[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Å›oÅ‚nierz frontowydoÅ›wiadcza przera\enia, paniki, gniewu, \alu, zagubienia, poczucia bezsiÅ‚y, nieprzydatnoÅ›cina skalÄ™ nieznanÄ… zwykÅ‚emu czÅ‚owiekowi i te uczucia wyciskajÄ… z niego energiÄ™ i odpornośćpsychicznÄ… jak wodÄ™ ze Å›ciÅ›niÄ™tej gÄ…bki.Wojskowi psychiatrzy przygotowali oficjalny raport na ten temat, zatytuÅ‚owanyCombat Exhaustion (Wyczerpanie walkÄ…), w którym czytamy.Nie zdarza siÄ™ coÅ› takiego, jak przyzwyczajenie do warunków frontowych.Ka\dachwila spÄ™dzona na froncie stwarza wielkie obciÄ…\enie psychiczne o takiej intensywnoÅ›ci, \epo jakimÅ› czasie, wprost proporcjonalnym do intensywnoÅ›ci prze\yć i dÅ‚ugoÅ›ci okresuwystawienia na nie, dochodzi do zaÅ‚amania nerwowego [.] Konieczność ewakuowania z liniifrontu ludzi z zaburzeniami psychicznymi jest równie nieunikniona, jak tych z cielesnymiranami od odÅ‚amków i pocisków [.] WiÄ™kszość ludzi nie nadaje siÄ™ do walki po spÄ™dzeniu nafroncie stu czterdziestu do stu osiemdziesiÄ™ciu dni.Panuje zgoda co do tego, \e \oÅ‚nierzosiÄ…ga szczyt swoich mo\liwoÅ›ci w ciÄ…gu pierwszych dziewięćdziesiÄ™ciu dni, po czym jegoefektywność spada w sposób ciÄ…gÅ‚y, a\ do punktu krytycznego, po osiÄ…gniÄ™ciu którego stajesiÄ™ bezu\yteczny jako \oÅ‚nierz.40Trzeciego stycznia 1945 roku kompania E miaÅ‚a za sobÄ… dwadzieÅ›cia trzy dni nafroncie w Normandii, siedemdziesiÄ…t osiem w Holandii i piÄ™tnaÅ›cie w Belgii, w sumie stopiÄ™tnaÅ›cie dni walki.Statystycznie kompania zaczynaÅ‚a siÄ™ wiÄ™c zbli\ać do krawÄ™dzizaÅ‚amania, które mogÅ‚o nadejść w ka\dej chwili.Niemiecka piechota nie zaatakowaÅ‚a ani tej nocy, ani potem rano.Sanitariusze zajÄ™lisiÄ™ rannymi.CiaÅ‚a zabitych pozostaÅ‚y tam, gdzie dopadÅ‚a ich Å›mierć - le\aÅ‚y kilka dni,zamarzniÄ™te na kość.WróciÅ‚ porucznik Dike.Sytuacja zaczęła siÄ™ normalizować.PiÄ…tego stycznia kompania E zostaÅ‚a przeniesiona do odwodów puÅ‚kowych napoÅ‚udnie od Foy.Tam dwóch ludzi, peÅ‚niÄ…cy obowiÄ…zki dowódcy batalionu i sier\ant - szefkompanii, zajęło siÄ™ równolegle tym samym problemem - kadrÄ… oficerskÄ… kompanii.Winters wspomina: PatrzyÅ‚em na mÅ‚odszych oficerów mojej starej kompanii i niemogÅ‚em opanować zgrzytania zÄ™bami.Poruczników mieliÅ›my po prostu do kitu.Nie miaÅ‚emdo nich zaufania.Tylko co, do jasnej cholery, mogÅ‚em na to poradzić?WiedziaÅ‚, \e bÄ™dzie miaÅ‚ szczęście, jeÅ›li w ogóle zdoÅ‚a uzupeÅ‚nić stan kadry dopeÅ‚nego etatu, ale nie miaÅ‚ \adnego wpÅ‚ywu na poziom nowych.To bÄ™dÄ… ludzie prosto zkraju, po poÅ›piesznym przeszkoleniu, które jak sam wiedziaÅ‚ ze swego doÅ›wiadczenia w\aden sposób nie przygotowywaÅ‚o ich na to, co tu zastanÄ….Mieli prosto z marszu objąćstanowiska dowódcze na froncie i z miejsca wejść do walki, o której nie mieli pojÄ™cia.Odowódcy kompanii miaÅ‚ zdanie równie zÅ‚e, co o jego podwÅ‚adnych: Dike trafiÅ‚ do nas jakofaworyt kogoÅ› wysoko postawionego w dowództwie dywizji.MieliÅ›my zwiÄ…zane rÄ™ce.Winters nie widziaÅ‚ perspektyw szybkiego rozwiÄ…zania tego nabrzmiaÅ‚ego problemu.Tymczasem zaÅ› przypomniaÅ‚ sobie starÄ… wojskowÄ… maksymÄ™, w myÅ›l której podoficerowiestanowili krÄ™gosÅ‚up ka\dej armii.40Cytat za Johnem Keeganem, The Face of Battle, New York, 1976, s.335-336.Zanim wezwaÅ‚ ich na odprawÄ™, zgÅ‚osiÅ‚ siÄ™ do niego sier\ant - szef kompanii, Lipton, ipoprosiÅ‚ o chwilÄ™ rozmowy na osobnoÅ›ci.Winters wyznaczyÅ‚ mu spotkanie w lesie koÅ‚ostanowiska dowodzenia batalionu, wieczorem.Kiedy siÄ™ spotkali, Lipton zwierzyÅ‚ siÄ™ z obaw o stan kadry oficerskiej kompanii i jegowpÅ‚yw na skuteczność bojowÄ…, przedstawiajÄ…c diagnozÄ™ niemal sÅ‚owo w sÅ‚owo zgodnÄ… zprzemyÅ›leniami samego Wintersa.OpisaÅ‚ sposób dowodzenia - czy raczej unikaniadowodzenia - Dike'a, ze wszystkimi obciÄ…\ajÄ…cymi go szczegółami, a swoje opowiadaniezakoÅ„czyÅ‚ sÅ‚owami: Porucznik Dike bÄ™dzie kosztowaÅ‚ kompaniÄ™ wielu zabitych, paniekapitanie.Winters wysÅ‚uchaÅ‚ cierpliwie wszystkiego, zadaÅ‚ kilka pytaÅ„, ale nie podzieliÅ‚ siÄ™ znim wÅ‚asnymi przemyÅ›leniami na ten temat.NiedÅ‚ugo potem dostali uzupeÅ‚nienia.John Martin mówiÅ‚: Nie mogÅ‚em uwierzyć.NiemogÅ‚em uwierzyć w to, \e po prostu dadzÄ… nam uzupeÅ‚nienia iwypchnÄ… z powrotem na frontpo tym wszystkim.MiaÅ‚em nadziejÄ™, \e.Jezu, nie wiem, \e nas gdzieÅ› stÄ…d zabiorÄ…, dadzÄ…odpocząć, przebrać siÄ™ i choć raz wysuszyć, czy coÅ› takiego.Ale nie, macie uzupeÅ‚nienia i»No, chÅ‚opaki, idziemy«.I to nie bronić linii frontu, tylko do ataku!MiaÅ‚ racjÄ™.Ich las tworzyÅ‚ podkowÄ™ wokół wsi Foy.W ataku 3 stycznia Amerykanieopanowali prawe ramiÄ™ litery U, teraz przyszedÅ‚ czas na opanowanie reszty.DziewiÄ…tego stycznia kompania uczestniczyÅ‚a w operacji oczyszczania lasu na zachódod Foy z niedobitków niemieckiej obrony.PokonujÄ…c z rzadka napotykany sÅ‚aby opór,kompania osiÄ…gnęła wyznaczonÄ… rubie\ i okopaÅ‚a siÄ™ na noc.W pewnej chwili wÅ›ródkonarów wybuchÅ‚ jeden, po nim drugi i nastÄ™pne pociski artyleryjskie.Na stanowiskakompanii spadaÅ‚a jedna nawaÅ‚a ogniowa za drugÄ…
[ Pobierz całość w formacie PDF ]