[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy to rzecz uczciwa, którą spełnia w tej chwili - uczciwa względem tej kobiety, która dyszyrozpaczą i kona w każdej minucie.Ta niepewność jest tak silna, że Porzycki już stoi na krawędzi, już niemal chce wyciągnąć rękę doTuśki i zawołać:- Chodz! biorę cię z sobą.Lecz oto - sygnał do odjazdu.- Proszę wysiadać! - woła konduktor z przedziału pierwszej klasy.- Do widzenia.Porzycki rękę Tuśki ujął.Czuje, że jest martwa.Widzi te oczy błękitne, śliczne, tyle razy całowane,wpatrzone w niego z tak bezmiernym bólem, iż sam pod ich spojrzeniem słabnie,Chce czymś pocieszyć tę rozpacz, ukoić, utulić, lecz - czym? czym?.Wzrok jego pada na Pitę i spotyka znów parę błękitnych oczu, wpatrzonych w niego, lecz z jakimślękiem i grozą.I z niewytłumaczonym dla siebie porywem chwyta Pitę wpół i rzuca ją niejako na piersi Tuśki.- Zostańcie tak!.- mówi zdławionym głosem i wyskakuje z wagonu.Strona 3140.Pociąg rusza.Pita przytulona do matki nie odrywa się od niej tak, jakby to uczyniła dawniej.Przeciwnie.Cicho, łagodnie, kierowana czarownym instynktem, garnie się ku niej, ku tej zbiedzonej, która jesttak w tej chwili nędzna, iż u dziecka opieki szuka.Twarz Tuśki pochyla się ku główce Pity i ustami przywiera do złotych włosów.I cicho, powoli zaczynają z błękitnych oczu matki padać duże, gorące łzy i płynąć wzdłuż czoładziecka po jego bladej twarzyczce.A pociąg w dal pędzi, rwąc w strzępy słabą nić, brylantamitkaną nić.Jak kwiaty otwierają się dwa serca kobiece i kwitną dla siebie, dla innych.Jedno własnym bólem, drugie - przeczuciem tego bólu.Tuśka.Pita.Strona 315
[ Pobierz całość w formacie PDF ]