[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był uczciwy.Pytał o jej życie, przyznaj się do romansu z Cas-sandrą,mówiąc, że to się już długo ciągnie z częstymi przerwami.Teraz wie, iż wtedy po prostu bała się, żemoże go stracić, gdyby musiał wybierać pomiędzy nią a Cassandrą.Od tego czasu nauczyła się już, żeudane życie składa się z dobrze wykorzystanych szans.Niestety, nauczyła się zbyt pózno.Jon odnalazł ją w domu rodziców w Huntsville.Poprosiła jednak matkę, żeby mu powiedziała, iżwyjechała do Europy.Wysyłał listy.Pisał, że gdy się poznali, nie był zaręczony i nie miał żadnychzobowiązań.Prosił, żeby się z nim skontaktowała.I właśnie wtedy, gdy doszła do wniosku, że nie odpowiadając na jego listy, postępuje głupio, nagledowiedziała się, że Jon i Cassie wzięli ślub w Las Vegas.68Wkrótce potem wyszła za Bretta.I to był koniec historii.Do czasu, gdy uciekła nago z apartamentu nowożeńców.A Cassandra Stuart spadła z balkonu wprostw objęcia śmierci.Wiatr się wzmógł.Sabrina zadrżała i powróciła do podziwiania krajobrazu.Księżyc był wysoko i ledwie przeświecał zza chmur.Latarnie słabo oświedały dziedziniec.Zamekmiał kształt podkowy.Pokojówka, która wcześniej wskazała Sabrinie jej sypialnię, poinformowała ją,że w końcu lewego skrzydła znajdują się główne pomieszczenia mieszkalne z balkonamiwychodzącymi na wewnętrzny dziedziniec i tyły budynku.Sabrina spojrzała w tym kierunku.W świetle księżyca dojrzała sylwetkę mężczyzny na balkonie.Wiatr szarpał jego koszulę i włosy.Stał, wysoki i nieruchomy, patrząc na księżyc.Potem się odwrócił.Wiedziała, że na nią patrzy, tak jak ona na niego.Jon.Zastanawiała się, czy myśli o żonie, o jej śmierci?Uniósł dłoń, jakby ją pozdrawiał.Sabrina cofnęła się do drzwi.Pomyślała nagle, że ktoś może się czaić za nią, w ciemnym wnętrzu.Stała na balkonie.A przecież w podobnej sytuacji zginęła Cassandra.Wpadła w ramiona Posejdona,69przebił ją jego trójząb.Zginęła, zanim Jon ruszył w jej kierunku.Wszystko wyglądało tak jak wtedy,tylko róże wokół fontanny nie kwitły.Weszła do pokoju i upewniła się, czy drzwi są nadal zamknięte.Pokoje gości zaopatrzono w brandy.Sabrina nie lubiła tego trunku, lecz napełniła szklankę, skrzywiłasię i wypiła spory łyk.Jeżeli mam przeżyć ten tydzień, muszę poskromić wyobraznię, powiedziałasobie.Wcześniej wymawiała się, że jest zmęczona i to była prawda, bo w grę wchodziła zmiana czasu i braksnu.Teraz jednak nie mogła zmusić się, by zasnąć.Krzywiąc się, sączyła brandy i czytała jakieśczasopismo, które zabrała ze sobą w podróż.Miała też najnowszą książkę V.J.Porzuciła czasopismo izaczęła ją czytać, lecz nie mogła się skupić.Wreszcie położyła się na łóżku, żeby choć trochęodpocząć.Nawet jednak wówczas, gdy w końcu usnęła, przewracała się z boku na bok i miała niespokojne sny.W ciemności nocy schodził po stopniach, poruszając się w ciszy jak widmo.Próbował sobiepowiedzieć, że wszystko będzie dobrze, że nie ma się czego obawiać.Jednak się bał.Dlatego, że ją kochał.70Choć spotkanie było zaplanowane, czuł dziwny, może śmieszny niepokój.W lochu ogarnęło go nagleuczucie, że wszyscy martwi od dawna mordercy ożyli i wmawiają mu, że nie jest wcale lepszy odnich, mimo że sam nie popełnił zbrodniczego czynu.Blade światło z odcieniem purpury rzucałoupiorną poświatę na twarze katów i oprawców.Zbrodniarze w czarnych katowskich maskach zdawalisię poruszać, ostrzegać go.Podszedł do figury Ariany Stuart oczekującej na męki.Zatrzymał się, zapominając o strachu, lecztakże tracąc trochę jasność widzenia.Była najpiękniejsza.Coś w jej oczach nie kłamało: niewinność iszczerość Sabriny Holloway.Ponownie zadziwiony podobieństwem woskowej figury do żywejkobiety, zapragnął jej dotknąć.- Moje kochanie!Szept przywrócił mu świadomość czasu i miejsca.Odwrócił się.Przyszła.Podbiegła, a on otoczył jąramionami.- Czego się tak boisz? Dlaczego musimy się spotykać w tajemnicy? - zapytał łagodnie.Oparła głowę na jego piersi.- To wszystko jest takie niebezpieczne.Oni wiedzą.Jesteśmy w niebezpieczeństwie.Chciałabymtylko.- Nie ma się czego bać.71Cofnęła się o krok.- Nie wiesz, jacy mogą być przebiegli i niebezpieczni!- Nasza gra jest niebezpieczna.Nie możemy pozwolić, żeby nam puściły nerwy.Musimy tylkosłuchać, obserwować.i czekać na to, co się wydarzy.Oparła się o niego.- Tak się boję.Przytul mnie.Zrobił to.Poczuł, jak do niego lgnie, jak jej ręce szukają pod ubraniem jego nagiego ciała.Nie-oczekiwanie poczuł, że jest bardzo podniecony.Może to przerażające otoczenie intensyfikowałowszystkie odczucia.- Ktoś może tu wejść.Pamiętaj o tym, gdzie jesteśmy.Wydawało się, że figury na nich patrzą.Kaci w czarnych kapturach, mordercy, nawet Joanna d'Arc naswoim stosie.Zaśmiała się.Jej śmiech podziałał na jego zmysły.Jęknął.Znalezli się na zimnej posadzce.Purpuroweświatło obmywało jej nagie ciało.Była zachłanna, górowała nad nim, krzyczała.Chciał ją uciszyć,lecz roześmiała się tylko.Gdy skończyli, położyła się obok niego i spojrzała na otaczające ich figury.- Fajnie, zupełnie jak orgia - zażartowała.- Martwisz mnie.72- Daj spokój! Było tak, jakby oni wszyscy na nas patrzyli.Niesamowite.Zawahał się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]