[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Panienka Kate powiedziała mi, że dziś po południunigdzie się nie wybiera.Ostatnio nie jezdziła, jakprzystało.Chodziła własnymi ścieżkami.Powiedziała, że mnienie potrzebuje.A nawet, że mnie nie chce! - wyrzucił zsiebiez rozżaleniem.Adam był zbyt sprawiedliwy, by obwiniaćstajennego.Wiedział, jaka Kate potrafi być uparta.- Powiedz mi, dokąd zwykła jezdzić - nakazałszorstko.-Nie! Nie zawracaj sobie głowy! Nie znasz okolicy.Wrócił do Tilly.- Co Kate robiła przez ostatnie parę dni? Stajennymówi, że nie zabierała go, bo go nie potrzebowała.Dokąd jezdziła? -spytał.- %7łegnała się.Odwiedzała te wszystkie miejsca,gdzie bawiła się z Tomem.W większości nie sądaleko stąd.Zamek! Mogła pojechać na zamek.Byłatam parę razy.Jem Banks, który towarzyszył Adamowi do Tilly,pokręcił głową:- Nie pojechałaby tam - zaprzeczył.-Toniebezpieczne miejsce.- Tak czy inaczej musimy to sprawdzić -oświadczył stanowczo Adam.- Mówiłeś, żeszukaliście wszędzie indziej.Wzięli latarnie i drągi i pojechali w kierunku zamkuPay-ne'ów.Pod drzewami było mroczno, i mężczyzninajwyrazniej czuli się nieswojo.Wtem jeden z konispłoszył się i o mały włos nie zrzucił jezdzca.Stanęli.- Co to takiego? - wykrzyknął ktoś, wskazującpodłużny kształt w zaroślach, Adam zeskoczył z koniai podbiegł do znaleziska.- Mężczyzna! - zawołał.- Jest martwy.Skręciłkark.-Przekręcił ciało na plecy.- O Boże!- To Walter Payne! - zawołał ktoś.- Co on tu robi?- Chcesz powiedzieć, co tu robił - poprawił Adamponuro.- Zgaduję, że nic dobrego.Chodzmy!Zajmiemy się tym w drodze powrotnej.Zostawili ciało tam, gdzie je znalezli, i ostrożnieprzedzierali się przez las ku zamkowi.- Lepiej niech pan nie jedzie dalej konno, waszalordo-wska mość - ostrzegł Jem Banks.- Tutejszy grunt jestbardzo niebezpieczny dla koni.Zsiedli z koni i pieszo dotarli do polany.Tymczasem zrobiło się całkiem ciemno.- Kate! - zawołał Adam.- Kate! - Odwrócił się dopozostałych.-Wszyscy razem! Wołajmy!Krzyknęli i odczekali chwilę, ale kiedy echozamarło, zapanowała cisza.Adam ruszył naprzód.- Mam zamiar się rozejrzeć - oznajmił.- Milordzie, tu nie jest bezpiecznie - zaprotestowałJem.- Skręci pan kark.Będziemy musieli wrócić tu jutrorano.Chyba że do tego czasu panna Kate się odnajdzie.- Ona tu jest.Gdzieś tutaj.Wiem to.- Adam myślałprzez chwilę.- Zostanę tu - oznajmił.- Ja nie mogęstąd odejść.- To szaleństwo.- Zostanę tu - powtórzył.- Nie zrobię żadnegogłupstwa.Tylko nie chcę odchodzić.Zrozumieliście? -Spojrzał w pełną dezaprobaty twarz Jema.- Może leżynieprzytomna gdzieś w pobliżu.Jeśli w nocy odzyskaprzytomność i uda jej się zawołać, usłyszę ją.Nie chcę,żeby ktoś z was zostawał- możecie wrócić jutro.- A.co z panem Payne'em, milordzie?- Z kim? A, tak.Musimy coś z nim zrobić.Sądząc ztego, jak leży, najprawdopodobniej spadł z konia.Alegdzie jest koń? Niech ktoś się tym zajmie.Ja w tejchwili mam co innego w głowie.- Może jechał na klaczy panny Kate? Wróciła bezjezdzca.- W takim razie co stało się z panną Kate? Mężczyznipoważnie pokiwali głowami.Adam powiedział:- To wszystko wygląda bardzo tajemniczo.Niemniej pewien jestem, że ona jest gdzieś tutaj.- Przeszukałwzrokiemciemność.Mężczyzni stali bez ruchu.Adam odwróciłsięi spytał: - Na co czekacie?- Pan Payne, milordzie.Co z nim zrobić?- A.tak.Tak.Byłbym wdzięczny, gdyby kilku zwas się nim zajęło.Trzeba go zabrać do Herriards Czytam ktoś jest?- Dozorca, nikt więcej.Państwo Payne'owie zabralijednego czy dwóch służących do Londynu, a resztęzwolnili na lato.- W tłumku rozległ się szmer.Najwyrazniej był to powód do niezadowolenia.- Cóż, coś trzeba z nim zrobić.Trzeba też posłaćwiadomość do jego rodziny.Ale kłopot! Słuchajcie,zabierzcie go do Herriards i pomóżcie dozorcy znalezćjakieś miejsce, gdzie będzie można go położyć.Powiadomcie pana Cruik-shanka.Ja zajmę się resztą,jak.-.jak.będę miał czas.Dobrej nocy.- Dobrze.Będziemy tu o świcie.- Przynieście ze sobą jakiś sprzęt - sznury, coś wtym rodzaju.Możemy ich potrzebować.- Jest pan pewien, że nic się panu nie stanie,milordzie?- Całkiempewien.Dobranoc.Adam został sam.Zawiódł Sholta do pobliskiegostrumienia i wytarł mu sierść pękiem trawy.Ogier nieucierpi, przebywaj ąc na dworze w tak ciepłą noc.Potem wrócił na polanę i zlustrował wzrokiemotoczenie.Mężczyzni mieli słuszność - przeszukiwanieruin nocą było wykluczone.Ale nie mógł też stądodjechać.Zwłaszcza że był przekonany, iż znajdzie tuKatharine.Noc była ciepła, a on był przyzwyczajonydo obozowania pod gołym niebem.Nic mu nie będzie.Usiadł na przewróconym głazie.Co się dziś stało? Co Walter Payne robił w HerriardStoke? Adam był pewien, że jego pobyt tutaj ma cośwspólnego z Kate, i zrobiło mu się ciężko na sercu.Walter prawdopodobnie wiedział, gdzie jest Kate, alenikomu tego nie powie.Zamilkł na zawsze.Gdzie jąznajdą? Co, na litość boską,się jej stało? Adam, nie mogąc usiedzieć na miejscu,wstał i zawołał ponownie:- Kate! Kate! Gdzie jesteś? - Czekał, aleodpowiedziało mu milczenie.Uderzył dłonią o dłoń wgeście frustracji i rozpaczy.Co zrobi, jeśli Kate.Nie.To niemożliwe.Kate nie mogła zginąć.Nie mogła.Nie, kiedy znaczyła tak wiele.Znów rozejrzał sięwokół.Wschodzący księżyc rzucał ukośne srebrnecienie na ruiny zamku.Wszędzie czerń i srebro.%7ładnego koloru, żadnego życia.Znów rzucił się naziemię, oparł łokcie na kolanach i wpatrzył się wluzno splecione dłonie.Nie wyobrażał sobie utratyKate.Była jego drugą połową, towarzyszką,przyjaciółką.Zaskoczony, podniósł wzrok na księżyc.Kate była kimś więcej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]