[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zerknąłem za siebie, sprawdzając,czy teren nadal jest czysty, i ledwo uniknąłem przewrócenia wazy wyglądającej na bardzo kosztowną, wktórej stal bukiet artystycznie zaaranżowanych martwych gałęzi.Zastanawiałem się, czy w ogóle żyją tuprawdziwi ludzie.A co więcej, czy mieszka tu ktoś, kto nosi ten sam rozmiar co ja.Po lewej stronie zaczynał się kolejny mroczny korytarz.Po prawej masywne ciemne schody, któreprzypominały miejsce zbrodni z gotyckiego horroru.Przez chwilę biłem się z myślami, aż zdecydowałem siępójść na górę.Gdybym był bogatym facetem mieszkającym w Minnesocie, urządziłbym sypialnie na piętrze.Bo ciepło wędruje do góry, więc łatwiej byłoby je ogrzać.Schody doprowadziły mnie do następnego korytarza.Palce u stóp płonęły mi w zetknięciu z miękkimdywanem; powoli wracało w nich czucie.Ból był dobry.Oznaczał, że do stóp nadal dociera krew.- Nie ruszaj się!Kobiecy głos zatrzymał mnie w pół kroku.Nie było w nim słychać strachu, więc pomyślałem, że jegowłaścicielka musi celować do mnie ze strzelby.Obcy, a do tego goły facet stał pośrodku jej domu nicdziwnego.Nie przejąłem się tym, moje serce bilo zupełnie normalnym rytmem.Boże, jak brakowało miadrenaliny!Odwróciłem się.To była dziewczyna.Generalnie zabójczo piękna, klasyczna pożeraczka męskich serc, z ogromnymibłękitnymi oczami, częściowo ukrytymi za postrzępioną blond grzywką.Coś w jej postawie mówiło, że jestświadoma swojej atrakcyjności.Kiedy otaksowała mnie wzrokiem od góry do dołu, poczułem, jakbymzostał osądzony i uznany za niewystarczająco dobrego.Spróbowałem się uśmiechnąć.- Cześć.Przepraszam.Jestem nagi.- Miło mi cię poznać.Jestem Isabel odpowiedziała. Co robisz w moim domu?Na to pytanie nie miałem tak naprawdę żadnej dobrej odpowiedzi.Na parterze rozległ się łomot zatrzaskiwanych drzwi.Oboje drgnęliśmy i rzuciliśmy się do poręczy,żeby poznać przyczynę hałasu.Serce zaczęło mi walić jak oszalałe i z zaskoczeniem stwierdziłem, że czujęstrach a więc jednak odczuwam cokolwiek po długim czasie emocjonalnego odrętwienia.Nie mogłem sięruszyć.- O mój Boże! U dołu schodów pojawiła się kobieta.Patrzyła na mnie z osłupieniem przezpręty balustrady.Przeniosła wzrok na Isabel. O mój Boże.Co, do&Miałem zginąć z rąk dwóch pięknych dam.I na dodatek kompletnie goły.- Mamo! warknęła Isabel. Mogłabyś się tak nie gapić? To chore!Zarówno jej matka jak i ja zamrugaliśmy z kompletnego zdumienia.Nagle Isabel przysunęła się do mnie i przechyliła przez barierkę.- Czy w tym domu można mieć choć trochę prywatności?! zawołała.Jej matka w końcu otrząsnęła się z szoku.Jeszcze wyższym głosem niż córka zarządała:- Droga Isabel Rosemary Culpeper, czy ty w ogóle zamierzasz mi wyjaśnić, co robi ten nagichłopak pod moim dachem?- A jak myślisz? odparowała Isabel. Jak sądzisz, co ja tu robię z gołym facetem? Czy doktorCarrotnose nie ostrzegał cię, że mogę zacząć wyrażać swoją frustrację, jeśli nadal będzieszmnie ignorować? Cóż, proszę bardzo, mamo! Oto ja i moja frustracja! Tak jest, gap się dalej!Mam nadzieję, że ci się podoba! Nie wiem, dlaczego zmuszasz mnie i ojca do udziału w terapii,jeśli nie zamierzasz nawet słuchać tego, co lekarz ma do powiedzenia.No już, ukarz mnie zaswoje błędy!- Ależ, dziecko& - odezwała się jej matka znacznie cichszym tonem. Ale to jest&- Przynajmniej nie stoję na jakimś rogu i nie oddaję się za pieniądze! wrzasnęła Isabel.Zwróciła się do mnie, a jej twarz błyskawicznie złagodniała.Głosem milion razy słodszympowiedziała: - Kotku, nie chcę, żebyś był świadkiem takich scen.Może wrócisz do sypialni?A myślałem, że to tylko ja jestem aktorem w swoim własnym życiu.Jej matka potarła czoło dłonią, starając się nie patrzeć w moim kierunku.- Proszę cię, córeczko, po prostu mu powiedz, żeby włożył cos na siebie, zanim twój ojciecwróci do domu.Tymczasem ja pójdę zrobić sobie drinka.Nie chcę go już więcej widzieć.Niezniosę tego.Gdy jej matka się odwróciła, Isabel złapała mnie za ramię jej dotyk był jak porażenie prądem izaciągnęła mnie korytarzem do jednego z pomieszczeń.Okazało się, że to łazienka, cała w czarno-białychkafelkach, z gigantyczną wanną na rzezbionych nóżkach, zajmującą większość przestrzeni.Isabel wepchnęła mnie tam z taka siłą, że omal nie wpadłem do wanny, a potem zamknęła za namidrzwi.- Co ty, do diabła, robisz w ludzkiej postaci tak wcześnie? zażądała odpowiedzi.- Wiesz, kim jestem? zapytałem.To było głupie pytanie.- Błagam powiedziała głosem ociekającym pogardą, co wydało mi się cholernie podniecające,bo wcześniej nikt ale to nikt nie mówił do mnie w taki sposób. Albo jesteś nowympodopiecznym Sama, albo przypadkowym zboczeńcem, który cuchnie jak pies.- Sam& ? Ale Beck& - zacząłem.- Już nie Beck.Od dziś Sam poprawiła mnie Isabel. Zresztą to nie ma znaczenia.Jedyne, cosię liczy, to to, że jesteś goły, w moim domu, a tak naprawdę jeszcze powinieneś być wilkiem.Dlaczego, do cholery, nie jesteś już wilkiem? Jak się nazywasz?Przez jedną szalona chwilę miałem ochotę powiedzieć jej prawdę.ISABELPrzez moment wyglądał tak, jakby umknął myślami gdzieś indziej, w jakieś zapomniane miejsce.Tobył pierwszy przejaw emocji, jaki zauważyłam na jego twarzy.A potem na jego usta powrócił ten samironiczny grymas.- Cole przedstawił się.Jakby obdarzał mnie jakimś prezentem.Nie miałam zamiaru go przyjąć.- No więc dlaczego nie jesteś teraz wilkiem, Cole?- Bo inaczej nie mógłbym cię poznać?- Pięknie skwitowałam ostro, ale jednocześnie poczułam jak wargi same wyginają mi się wniechcianym uśmiechu.Wiedziałam wystarczająco dużo na temat flirtowania z przyzwyczajenia, żeby rozpoznać, jak ktoś torobi.A on był pewnym siebie draniem w ogóle nie wstydząc się swej nagości, chwycił reling nad wanną istał sobie tak, wyprężony apetycznie, ani na chwilę nie spuszczając ze mnie wzroku.- Dlaczego okłamałaś swoją mamę? zapytał. Czy postąpiłabyś tak gdybym był brzuchatymagentem nieruchomości zamienionym w wilkołaka?- Wątpię.Z natury wredna ze mnie istotka. A w myślach dodałam: Za to od urodzenia jestemzagorzałą fanka takich mięśni, jakie napinają się właśnie na twoich barkach i klatcepiersiowej.Starałam się utrzymywać oczy na linii jego ust o aroganckim wyrazie. Skoro jużto ustaliliśmy, powinniśmy znalezć dla ciebie jakieś ubranie.- Serio?- Taa, czas zasłonić cały ten gabinet osobliwości. Uśmiechnęłam się do niego paskudnie.Jego usta przybrały taki kształt, jakby chciał głośni jęknąć: Uuu.- Brutalne.Wzruszyłam ramionami.- Zostań tutaj i nie zrób sobie krzywdy.Zaraz wrócę.Ruszyłam do dawnej sypialni swojego brata.Wahałam się przed drzwiami tylko przez moment, apotem je otworzyłam i weszłam do środka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]