[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie miała wyjścia błyskawicznie wymierzyła w głowę, wychodząc zza drzewa.Nie było już sensu się ukrywać,bo najprawdopodobniej odkrył jej obecność, a utrudniałoby to tylko precyzyjny strzał.Naułamek sekundy ich oczy się spotkały.Nawet to jednak wystarczyło Chudemu, abyzorientować się, że nie ma szans.Ultra spokojnie nacisnęła spust.Tłumik zdusił huk, tak żedało się usłyszeć tylko coś w rodzaju stęknięcia.Karabin wypadł z rąk Chudego.Na jego twarz zaczęła coraz gęstszym strumieniemwypływać krew z rany na czole.Wciąż stał, ale Ultra opuściła już broń.Była pewna, żebandyta nie żyje. Cholera! Uderzyła ze złością dłonią w drzewo.Chwilę stała w miejscu, po czym podeszła do Chudego.Ostatnie drgawki zdradzałykoniec agonii.Podniosła z ziemi kałasznikowa i ruszyła po Adama.Przebiegnięcie przez drogę nie było niebezpieczne, jeśli przyjąć, że pozostał już tylkostrzelec w domu.Ultra znajdowała się za zakrętem, a piętro nie było zbyt wysokie.Problemtylko w tym, czy przypadkiem nie poluje na nich ktoś jeszcze, kto do tej pory nie dał o sobieznać.Na razie nic na to nie wskazywało, a Ultra bez przeszkód dotarła do rowu, w którymukryty był Kniewicz.Dochodzące z rowu hałasy, które słychać było przynajmniej w promieniu dwudziestumetrów, zirytowały agentkę, choć z drugiej strony uspokoiły.Najwidoczniej rana okazała sięniegrozna. Ultra, to ty? Bezradność Adama rozbawiła dziewczynę. Ja, nie strzelaj. Jej głowa ukazała się nad rowem. Zbieraj się, przejdziemy się do tejbudy. %7łartujesz?! Nie żartuję.Możesz iść? A tamci? Chwilowo niegrozni, przynajmniej do godziny duchów. Jezu, zabiłaś tych facetów?! A co, szkoda ci ich?!Kniewicz nie odpowiedział.Wolno wygramolił się z dołu. No i jak? spytała cicho Ultra. Trochę boli, ale dam radę. Posłuchaj, idz blisko mnie, wolno i jak najciszej.Broń Boże nie zbliżaj się do skrajulasu, bo cię ten gnój z góry zauważy.Nie chcę się reklamować, zanim to nie będziekonieczne.Musimy go zajść od dupy strony.Tamtędy.Aapiesz? Aadny karabin.Agentka wyszła z założenia, że ironia jest teraz nie na miejscu, więc ruszyła bez słowa wkierunku, który wskazała, uważnie się rozglądając.Po kilku minutach bez przeszkód dotarli do budynku.Przylgnęli do bocznej ściany,nasłuchując odgłosów z wnętrza. Ten facet może już być gdzie indziej szepnęła dziewczyna Wyszedł z domu? Nie wiem, mam nadzieję, że nie.Po chwili strzelec, być może zaniepokojony ciszą, puścił kolejną serię w kierunku drogi. Kretyn mruknęła Ultra. Wchodzimy? spytał najciszej jak mógł Adam. Wchodzimy.Strzały z okna wskazywały, że trzeci bandyta wciąż tkwi na piętrze.Ultra dała znakAdamowi, aby poczekał moment pod ścianą, a sama zaczęła szybko przemieszczać się wkierunku drzwi.Kniewicz nie mógł się nadziwić, jak można tak cicho się poruszać.Kilkasekund pózniej, na znak agentki, sam najciszej jak potrafił dołączył do dziewczyny. Zostań tu szepnęła mu do ucha, tak że ledwie się zorientował, o co chodzi.Nęcącyzapach jej perfum zdziwił go.Cała ta sytuacja nie pasowała do gustownego zapachu, któregonie potrafił skojarzyć z żadną znaną mu firmą.Strzelec zachowywał się dość głośno, więc nietrudno było się zorientować, z któregomiejsca obserwuje wydarzenia za oknem.Najprawdopodobniej nie zdawał sobie w ogólesprawy z tego, że grozi mu niebezpieczeństwo.Klął co chwila, przestawiał krzesło, bawił sięjakąś puszką co uspokoiło Ultrę.Nikłe, mrugające światło oznaczało, że zapalił świeczkę.Przeszkodą okazało się zupełnie co innego stare schody, dobrze widoczne przez otwartedrzwi.Z pewnością zaczęłyby skrzypieć pod jakimkolwiek ciężarem.Ultra wolno zbliżyła siędo pierwszego stopnia.Nie były zbyt długie i na szczęście nigdzie nie zakręcały.Na końcunie widać było nikogo, co trochę ułatwiało dziewczynie sprawę, wskazywało bowiem na to,że strzelec jest w głębi.Pozwoliło jej to lepiej przygotować się do ataku, który w tymwypadku mógł się powieść wyłącznie z zaskoczenia.Mocniej chwyciła pistolet i oparła delikatnie dłoń na poręczy.Czekała.Przeczucie jej niezawiodło.Usłyszała odgłos stawianej na podłodze broni.Oparł ją o ścianę przy oknie, pomyślała.Tak czy owak, musi być teraz gdzieś pod ścianą.Wstrzymała oddech.Szybko obliczyła, ile skoków na schodach ma do wykonania, iodbiwszy się mocno, wylądowała od razu na czwartym stopniu.Trzy błyskawiczne ruchy i była na górze.Dostrzegła go natychmiast.Zdążył sięodwrócić, ale był tak zaskoczony, że na chwilę znieruchomiał.Ultra szybko wycelowała.Mimo to bandyta rzucił się w kierunku broni nierozważnie zostawionej pod oknem. Na glebę!!! wrzasnęła agentka, ale odwrócony tyłem mężczyzna nie zareagował izdążył chwycić karabin.Ultra strzeliła dwa razy.Klapcyngier upadł twarzą do podłogi niemal w tej samej chwili,choć nie wypuścił broni.Agentka w jednej sekundzie była przy nim.Kolanem przygniotłabrutalnie jego plecy na wysokości łopatek, natomiast grubą podeszwą buta mocno kopnęłależącą na podłodze, ale wciąż trzymającą kałasznikowa dłoń.Potworny okrzyk bólu przeraziłAdama, który był już na górze, gotowy pomóc w razie problemów.Widząc, co się dzieje,podszedł możliwie najszybciej do walczących.Od kilku minut miał zawroty głowy, a domigających przed oczami ciemnych plamek zdążył się już przyzwyczaić.Gaza tamująca krewzaczynała powoli przesiąkać.Opadł kolanami na plecy Klapcyngiera.Ultra wyjęła z kieszenikurtki coś na kształt kajdanek.Od zwykłych różniły się niewielkim pokrętłem, stanowiącymnajpewniej dzwignię do zacisku.Zatrzasnęła je na prawym nadgarstku Klapcyngiera.PomocAdama na niewiele się zdała, ponieważ opadł już niemal zupełnie z sił, ale za to bandyta niestawiał specjalnie oporu.Agentka przyłożyła mu pistolet do skroni i kazała się odwrócić nawznak.Klapcyngier wciąż jęczał z bólu, ale z niemałym trudem wykonał polecenie,zadowolony, że może zobaczyć twarz napastnika. Kim ty, kurwa, jesteś?! wyjęczał, krzywiąc się z bólu. Policja, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, biuro Miss Polonia, co ci bardziejpasuje?! warknęła Ultra, zaciskając nieco dzwignię przy kajdankach Ilu was tutaj jest?! Pierdol się! Już jesteś martwa! Tam na dole jest dwóch zawodowców, którzy nigdy niedadzą ci stąd wyjść! rzucił przez zęby Klapcyngier. Tamtych dwóch nie żyje, tępaku.Ja cię pytam o resztę. Opanowanie Ultry znówprzeraziło Kniewicza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]