[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z wściekłością zacisnął dłonie na jej rękach.Dlaczego nadal mu nie ufa?- Rozum ci odjęło?! Gdybym chciał zatrzymać listy, nie mówiłbym ci, że je przy-wiozłem.- Może dopiero teraz dotarło do ciebie, ile są warte.- Sugerujesz, moja droga, że postanowiłem wykorzystać listy własnej matki do te-go, aby oskubać z pieniędzy hrabinę Karkową?Leonida niepewnie przygryzła wargę.- Właściwie.- A może postanowiłem obalić Aleksandra Pawłowicza i samemu zasiąść na tro-nie? - ciągnął z ironią.Leonida zrobiła zakłopotaną minę.Pomyślała, że miał prawo poczuć się urażonyjej oskarżeniami.- Skoro ty ich nie masz, to gdzie są?- Najwyrazniej padły łupem złodzieja.- Ale kto nim jest?- Ktokolwiek - odparł.- Choćby miejscowy, który przechodził nieopodal i uznał, żetorba jest nabita pieniędzmi, albo jeden z pachołów Charlesa Richardsa.Leonida uniosła głowę, jakby olśniła ją jakaś myśl.- Józef - wyszeptała.- Kto?- Człowiek, który dopomógł sir Charlesowi w ucieczce.Stephen przypomniał sobie drobnego osobnika o twarzy przeoranej blizną, którywciągnął sir Charlesa do powozu.W tamtej chwili był zbyt przejęty ranną Leonidą, byprzejmować się tym skromnie odzianym sługą.- Nie było go w domu, kiedy wkroczyliśmy do środka - myślał głośno Stephen.-Niewykluczone więc, że zauważył nasze przybycie i postanowił ukryć się w lasach, żebyuniknąć pojmania.- To on przetrząsnął mój pokój w gospodzie.Poinformował sir Charlesa, że nieudało mu się znalezć listów, ale odniosłam wówczas wrażenie, iż wie więcej, niż jestRLTskłonny wyjawić.- Poruszyła się niespokojnie.- Może celowo zostawił korespondencjęw nadziei, że powróci pózniej i zabierze ją po kryjomu.W ten sposób sir Charles nie do-wiedziałby się o jego zdradzie.Stephen westchnął, gotując się na następną batalię.Leonida bała się o matkę iwszystko wskazywało na to, że lada moment znowu zażąda powrotu do Sankt Peters-burga, choć stan zdrowia nie pozwalał jej na podróże.- To ma sens - przyznał.- Tylko dlaczego ratował Charlesa, skoro tak usłużnie sa-mi podsunęliśmy mu listy pod nos?Leonida zmarszczyła brwi.- Nie mam pojęcia - przyznała.- Te listy są zródłem bezustannych kłopotów - powiedział, sfrustrowany nieustają-cą troską Leonidy o matkę.Czy nigdy nie myślała o sobie i o własnych potrzebach? -Dlaczego, u licha, po prostu ich nie spaliłaś?- Mama postanowiła je zatrzymać.- Po co?- Mama.- zawahała się - jest bardzo sentymentalna.Stephen zacisnął usta, oburzony tak irytująco naiwnym kłamstwem.Nietrudno byłosię domyślić, że hrabina Karkowa potrzebowała listów do własnych, niegodziwych ce-lów.Niewątpliwie liczyła na to, że zagwarantują jej bezpieczeństwo i ochronę przed nie-przewidywalną rodziną Romanowów.- Nic podobnego.To kuta na cztery nogi, bardzo chytra kobieta.- Popatrzył Le-onidzie głęboko w oczy.- Potrzebowała listów, żeby czuć się bezpieczniej, i była gotowapoświęcić życie córki, byle tylko zaspokoić swoją niewyobrażalną chciwość i chęć życiaw luksusie.- To nieprawda - obruszyła się Leonida.- Dlaczego jej bronisz? - zirytował się.- To moja matka.- W takim razie niech się zachowuje jak na matkę przystało.A ty powinnaś miećwięcej rozumu i nie pozwolić się wciągnąć w jej podejrzane knowania.Leonida nie zamierzała dać się zastraszyć.RLT- Nie próbuj tylko wmawiać mi, że nie nadstawiłbyś karku za lorda Summerville'a -odcięła się ostro.- On zrobiłby to samo dla ciebie, tego jestem pewna.Stephen prychnął gniewnie, lecz nie kwestionował jej rozumowania.Nie dalej jakrok temu Edmond udawał Stephena, żeby ocalić brata przed niebezpieczeństwem.Tojednak nie oznaczało, iż był gotowy aprobować brawurowe poczynania Leonidy.- To prawda, niemniej chętnie podbiłbym mu oko za sprowadzenie na mnie zagro-żenia - przyznał.- Jeśli będę musiała podbić komuś oko, to na pewno nie mojej mamie - uprzedziłana wszelki wypadek.- Jesteś niewdzięcznicą.- Westchnął i pogłaskał ją po głowie.- Matka wręcz wpy-cha cię w ręce sir Charlesa i akceptujesz to bez słowa sprzeciwu, a kiedy ja ratuję cię zrąk szaleńca, grozisz mi podbiciem oka.Obserwowała go z pozornie obojętną miną, ale i tak wyczuł dreszcz, który przeszyłjej ciało.- Wyjechałam z Meadowland właśnie dlatego, że nie chciałam cię narażać - wy-znała.Pokręcił głową, zdumiony jej pokrętnym rozumowaniem i mimowolnie sięuśmiechnął.- Czyżbyś troszczyła się o mnie?Leonida odwróciła wzrok.- Nie chcę, żeby spotkały cię nieprzyjemności z powodu spraw dotyczących moje-go kraju.Zachichotał cicho i wziął pomiędzy palce złociste pasmo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]