[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyby nie to, że w porÄ™ umarÅ‚, tobyliby go po kawaÅ‚ku poobcinali, jak siÄ™ temperuje poÅ‚amany ołówek.WiÄ™cwyobraz sobie, Balounie, że zeżarlibyÅ›my ci tÄ™ szynkÄ™ tak samo, jak ty zeżarÅ‚eÅ›panu oberlejtnantowi jego pasztet.Olbrzym Baloun spojrzaÅ‚ na wszystkich okiem smutnym.- Tylko dziÄ™ki mojemu wstawiennictwu i zasÅ‚udze mojej zostaliÅ›cie sÅ‚użącympana oberlejtnanta - rzekÅ‚ sierżant rachuby Vaniek.- Chcieli was przenieść dosanitariatu, żebyÅ›cie zbierali rannych na polu bitwy.Pod DuklÄ… nasi sanitariuszekilka razy z rzÄ™du szli po rannego podchorążego, który leżaÅ‚ przed zasiekami zdrutu kolczastego ranny w brzuch i ani jeden z nich nie wróciÅ‚: wszyscy poginÄ™liod ran w gÅ‚owÄ™.Dopiero czwartej parze udaÅ‚o siÄ™, ale zanim zanieÅ›li go namiejsce opatrunkowe, umarÅ‚.Baloun nie mógÅ‚ siÄ™ dÅ‚użej opanować i zaÅ‚kaÅ‚.- %7Å‚e też siÄ™ nie wstydzisz! Taki z ciebie żoÅ‚nierz? - ofuknÄ…Å‚ go Szwejk.307- Kiedy ja nie mam najmniejszego talentu do wojaczki - zaczÄ…Å‚ narzekaćbiedny Baloun.- Ja naprawdÄ™ jestem wiecznie gÅ‚odny, nigdy nie nażarty,ponieważ zostaÅ‚em wyrwany ze spokojnego życia.CaÅ‚y nasz ród jest taki.Nieboszczyk mój ojciec zaÅ‚ożyÅ‚ siÄ™ w Protivinie w karczmie, że na jednoposiedzenie zje pięćdziesiÄ…t serdelków i dwa bochenki chleba, i zakÅ‚ad wygraÅ‚.Jateż siÄ™ razu pewnego zaÅ‚ożyÅ‚em i zjadÅ‚em cztery gÄ™si i dwie misy knedli z kapustÄ….W domu na przykÅ‚ad przypomniaÅ‚em sobie nieraz po obiedzie, że warto byjeszcze czego pojeść, wiÄ™c idÄ™ do komory, urzynam kawaÅ‚ miÄ™sa, posyÅ‚am sobie popiwo i wcinam dwa kilo wÄ™dzonki.MiaÅ‚em w domu starego parobka VomelÄ™, aten parobek napominaÅ‚ mnie zawsze, żebym znowu tak bardzo nosa nie zadzieraÅ‚i nie obżeraÅ‚ siÄ™ tak gwaÅ‚townie, bo pamiÄ™ta jeszcze, co mu jego dziadekopowiadaÅ‚ o takim jednym obżartuchu.PrzyszÅ‚a jakaÅ› wojna, nic siÄ™ nie rodziÅ‚oprzez dÅ‚ugich osiem lat, wiÄ™c ludzie piekli chleb ze sÅ‚omy i z resztek lnianego siÄ™mienia, a już byÅ‚o wielkie Å›wiÄ™to, gdy do mleka mogli wkruszyć trochÄ™ twarogu,bo chleba nie byÅ‚o.I ten gospodarz umarÅ‚ jakoÅ› w tydzieÅ„ po wybuchu tejwielkiej nÄ™dzy, bo jego żoÅ‚Ä…dek nie byÅ‚ przyzwyczajony do spożywania takiejnÄ™dznej strawy.Baloun podniósÅ‚ swoje smutne oczy ku niebu.- A ja myÅ›lÄ™, że chociaż Pan Bóg ludzi pokarze, to jednak ich nie opuÅ›ci.- OczywiÅ›cie, Pan Bóg obżartuchów stworzyÅ‚, wiÄ™c Pan Bóg bÄ™dzie siÄ™ o nichkÅ‚opotaÅ‚ - zauważyÅ‚ Szwejk.- Już raz dostaÅ‚eÅ› sÅ‚upka, a teraz wart jesteÅ›, żeby ciÄ™posÅ‚ali na pierwszÄ… liniÄ™.Kiedy ja byÅ‚em pucybutem u pana oberlejtnanta, tomógÅ‚ mi we wszystkim zaufać i nawet przez myÅ›l mu nigdy nie przeszÅ‚o, abym jamógÅ‚ jemu coÅ› zeżreć.Gdy siÄ™ fasowaÅ‚o coÅ› takiego specjalnego, to zawsze mimówiÅ‚: Wez to sobie, Szwejku - albo: Na co mi tam tyle tego! DajciekawaÅ‚eczek, a z resztÄ… róbcie sobie, co wam siÄ™ podoba. Gdy jeszcze byliÅ›my wPradze, a on posÅ‚aÅ‚ mnie do restauracji po obiad, to za swoje ostatnie pieniÄ…dzedokupywaÅ‚em drugÄ… porcjÄ™, żeby siÄ™ pan oberlejtnant najadÅ‚ i zle o mnie niemyÅ›laÅ‚.Ale kiedyÅ› wykryÅ‚ te moje podstÄ™py.KazaÅ‚ sobie zawsze przynosić zrestauracji jadÅ‚ospis i wybieraÅ‚, co mu siÄ™ podobaÅ‚o.WiÄ™c pewnego dnia wybraÅ‚sobie nadziewanego goÅ‚Ä…bka.Dali mi połówkÄ™, a ja sobie pomyÅ›laÅ‚em, że panoberlejtnant bÄ™dzie mnie podejrzewaÅ‚, iż drugÄ… poÅ‚owÄ™ zeżarÅ‚em, wiÄ™c dokupiÅ‚emdrugÄ… porcjÄ™ za swoje i przyniosÅ‚em mu tyle, że pan oberlejtnant Szeba, któremuchciaÅ‚o siÄ™ jeść i który przyszedÅ‚ akurat przed obiadem do nas w goÅ›cie, też siÄ™najadÅ‚.Ale po obiedzie powiada: Tylko mi nie gadaj, że to jedna porcja.NacaÅ‚ym Å›wiecie nie dostaniesz á la carte caÅ‚ego nadziewanego goÅ‚Ä…bka.JeÅ›lizdobÄ™dÄ™ dzisiaj pieniÄ…dze, to poÅ›lÄ™ sobie do tej twojej restauracji po obiad.Powiedz mi szczerze, że to porcja podwójna. Pan oberlejtnant wezwaÅ‚ mnie,żebym potwierdziÅ‚, że daÅ‚ mi pieniÄ…dze tylko na jednÄ… porcjÄ™, bo nie wiedziaÅ‚, żeoberlejtnant Szeba do niego przyjdzie.OdpowiedziaÅ‚em, że daÅ‚ mi pieniÄ…dze nazwyczajny obiad. No, widzisz - powiada mój oberlejtnant - a bywa jeszcze lepiej.Niedawno przyniósÅ‚ mi Szwejk dwa gÄ™sie uda na obiad.Wyobraz sobie tylko:rosół z makaronem, sztuka miÄ™sa z sosem sardelowym, dwa gÄ™sie uda, kapustypod sam sufit i jeszcze naleÅ›niki.- Mmmm, jakie dobre żarcie! - mlaskaÅ‚ Baloun jÄ™zykiem.Szwejk zaÅ› mówiÅ‚ dalej:308- Ale to byÅ‚ kamieÅ„ obrazy.Pan oberlejtnant Szeba dnia nastÄ™pnego posÅ‚aÅ‚rzeczywiÅ›cie po obiad do naszej restauracji, a jego sÅ‚użący przyniósÅ‚ muzdziebeÅ‚ko pilawu z kury, dobre dwie Å‚yżeczki, nie wiÄ™cej.A pan oberlejtnantSzeba rzuciÅ‚ siÄ™ na niewinnego czÅ‚owieka, że poÅ‚owÄ™ zeżarÅ‚.Ten mu na to, żeniewinny.A pan oberlejtnant Szeba buch go w pysk i każe mu, żeby sobie zaprzykÅ‚ad braÅ‚ mnie.Jakie to ja, powiada, noszÄ™ porcje panu oberlejtnantowiLukaszowi.WiÄ™c ten niewinny a spoliczkowany żoÅ‚nierz rozpytaÅ‚ siÄ™ o wszystko wrestauracji zaraz nazajutrz, opowiedziaÅ‚ swemu panu, jak siÄ™ rzeczy majÄ…, atamtem powtórzyÅ‚ mojemu oberlejtnantowi.SiedzÄ™ ja raz wieczorem z gazetÄ… wgarÅ›ci i odczytujÄ™ sobie wiadomoÅ›ci z placu boju, podawane przez sztabynieprzyjacielskie, a tu wchodzi mój oberlejtnant blady i prosto do mnie, żebymmu powiedziaÅ‚, ile zapÅ‚aciÅ‚em tych podwójnych porcji w restauracji, bo on jużwszystko wie, i zapieranie na nie siÄ™ nie zda.%7Å‚e jestem idiota, to już wie dawno,powiada, ale że mógÅ‚bym być takim cymbaÅ‚em, tego nie przypuszczaÅ‚.NarobiÅ‚emmu, powiada, takiego wstydu, że ma ochotÄ™ zastrzelić naprzód mnie, a potemsiebie. Panie oberlejtnant - rzekÅ‚em do niego - kiedy mnie pan przyjmowaÅ‚, tozaraz pierwszego dnia powiedziaÅ‚ mi pan, że każdy pucybut jest zÅ‚odziej i podÅ‚ydrab.WiÄ™c gdy w tej restauracji dawali takie malutkie porcje, to byÅ‚by pan mógÅ‚myÅ›leć, że ja naprawdÄ™ jestem jednym z takich zÅ‚odziei i podÅ‚ych drabów i żepożeram paÅ„skie obiady.- Mój Boże miÅ‚osierny - wyszeptaÅ‚ Baloun, pochyliÅ‚ siÄ™ nad kufereczkiemporucznika Lukasza i odszedÅ‚ z nim na bok.- Potem oberlejtnant Lukasz - mówiÅ‚ dalej Szwejk - zaczÄ…Å‚ szukać powszystkich kieszeniach, a ponieważ nic nie znajdowaÅ‚, wyjÄ…Å‚ z kamizelki srebrnyzegarek i daÅ‚ mi go.ByÅ‚ bardzo wzruszony i rzekÅ‚: Gdy dostanÄ™ gażę, Szwejku,to mi spiszecie, wiele wydaliÅ›cie na te podwójne porcje.A ten zegarekzatrzymajcie osobno.Ale na drugi raz nie baÅ‚waÅ„cie siÄ™. Ale potem przyszÅ‚a nanas obu taka wielka bieda, że ten srebrny zegarek musiaÅ‚em zanieść dolombardu.- Co wy tam robicie, Balounie? - zapytaÅ‚ sierżant rachuby Vaniek.Zamiast odpowiedzi Baloun siÄ™ zakaszlaÅ‚.OtworzyÅ‚ sobie mianowicie kuferekoberlejtnanta Lukasza i pożeraÅ‚ jego ostatniÄ… buÅ‚kÄ™.Przez stacjÄ™ przejechaÅ‚ pociÄ…g wojskowy bez zatrzymania siÄ™.Od jednegokoÅ„ca do drugiego naÅ‚adowany byÅ‚ deutschmeistrami, których wysyÅ‚ano naserbski front
[ Pobierz całość w formacie PDF ]