[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Zapomnij o nim – odparł szybko.– To ja jestem przytobie.Myśl o mnie.Przymknęła oczy, ukazując powieki pokryte siatkącieniutkich żyłek.– Od kilku dni nic innego nie robię.Zaskoczyło go to wyznanie.Nie był pewien, czy mówiłapoważnie.Zastanawiał się, co by czuł, gdyby rzeczywiścieto była prawda.Zmarszczył brwi.– Myślałaś o mnie?Nie namyślając się, zaczesał za ucho kosmyk jejrozpuszczonych włosów.Opuszkami palców dotknąłgładkiej jak alabaster skóry.Poraziła go czułość, któraw nim wezbrała.Miał ochotę wstać, wyjść z tej sypialnii wrócić do domu, gdzie wszystko było na swoim miejscui chodziło jak w zegarku.– Powiedziałam to na głos? – wymamrotała.– Ależ zemnie idiotka.Nie zwracaj na mnie uwagi.To przez opium.Zapragnął się do niej przytulić.Zbliżył wargi do jej ust.Poczuł intensywny zapach jej skóry.Zabolały go lędźwie.– No dalej – szepnęła.Prowokowała go nawet wtedy,gdy była taka osłabiona.Pchnęła go lekko, a on się uśmiechnął.Odwzajemniłauśmiech.Poczuł satysfakcję, że potrafi bodaj na chwilęzdjąć z niej ciężar cierpienia.– Zaczekam na ciebie – mruknął.Zawahał się.Wtedy Maria uniosła głowę, zmniejszającdzielący ich dystans.Ich usta się spotkały.Miękki,niewinny pocałunek sparaliżował go.Serce poczęło w nimłomotać.Nie mógł się oprzeć.Pieścił jej usta, zlizując z nichsmak opium i brandy, a przede wszystkim najczystszy,przepyszny smak Marii.Rozchyliła wargi pod wpływemniepewnych pieszczot jego języka.Zacisnęła dłoń na jegoręce.I wsunęła język w jego usta.Christopher jęknął.Nawet w stanie zupełnej bezbronności doprowadzała godo zguby.Przesunęła drugą rękę i wcisnęła ją między jego nogi,smukłymi palcami gładząc twarde przyrodzenie.Skoczyłjak oparzony i zaklął przez zaciśnięte zęby.Od tego skokugwałtownie zakołysało się łóżko.Maria stłumiła okrzykbólu.– Wybacz mi, Mario.– Ze skruchą przycisnął jej dłońdo swych ust.– Dlaczego dotykasz mnie w ten sposób,skoro nie masz siły, by pójść krok dalej?Zwlekała z odpowiedzią.Zacisnęła mocno oczy przypróbie zapanowania nad bólem, który nieumyślnie jejsprawił.– Nie zdradziłeś, czy myślałeś o mnie podczas naszejrozłąki.Chciałabym wiedzieć.Z przyległego saloniku dobiegł ich dźwięk tłuczonegoszklanego bibelotu, a potem jakiś ciężar z hukiem runął na ścianę.Quinn ryknął, a potem rozległ się czyjś krzyk.– Czyżby ów szturm nie był dostatecznym dowodemmojej tęsknoty? – ochryple wyszeptał Christopher.Otworzyła oczy.Wbiła w niego czarne źrenice.Zdałymu się bezbrzeżnie nieszczęśliwe.Nie spodziewałby siętak silnych emocji z powodu odniesienia rany w bitwie.Smutek, który widział w jej spojrzeniu, pochodził aż z dnajej duszy.– Szturm to sposób na pokonanie wroga – odparła.–Choć twoja niecierpliwość mi schlebia.– A ten pocałunek? – zapytał.– Co to miało być?– Ty mi powiedz.Patrzył na nią.Jego pierś miarowo wznosiła sięi opadała.Wściekły, że rozmowa wymknęła się spod jegokontroli, zerwał się na nogi i zaczął nerwowo krążyć posypialni.Nigdy taka sytuacja mu się nie zdarzyła.– Życzysz sobie wody? – zapytał chwilę później.– Nie.Idź już.Stanął jak wryty.– Przepraszam, chyba nie dosłyszałem?– Dobrze słyszałeś.– Maria odwróciła głowę i wtuliłapoliczek w poduszkę.– Idź.Teraz.Christopher podszedł do krzesła i chwycił leżący na nimpłaszcz.Nie potrzebował takich gierek.Nigdy nie musiałstarać się o kobiety.Albo go chciały, albo nie.– Twoi ludzie śledzili mnie.Nie wiem, jak powinnam wobec tego zareagować – burknęła.Przytrzymał płaszcz w dłoni.– Wdzięcznością? – zasugerował.Machnęła na niego ręką.Ten gest rozjątrzył go.Z takąniecierpliwością wypatrywał jej powrotu, a ona teraz,najzwyczajniej w świecie go odprawiała, tylko dlatego żenie obsypał jej komplementami.– Myślałem o tobie – wybełkotał.Nawet nie otworzyła oczu.Ledwie uniosła jedną brew.Tylko Maria potrafiła najdrobniejszym gestem okazaćlodowatą pogardę.Poczuł się tak, jakby zdradził coś, czego nie powinien,dlatego pośpiesznie wyjaśnił:– Miałem nadzieję, że po twoim powrocie dzień lubdwa spędzimy w sypialni.Wyobrażałem sobie, żewykorzystamy ten czas nieco bardziej aktywnie, niż poprostu leżąc bezczynnie.Uśmiechnęła się do niego z triumfem, jakby odgadła, żecelowo ograniczył wypowiedź do fizycznego głodu.– Jak często?– Spółkowanie? Ile wlezie.Zaśmiała się cicho [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Ks. Grzegorz Polok ROZWINĽĆ SKRZYDŁA (Nie tylko o dorosłych dzieciach alkoholików)
    Katarzyna Bonda Tylko martwi nie kłamiš
    Tony Gordon Moze byc juz tylko lepiej
    Andrew Sylvia Przyjaciel czy ukochany 01 Obietnica Adama
    Kod miłoœci Andrew Sylvia
    Sean Michael Jarheads 3 Day Passes
    Cornwell Bernard Sankcja
    Sins of Winter Download
    Coffman Elaine Mackinnon 02 Pomyłka
    Loureiro Manel Apokalipsa Z 03 Gniew sprawiedliwych
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl