony jest umieraj�cy na korzyS� szcz�Sliwego Jakuba? Jaka� to nagroda nie-bios okupi boleS� opuszczenia bezsilnego dziecka, stracenia go z oczu, wydarcia z ramion?Có� jest gorszego pod s�o�cem nad ow� przepaS� cierpie� ojcostwa? PuSci� samotne ch�o-pi�tko w Swiat ow�adni�ty przez krokodyle i skorpiony, na l�d, w który uderza niespodzianetrz�sienie ziemi, na morze, które gonitwa wszechwichrów zamienia na bezrozumnego kata.MySle� konaj�c, �e pójdzie samo jedno pomi�dzy zbiry ludzkie, �e je bezbronne otocz� prze-m�drze, chytrze ukryte, niezbadane choroby - tr�d i syfilis, ospa i tyfus, �e stokro� gorsze odchorób otocz� je zbrodnie ludzkie, nieprzeliczone wymys�y �ajdactwa, co si� ju� form� �ywo-ta sta�y, rozuzdane chuci i brudy.MySle�, �e czystymi oczyma, w których zamkni�ty jest fir-mament niewinnoSci, b�dzie widzia�o ow� walk� zbójców ze zbójcami, �e z czasem staniesi� samo jedn� wi�cej sztuk� jakiejS gromady.Oto powiedzia� w duchu swym Fortunatus, �e z�em jest ojcostwo i rodzenie.Zaprzysi�g�przed swoj� dusz�, �e nie chce mie� syna, �e zamordowa�by zrodzonego wpoSród grzechów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]