[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jej prawa rączkazacisnęła się kurczowo na pareo.Zaskoczona kobieta odsunęła się i pareo zostało w rękach dziecka.Stała wbiałych obcisłych majtkach, wałek tłuszczu wylewał się nad gumką.Jej towarzyszowi udało się wreszcie uspo-koić psa.Judyta klęczała przy córeczce, gładziła ją uspokajająco, przemawiając czule.Piąstki powoli się rozwarłyi pareo upadło na piasek.Krzysztof podniósł je i omijając wzrokiem obfite uda, podał kobiecie.Ta już otwiera-ła usta, kiedy towarzyszący jej mężczyzna szepnął jej coś i mamrocząc:  Bardzo przepraszamy", pociągnął jąza sobą.Poszli dalej, jakby nic się nie stało.Tylko zaciśnięte usta Judyty świadczyły o tym, jak bardzo dotykał jąkażdy taki incydent.Gabrysia chwilami gaworzyła, chwilami drzemała.Po jakimś czasie zawrócili i ruszyli w stronę domu. To dlatego nie lubię tu być w lipcu czy w sierpniu.Za dużo ludzi, za dużo spojrzeń  odezwała sięnagle Judyta. Wczoraj jakiś babon krytycznym spojrzeniem zmierzył Gabę i zauważył, że takie tłuste dziec-RLT ko powinno biegać, a nie jezdzić w wózku.A jej towarzyszka, by zagadać jej nietakt, zapytała:  To chłopczykczy dziewczynka?". Samo zdecyduje, gdy dorośnie.To wolny kraj", odpowiedziałam.Krzysztof się roześmiał. To mi coś przypomina.Przyjechałeś z pustymi rękami czy masz dla mnie jakiś dowcip?Nie miał.Rozejrzał się, jakby szukając pomocy albo inspiracji.Majaczący w oddali biały namiot przy-pomniał mu coś. Pewnie, że mam.Koń wchodzi do baru i zamawia piwo.Barman podaje mu kufel i mówi:  Bardzoproszę.Piętnaście złotych".Koń płaci i powoli sączy piwo.Barman w końcu nie wytrzymuje i zagaduje go: Nieczęsto tu widujemy konie". Nie dziwię się.Piwo po piętnaście złotych." Kawał z wielką brodą.Poza tym tu piwo po piętnaście złotych nawet konia by nie zdziwiło.Gdy doszli do swojego wejścia na plażę, ostrożnie wyjął z wózka śpiącą Gabrysię.Westchnęła, na mo-ment otworzyła oczy i ufnie objęła go za szyję.Judyta szła przodem, ciągnąc wózek przez piasek.Mijali ichspacerowicze idący podziwiać zachód słońca.W lesie Judyta się zatrzymała.Ale nie włożył śpiącego dzieckado wózka.Niósł Gabrysię na rękach do samego domu, choć nie była lekka i z buzi wtulonej w jego szyję spły-wała gęsta ślina.Zanim dotarli do domu, miał mokrą koszulę.Dni mijały powoli, wypełnione stałymi zajęciami.Codziennie rano widział z łóżka zielone korony sosenna tle szafirowego nieba.Po kawie szli z Gabrysią na plażę.Wracali o dziewiątej.Opiekę nad dziewczynkąprzejmowała wtedy Honorata.Brał szybki prysznic, przebierał się i szedł do miasta po pieczywo i gazetę.Póz-ne śniadanie jedli na małej werandzie.Potem Judyta pracowała, a on odbywał telefoniczne konferencje z klien-tami lub z Kamilem, a pózniej szedł popływać.Obiady jadali w pobliskim pensjonacie.Wracali spacerem plażąalbo przez las.Czasami wstępowali na lody, czasami całowali się, siedząc na wydmach.Honorata po południumiała wolne, więc bawił się z Gabrysią, huśtał ją w hamaku, opowiadał bajki, śpiewał piosenki.Zaskakiwałogo, jak dużo wierszyków i rozmaitych historyjek był w stanie odszukać w pamięci.Pod wieczór, jeśli dziew-czynka nie była bardzo zmęczona, szli jeszcze raz na plażę.Często zasypiała już w drodze powrotnej.Judytanie budziła jej wtedy.Przy pomocy Honoraty ostrożnie ją rozbierała, myła wilgotną ściereczką, zakładała pam-persa i układała w łóżeczku.Koniec lipca był upalny.Krzysztof leżał nago na łóżku.Obok spała Judyta.Przez otwarte okno zasło-nięte tylko siatką chroniącą przed komarami dochodził szum sosen.Wstał ostrożnie, narzucił szlafrok i wyszedłna korytarz, cicho zamykając za sobą drzwi.Judyta lubiła się budzić sama.W Krakowie wiele razy wracał wśrodku nocy do siebie.Na palcach jednej ręki mógł policzyć poranki, gdy budził się w jej łóżku.Nigdy nie wi-dział, jak rano się maluje, siedząc przed lustrem w bieliznie.Nawet tu spotykali się dopiero przy kawie, gdybyła już ubrana i z perfekcyjnym makijażem.Niemal obsesyjnie pilnowała swojej prywatności, co w równymstopniu pociągało go i irytowało.Chciało mu się pić.Ostrożnie zszedł po skrzypiących schodach.Otworzył lodówkę.Przy padającym zniej świetle nalał sobie szklankę wody.Skoro już był na dole, postanowił zajrzeć do Gabrysi.Spała spokojnie.Stojąc przy jej łóżeczku, widział przez otwarte drzwi pokój Honoraty.Leżała na boku, tyłem do niego.KrótkaRLT niebieska koszula nocna podciągnęła się jej do góry.Widział wyraznie opalone udo i gładki jasny pośladek.Widok tej młodej skóry, a może niebieskiej bielizny, przywiódł mu na myśl Zosię.Właśnie tego dnia odbył z Kamilem długą rozmowę na temat Różan.Kamil chyba znalazł kupca na jegowierzytelności. Byłoby świetnie, gdybym się pozbył tego strupa.Będę czekał jutro na telefon".Zrobiło mu się nieprzyjemnie, gdy to sobie przypomniał, a jeszcze bardziej, gdy sobie uświadomił, coby było, gdyby Honorata się obudziła albo gdyby na dół zeszła Judyta.Cicho wrócił do swojej sypialni.Nazajutrz jego telefon zadzwonił zaraz po śniadaniu.Judyta właśnie miała iść do siebie i pisać, lecz gdyusłyszała słowo  Różany", dolała sobie kawy i została na werandzie.Krępowało go to, ale nie mógł odłożyć tejrozmowy ani nie chciał rozmawiać po kryjomu.W końcu nie robił nic złego. Tak, doskonale pana pamiętam.Ja też.Giełda? Chyba wszyscy przez to przeszliśmy.To jak cho-roba wieku dziecięcego.Oczywiście, znam ten schemat: bierze się kredyt, kupuje akcje, spłaca odsetki z dy-widendy, a gdy spółka wchodzi na giełdę, ma się minimum dwukrotne przebicie.No chyba że giełda się zała-mie albo spółka na nią nie wejdzie.Ma pan rację, jednak kto ma dostęp do takich informacji.Tak, tylko nie-ruchomości, ja też nie mam zaufania do wirtualnego pomnażania pieniędzy.Kamil mi mówił, że pokazywałpanu papiery i zdjęcia.Tak, jest ujęty w wojewódzkiej ewidencji zabytków.Chyba by pan nie zburzył pa-miątki przeszłości narodowej.Ochronie konserwatorskiej podlega tylko bryła budynku i układ kompozycyjnyelewacji.Poza tym można go wydrążyć jak dynię i włożyć do środka, co się chce.Cóż, szkoda by było, boogród jest ładny, ale sam pan zdecyduje.Myślę, że bankowe wierzytelności wykupi pan bez trudu.Ma panrację, ale też nigdy nie jest tak drogo, żeby nie mogło być drożej.Kot w worku? Zapewniam, że to kot z ro-dowodem.Znakomicie, we wtorek o dziewiątej u mnie w biurze.Z ulgą zakończył rozmowę i zwrócił się do Judyty: Przepraszam cię.Musiałem odebrać.Jak słyszałaś, chyba mam kupca.Ach, byłbym zapomniał! Wpiekarni stanął za mną jakiś facet i głośno gadał przez komórkę.Słyszałem nawet jego rozmówcę, który powie-dział:  %7łeby zmniejszyć rachunki za ten telefon, mogę panu jedynie zasugerować zmniejszenie ilości wy-konywanych połączeń".Facet na to:  Aha.A na czym to polega?". Zaraz to sobie zapiszę.Dziękuję.A co do tej rozmowy.Westchnął mimowolnie. Krzysztof, nie chcę moralizować.Ale nasuwa mi się staroświeckie powiedzenie: pieniądze to niewszystko. Ja też znam wiele różnych powiedzonek. Ucinaj straty szybko, a zyskom pozwól rosnąć" albo Chciwość to dobra rzecz"  próbował obrócić wszystko w żart.Na chwilę zapatrzyła się w dal. Jak to powiedział Orwell o tym, w jaki sposób człowiek utwierdza władzę nad innym człowiekiem?Coś w rodzaju: Posłuszeństwo nie wystarczy.Każe mu cierpieć. Wstała. Wracam do kieratu.Wymyśli-łam tytuł dla mojej nowej książki:  Trumna nie ma kieszeni".Inspirujesz mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Clay Griffith, Susan Griffith Imperium Wampirów 01 Imperium Wampirów
    § Menzel Iwona W poszukiwaniu zapachu snów 01 W poszukiwaniu zapachu snów
    Żółte oczy krokodyla 01 Żółte oczy krokodyla Pancol Katherine
    Lachlan M D Synowie boga 01 Synowie boga
    Lachlan M D Synowie boga 01 Synowie boga (2)
    Chuck Wendig [Double Dead 01] Double Dead [Tomes of the Dead]
    Roberts Nora Miłoœć na deser 01 Miłoœć na deser
    § Rudnicka Olga (01) Zacisze 13 Zacisze 13
    Reynard Sylvain Piekło Gabriela 01 Piekło Gabriela
    Steele Brothers 1 Ryker Cheryl Douglas
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • scorpio2000.keep.pl