[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie miał zielonego pojęcia, skąd wiedziała, że biuletyn tam wła-śnie zalegał, ale wiedziała.Wyjęła z lodówki dwa piwa marki Anchor Porter.Stuknęli się butelkami.- Jakieś najnowsze nowiny na temat parku? - zapytał.W chwili obecnej wulkan stał się już wyeksploatowanym newsem, no chyba, żektoś musiał lecieć z jednego wybrzeża Ameryki na drugie.W serwisach CNN temat tenzszedł definitywnie na dalszy plan.Nawet gospodarze programów talk-show emitowa-nych pózną porą wyrzucili ten punkt ze swych monologów.- Wciąż jest porządnie wkurwiony - odpowiedziała Kelly; rzucanie mięsem w jegoobecności przychodziło jej dużo łatwiej niż jemu przy niej.- To znaczy naprawdę po-rządnie.- Czy droga do Jackson ciągle jest zamknięta?- Ach, idę o zakład.Cały płaskowyż Pitchstone Plateau stopniowo zamienia się zpowrotem w pokład lawy - ciągnęła.Colin musiał zrobić skonfundowaną minę, gdyż po-stanowiła wyłożyć rzecz jaśniej.- Kiedy jedziesz na dół - jechałeś na dół - znad jezioraYellowstone w kierunku południowego wjazdu, przejeżdżałeś przez Płaskowyż Pitchsto-ne.Tak właśnie wygląda pole lawy w rezultacie procesu wietrzenia trwającego jakieś stotysięcy lat.- Sosny - dodał, sięgając do pamięci.- Mnóstwo, mnóstwo sosen wydmowych.- Aha.- Kelly przytaknęła.- Potrafią rosnąć, obywając się niemal całkowicie bezskładników pokarmowych, zatem puszczają pędy pierwsze jako rośliny pionierskie.Po-żoga w 1988 roku, rzecz jasna, pochłonęła niezliczone hektary lasu, a teraz drzewa znowupłoną.- Idę o zakład, że płoną - przychylił się do jej opinii Colin.Nawet po upływie tylulat zwęglone kikuty drzew, niektóre wciąż utrzymujące pion, inne poprzewracane i więcejniż w połowie przesłonięte odrastającymi drzewkami następnego pokolenia, jeszcze innepowywalane gdzieś pośrodku obszaru, który teraz zamienił się w prerię - wciąż stanowiłydużą część tego, co się widzi - widziało - na terenie Yellowstone.- Co służby parku za-mierzają uczynić, kiedy nowy sezon turystyczny ruszy na dobre?- Płakać - odpowiedziała Kelly, odwodząc go tym samym od parsknięcia śmie-chem.- W zasadzie powinni zamknąć park całkowicie - kontynuowała - ale Bóg jedynywie, ile setek milionów dolarów by ich to kosztowało.- Ile zatem wyniosłyby ich straty spowodowane absencją turystów, gdyby doszłodo wielkiej erupcji? - zapytał Colin, nie do końca ironicznie.Struktury administracji rzą-dowej i korporacje przeprowadzały nieustannie symulacyjne analizy ryzyka w stosunkudo ewentualnych korzyści, rozważając, czy powództwa sądowe z tytułu konkretnychwpadek nie będą kosztowały więcej niż naprawianie tego, co było złe.Oczywiście w tymkonkretnym przypadku administracja nie była w stanie niczego naprawić, ale mogła ży-wić nadzieję, że sytuacja nie ulegnie pogorszeniu.- Zgoda, służby nad tym właśnie się zastanawiają - dywagowała na głos Kelly, dospółki z nim.- Z tego, co słyszę, obecnie plan jest taki, żeby skierować ludzi w rejon go-rących zródeł Mammoth Hot Springs oraz do innych obiektów geotermalnych położonychbardziej ku północnemu skrajowi parku, natomiast pozostałe tereny parku chcą zamknąćdla zwiedzających.- Być może dystans jest dostatecznie duży - wyraził nadzieję Colin.Człowiek niewyobraża sobie bezkresu parku Yellowstone, dopóki tam fizycznie nie dotrze.Jest to ob-szar większy od niektórych małych stanów na Wschodnim Wybrzeżu.- Być może.- Kelly nie robiła jednak wrażenia przekonanej.- Zamartwiasz się superwulkanem.- No pewnie, że się zamartwiam.Jeśli dojdzie do wybuchu, skupisko geotermalneMammoth Hot Springs wcale nie będzie dostatecznie oddalone.Jackson też nie znajdziesię dostatecznie daleko.- Pociągnęła długi łyk piwa.Wprawdzie mocnego portera raczej nie pija się w takisposób, ale jej zupełnie to nie przeszkadzało.- Do diabła, Denver też wcale nie będzie dostatecznie oddalone.Colin stęknął.Kelly spojrzała na niego zaskoczona.Potem skinęła głową.- Och.Twoja córka jest w Denver.Zapomniałam.- Tak.Jest tam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]