[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ku własnemuzaskoczeniu, nie zapłakał.Czuł w środku zbyt duży chłód, by uronićchoć łzę.Było to przeświadczenie, które zdawało się tkwić mu w gardleniby przeżuty kęs jadła, tamujące wszelkie uczucia.Już on odpłaci impięknym za nadobne! Adisla powiedziała, by zabił dla niej całą ichsetkę.O nie, na tym nie poprzestanie! Zarżnie duńskiego króla i to całejego śmierdzące plemię, zburzy ich domy i wypali ziemię żywymogniem.Danowie przez swe nikczemne uczynki spuścili ze smyczywilka.Wali w życiu nie czuł takiej determinacji.Atoli wpierw musiałuczynić zadość innym obowiązkom.Podszedł do wezgłowia i złożył pocałunek na czole Disy. Znajdę ją rzekł i wyszedł na dwór.Mijając na progu ciało chłopca, zmierzwił mu włosy i ucałował.Schylił się po saks, ale poniechał.Miast tego zacisnął palce dziecka narękojeści. Trzymaj go, jest twój.Wykorzystaj go w zaświatach.Idz dokomnat Freyji, nie Odyna.Posłyszał jęk.Podniósł wzrok.Drengi wciąż dychał.Podbiegłdo leżącego. Drengi, to ja, Wali.Niedoszły mąż Adisli ledwo zipał topór straszliwie rozorał mupierś, na ustach pieniły się krwawe bąbelki.Wali nie wiedział, co począć.Disa lub Jodis mogłyby możejakoś temu zaradzić, atoli jedna była martwa, a druga podziewała się niewiedzieć gdzie. Drengi, wyjdziesz z tego.Nie z takich ran woje sięwylizywali, sam widziałem.Dasz radę.To było wierutne kłamstwo i obaj dobrze o tym wiedzieli. Przyszli po nią, Wali.Przyszli po nią. Wiem. Nie.Przyszli po nią.Nie po skarb czy łupy.Po nią.Zakasłał okropnie, z trudem łapiąc powietrze.Wali miał zbyt dużymętlik w głowie, by pomiarkować znaczenie słów kmiecia. Wyliżesz się, Drengi.Sprowadzę Mamę Jodis i cię połata.Zobaczysz, nie bój nic. Wali, oni szukali jej.Pytali o córkę.guślarki.Wali nie rozumiał, czemu niby mieliby to robić. Kogo pytali? Wzięli tego chłopca, Loptra, za więznia.Poprowadził ichtutaj.Powiedział, kogo mają szukać.Wykrzykiwali.jej imię.Odkaszlnął ponownie, a krew spłynęła mu po brodzie. Chłopaka też zabili? Nie, uciekł.Wyciągnij.topór, Wali.Proszę.Sakramenckonapieprza. Dobrze.Wali chwycił dwiema rękami trzonek tuż przy żelezcu.Pociągnął, a Drengi wrzasnął.I jeszcze raz.Topór wyszedł.Drengizakrztusił się i zacharczał, zakasłał i zarzęził.Potem umilkł.Wali wziąłgo za rękę.Był martwy.Poczuł na sobie czyjeś spojrzenie.Podniósł wzrok znad ciała izobaczył Loptra, wyglądającego trwożliwie zza chlewu. Możesz już wyjść, dzieciaku.Tamci sobie poszli.Chłopak się nie poruszył.Wyglądał na bardzo przestraszonego. Zabrali ją? Zabrali Adislę?Młody przytaknął. Gdzie?Dzieciak wskazał ręką ku ścieżce prowadzącej na południe odgospodarstwa, ku kilku szerokim plażom.Jeśli Danom udało sięwyprowadzić łodzie z zatoki, właśnie tam mogli podjąć maruderów. Wracaj nad zatokę polecił mu Wali. Jeśli napotkaszjakichś wojów, rzeknij im, że zszedłem ku Selstrond, by znalezć tychpiratów.Przekaż im, żeby pospieszyli mi na pomoc.Leć już! W dyrdy!Chłopak ani drgnął, jeno wpatrywał się w księcia.To na nic,zdecydował Wali.Loptr był zbyt zszokowany tym, co zobaczył, by nacoś się przydać. No nic, przynajmniej nie wchodz do domu Disy ostrzegł iwyruszył ku plaży.Gdy tam dotarł, o wszystkim, co trzeba mu było wiedzieć,powiedział mu but.Leżał tam, gdzie ścieżka nikła w piasku, w miejscu,w którym znalazłby go każdy wychodzący na plażę.Jeden z jejnajprzedniejszych zielonych skórzanych trzewików, noszonych na jegopowitanie.Najwyrazniej zrzuciła go z nogi.Spóznił się bardzo nieznacznie langskipy dopiero co odbiły odbrzegu.Nie widział Adisli, jeno około dwudziestu wojów na pokładach.Wciąż nie dotarło do niego znaczenie słów Drengiego: Wali, oniszukali jej. Jego mózg kipiał nienawiścią; nawet nie pomniał, cowłaściwie usłyszał. Wracajcie, tchórze! zakrzyknął. Jam jeden, a wasdwudziestu.Mało wam przewagi?Z łodzi nie nadeszła żadna odpowiedz; Danowie byli zbyt zajęcistawianiem żagla.Wtem, przez jedno uderzenie serca, zobaczył ją, jakszamotała się, by wyskoczyć przez burtę i popłynąć ku plaży.Pochwyciły ją mocne ręce i brutalnie pociągnęły w głąb łodzi. Odnajdę cię! zawołał, brodząc z pluskiem w płytkiej wodzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]