[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Allie nie zeszÅ‚a na dół.Pianino Sheba żegnaÅ‚o go wyszczerzonymiżółtymi zÄ™bami klawiszy.WyszedÅ‚ na dwór i zarzuciÅ‚ sakwÄ™ na grzbiet muÅ‚a.CzuÅ‚, jak cośściska go w gardle.MógÅ‚ umknąć puÅ‚apki, ale miaÅ‚ niewielkÄ… szansÄ™.ByÅ‚ w koÅ„cu intruzem.MijaÅ‚ pozamykane, zastygÅ‚e w oczekiwaniu budynki, czujÄ…c oczy, które obserwowaÅ‚ygo przez pÄ™kniÄ™cia i szpary.CzÅ‚owiek w czerni odegraÅ‚ w Tuli rolÄ™ Boga.Czy stanowiÅ‚o totylko przejaw kosmicznego poczucia humoru, czy też wynikaÅ‚o z desperacji? To pytanie niebyÅ‚o pozbawione znaczenia.Za jego plecami rozlegÅ‚ siÄ™ wysoki Å›widrujÄ…cy krzyk i nagle otworzyÅ‚y siÄ™ jakieÅ› drzwi,z wnÄ™trza wysypali siÄ™ ludzie.PuÅ‚apka zostaÅ‚a zatem zastawiona.Mężczyzni w dÅ‚ugich kalesonach i mężczyzni w brudnych drelichach.Kobietyw spodniach i spÅ‚owiaÅ‚ych sukienkach.Nawet dzieci drepczÄ…ce w Å›lad za rodzicami, i w każdejrÄ™ce drewniany koÅ‚ek albo nóż.Jego reakcja byÅ‚a automatyczna, natychmiastowa, wpojona.ObróciÅ‚ siÄ™ na piÄ™cie, rÄ™cesame wyciÄ…gnęły rewolwery z kabur.Pod palcami czuÅ‚ ich ciężkie pewne rÄ™kojeÅ›ci.PierwszabyÅ‚a Allie; to oczywiÅ›cie musiaÅ‚a być Allie.ZbliżaÅ‚a siÄ™ do niego z przerażonÄ… twarzÄ… i bliznÄ…,której zachodzÄ…ce sÅ‚oÅ„ce nadaÅ‚o piekielny odcieÅ„ purpury.ZobaczyÅ‚, że wziÄ™li jÄ… jakozakÅ‚adniczkÄ™; zza jej ramienia wyzieraÅ‚a wykrzywiona w grymasie twarz Sheba, podobnego dofamulusa czarownicy.ByÅ‚a jego tarczÄ… i ofiarÄ….Rewolwerowiec zobaczyÅ‚ to wszystko jasnoi wyraznie w zastygÅ‚ym nieÅ›miertelnym Å›wietle sterylnego spokoju.- Trzyma mnie! - usÅ‚yszaÅ‚ jej krzyk.- O Jezu, nie strzelaj! Nie! Nie!Jego rÄ™ce jednak znaÅ‚y rzemiosÅ‚o.ByÅ‚ ostatnim ze swojego plemienia i nie tylko jegousta znaÅ‚y WysokÄ… MowÄ™.Rewolwery zagraÅ‚y ciężkÄ… atonalnÄ… muzykÄ™.Jej usta zatrzepotaÅ‚y,ciaÅ‚o osunęło siÄ™, rewolwery wypaliÅ‚y ponownie.GÅ‚owa Sheba odskoczyÅ‚a do tyÅ‚u.ObojerunÄ™li w pyÅ‚.PosypaÅ‚y siÄ™ na niego drewniane koÅ‚ki.Rewolwerowiec zatoczyÅ‚ siÄ™ i zasÅ‚oniÅ‚.Jeden,z wbitym gwozdziem, zahaczyÅ‚ go o ramiÄ™ i skaleczyÅ‚ do krwi.Mężczyzna z zarostem napoliczkach i plamami potu pod pachami skoczyÅ‚ na niego, trzymajÄ…c w Å‚apie tÄ™py kuchennynóż.Rewolwerowiec poÅ‚ożyÅ‚ go trupem i zÄ™by napastnika zadzwoniÅ‚y gÅ‚oÅ›no, gdy uderzyÅ‚podbródkiem o ziemiÄ™.- SZATAN! - wrzasnÄ…Å‚ ktoÅ›.- PRZEKLTY! OBALCIE GO NA ZIEMI!- INTRUZ! - zawoÅ‚aÅ‚ ktoÅ› inny.PosypaÅ‚y siÄ™ kolejne kije.Nóż odbiÅ‚ siÄ™ od jego buta.-INTRUZ! ANTYCHRYST!Rewolwerowiec przebijaÅ‚ siÄ™ przez Å›rodek tÅ‚umu, cofajÄ…c siÄ™ przed padajÄ…cymi ciaÅ‚ami.Jego rÄ™ce wybieraÅ‚y cele ze zÅ‚owrogÄ… akuratnoÅ›ciÄ….Kolejni dwaj mężczyzni i kobieta padli naziemiÄ™, a on przebiegÅ‚ przez lukÄ™, która po nich zostaÅ‚a.PoprowadziÅ‚ rozgorÄ…czkowany pochód przez ulicÄ™ w kierunku rozchwierutanegosklepu i warsztatu fryzjerskiego, naprzeciwko baru Sheba.WspiÄ…wszy siÄ™ na drewnianychodnik, odwróciÅ‚ siÄ™ i posÅ‚aÅ‚ ostatnie naboje w nacierajÄ…cÄ… gromadÄ™, z tyÅ‚u leżeli ukrzyżowaniw pyle Sheb, Allie i inni.Nikt nie zawahaÅ‚ siÄ™ ani nie cofnÄ…Å‚, choć każdy jego strzaÅ‚ byÅ‚ Å›miertelny i choćrewolwery widzieli zapewne tylko na ilustracjach w starych, bardzo starych czasopismach.WycofywaÅ‚ siÄ™, poruszajÄ…c ciaÅ‚em niczym tancerz i uchylajÄ…c siÄ™ przed fruwajÄ…cymipociskami.IdÄ…c, zaÅ‚adowaÅ‚ ponownie rewolwery z szybkoÅ›ciÄ…, którÄ… wpojono niegdyÅ› jegopalcom, Å›migajÄ…cym miÄ™dzy cylindrami i taÅ›mÄ… z nabojami.Gromada zbliżyÅ‚a siÄ™ do chodnika,a on wszedÅ‚ do sklepu i zatrzasnÄ…Å‚ za sobÄ… drzwi.Wielka wystawowa szyba po prawej stroniepÄ™kÅ‚a i do Å›rodka wpadli trzej mężczyzni.Ich twarze byÅ‚y pozbawionymi uczuć twarzamizelotów, w oczach pÅ‚onÄ…Å‚ Å›wiÄ™ty ogieÅ„.ZastrzeliÅ‚ ich wszystkich i chwilÄ™ pózniej do sklepuwskoczyli dwaj nastÄ™pni.Rażeni pociskami, zawiÅ›li na sterczÄ…cych odÅ‚amkach szkÅ‚a, tarasujÄ…cotwór.Drzwi zatrzeszczaÅ‚y i zatrzÄ™sÅ‚y siÄ™ pod naporem tÅ‚umu.Nagle usÅ‚yszaÅ‚ gÅ‚os SylviiPittston.- ZABÓJCA! WASZE DUSZE! ROZSZCZEPIONE KOPYTO!Zawiasy oderwaÅ‚y siÄ™ i drzwi runęły z gÅ‚uchym klaÅ›niÄ™ciem do Å›rodka, z podÅ‚ogi wzbiÅ‚siÄ™ pyÅ‚.Zaatakowali go mężczyzni, kobiety i dzieci, w powietrzu fruwaÅ‚a Å›lina i szczapydrewna.OpróżniÅ‚ oba magazynki, ludzie Padali jak krÄ™gle
[ Pobierz całość w formacie PDF ]