[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zarzuciła na siebie wełnianą pelerynę i stanęła w drzwiach sypialni w oczekiwaniu na intruza.Toteż poczułaulgę, gdy wszedł Cole.Wyglądał jak chmura gradowa.Zciągnął z ramion surdut i cisnął go byle gdzie.Gdy sięodwrócił, by zamknąć drzwi, Alaina zobaczyła, że ma spodnie rozdarte na całej długości szwu.Dokładnieodsłaniały białą bieliznę pod spodem.- Co się stało? - zapytała z przejęciem.- Rozdarłem o jakiś przeklęty gwózdz - mruknął z wściekłością.Alaina pohamowała się, by nie wybuchnąć chichotem, ale musiała się odwrócić, by jeszcze z nutą wesołości wgłosie zaproponować:- Proszę zdjąć spodnie i podać mi, to je zszyję.Wyjęła przybory do szycia i rozłożyła je na łóżku, lecz Cole tylko warknął z sąsiedniego pokoju:145- Do licha, kobieto! Wyobrażasz sobie, że będę tu stał w bieliznie i czekał? Po prostu się przebiorę, a to naprawisłużba hotelowa.Alaina ostrożnie zamknęła drzwi, by nie wszedł do sypialni, lecz z niepokojem stwierdziła, że nie ma w nichklucza.Z nadzieją powiodła wzrokiem po podłodze i szczęśliwie zobaczyła tam jakiś połyskujący przedmiot.Pochyliła się, żeby podnieść strącony na ziemię klucz, a w tej samej chwili drzwi otworzyły się i uderzyły ją wbok.Wyprostowała się gwałtownie jak sprężyna i stanęła oko w oko z rozjuszonym Cole em.Poczuła, że wyglądakomicznie i absurdalnie.- Twoja skłonność do izolowania się, droga pani, zaczyna być denerwująca.Nie mam zamiaru skakać po saloniejak czapla, zmieniając spodnie.Zrobię to tutaj, we własnej sypialni, bo to jest odpowiednie miejsce doprzebierania.Alaina potrząsnęła głową ze zniecierpliwieniem.- W takim razie poczekam na zewnątrz.Gdy szła do drzwi.Cole zmierzył ją wzrokiem, po czym nagle wyciągnął rękę i zatrzasnął je przed jej nosem.Zatrzymała się zaskoczona i spojrzała mu w oczy.Patrzyły nieufnie.- Z kluczem w ręce, żeby mnie zamknąć w środku? I w pelerynie, żeby od razu uciec? - spekulował na głos.Zabrał jej klucz z ręki.- Co to, to nie, moja pani.Poczekasz tu ze mną przynajmniej dotąd, aż będę na tyle ubrany,żebym mógł cię dogonić.Szybko zamknął drzwi na klucz i wyjąwszy go z zamka, rzucił niedbale za siebie.Trafił zadziwiająco celnie,klucz bowiem odbił się od ściany i z dzwięcznym brzękiem wpadł do dużej, mosiężnej spluwaczki.Alaina w milczeniu śledziła wzrokiem jego lot.Po chwili uniosła brwi i ze stoickim spokojem rzekła dozacietrzewionego męża:- Myślę, że może pan mieć trudności z odzyskaniem tego klucza.Cole popatrzył na spluwaczkę i obojętnie wzruszył ramionami.- To klucz hotelowy.Niech go sami wyjmą.Alaina także wzruszyła ramionami i odwróciła się od niego.Peleryna rozchyliła się, ukazując oczom Cole apocerowaną krynolinę halki.- A cóż to znowu?! - Zciągnął z ramion dziewczyny pelerynę i rzucił ją na krzesło.Z lekkim niepokojem śledziła,jak z dezaprobatą lustruje jej krynolinę.- Wszelki duch! Lepszą widziałem na żonie szmaciarza.- Pańska spostrzegawczość w dziedzinie ubioru damskiego jest doprawdy imponująca.Szczególnie zdumiewapańska wiedza na temat kobiecej bielizny - skwitowała kąśliwie, po czym wygładzając fałdy skrytykowanej częścigarderoby, dodała z zawstydzeniem: - Dobrze mi służy i jest zawsze wyreperowana.- To z pewnością mrówcza praca - odburknął Cole i szybkim ruchem rozwiązał jej halkę w talii.- Ależ, mój panie! - Alaina sapnęła z oburzeniem, gdy krynolina spadła na podłogę.Cole zmierzył wzrokiem proste w kroju, bawełniane pantalony.Choć niewyszukane, ładnie układały się na jejszczupłych, zgrabnie zaokrąglonych biodrach.Jednak znacznie chętniej podziwiałby to, co przysłaniały.- Moja żona ubiera się jak wieśniaczka - narzekał półgłosem - choć zaopatrzyłem ją w znacznie lepsze stroje.Z rozdrażnieniem podszedł do chłopaka do ściągania butów i skorzystał z jego pomocy.Obejrzał się na Alainę.Przyglądała mu się z rozbawionym, wyrozumiałym uśmiechem, jak dziecku w napadzie złości.Najwyrazniejtraktowała go z wyższością, co go jeszcze bardziej rozjuszyło.Zapominając o zdrowym rozsądku, zapragnąłokazać swą władzę nad żoną.Jeszcze raz powtórzył, tym razem w znacznie ostrzejszej formie:- Natychmiast, droga pani, ubierzesz się, jak przystało na panią Latimer!- Jak pan wyjdzie - odparła spokojnie.- Teraz!- Nie! - Jej spojrzenie było zdecydowane.Nie wierząc własnym uszom, zapytał:- Co pani powiedziała?Coś tknęło Alainę, lecz zignorowała jego rosnący, choć jeszcze kontrolowany gniew.- Powiedziałam: nie!A to bezczelna dziewczyna! Po prostu mnie prowokuje! Cole rzucił koszulę i kamizelkę na krzesło, podszedł dootwartej skrzyni i wyjął z niej skórzaną walizę z kupionymi przez siebie ubraniami.Otworzył ją i zaczął bezładnieprzerzucać zawartość, wysypując część na łóżko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]