[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez trzydzieści lat życia Temple odgrywał wiele zle obsadzonychról.Był żebrakiem, złodziejem, niechętnym kandydatem na kapłana,nieudolnym chirurgiem, zniesmaczonym rzeznikiem, stolarzem oobolałych dłoniach, przez chwilę kochającym mężem, a przez jeszczekrótszą chwilę oddanym rodzicem, by wkrótce stać się bolejącymżałobnikiem i zgorzkniałym pijakiem, nadmiernie pewnym siebiekanciarzem, więzniem Inkwizycji, a następnie ich informatorem,tłumaczem, księgowym i prawnikiem, współpracownikiem wieluniewłaściwych stron, wspólnikiem masowego mordercy, a ostatnio, naswoją zgubę, człowiekiem słuchającym sumienia.Jednak twardywędrowiec nie znajdował się na tej liście.Temple nawet nie miał przyborów do rozpalenia ognia, a gdyby jemiał, nic wiedziałby, jak z nich skorzystać.Zresztą nie miał niczego, comógłby przyrządzić.A teraz zgubił się w każdym znaczeniu tegosłowa.Kolce głodu, zimna i strachu wkrótce zaczęły mu dokuczaćznacznie batdziej niż słabe ukłucia sumienia.Zapewne powinien sięlepiej zastanowić, zanim opuścił Kompanię, ale ucieczka i rozwaga sąjak oliwa i woda, niechętnie się łączą.Obwiniał Coscę.ObwiniałLorsena.Obwiniał Jubaira, Sheela i Su-feena.Obwiniał każdegoskurwiela na świecie, oczywiście oprócz tego, który rzeczywiścieponosił odpowiedzialność, siedział w jego siodle i z każdąnieprzyjemną chwilą coraz bardziej marzł, głodniał i gubił drogę.- Psiakrew! - ryknął w pustkę.Jego wierzchowiec przystanął, strzygąc uszami, po czym mozolnieruszył dalej.Z rezygnacją uodparniał się na jego wybuchy.Templezerknął w górę przez pokrzywione gałęzie, na księżyc lśniący zaszybko poruszającymi się smugami obłoków.- Boże? - szepnął, zbyt zrozpaczony, żeby czuć się jak głupiec.Słyszysz mnie?  Oczywiście, nikt nie odpowiedział.Bóg nie odpowiada, zwłaszcza komuś takiemu jak on.- Wiem, że niejestem najlepszym człowiekiem.Ani nawet szczególnie dobrym.-Skrzywił się.Kiedy już uznasz, że On tam jest, wszechwiedzący iwszechwidzący, zapewne dojdziesz do wniosku, że nie ma sensuupiększać prawdy.- No dobrze, jestem kiepski, ale.chyba nienajgorszy? - Cóż za dumne stwierdzenie.Nadawałoby się na napisnagrobny.Tylko że on samotnie umrze i zgnije pod gołym niebem,więc nikt nie postawi mu nagrobka.- Ale jestem pewien, że mogę sięstać lepszy, gdybyś tylko zgodził się.dać mi jeszcze jedną szansę.-Ależ czaruje.- Naprawdę.tylko jedną?%7ładnej odpowiedzi poza kolejnym zimnym podmuchem, którywypełnił las szeptami.Jeśli istnieje Bóg, to jest milczącym draniem,który.Temple zauważył blady pomarańczowy błysk za drzewami.Ognisko! Przepełniła go radość! Po chwili stłumiła ją ostrożność.Czyje ognisko? Może odcinających uszy barbarzyńców tylko okrok wyprzedzających w rozwoju dzikie zwierzęta?Gdy poczuł woń smażonego mięsa, zaburczało mu w brzuchu, takptzeciągle i głośno, że przestraszył się, iż go to zdradzi.Przez większączęść dzieciństwa cierpiał głód, więc nauczył się, jak sobie z nimradzić, ale ta umiejętność, podobnie jak wiele innych, wymaga stałegotreningu.Delikatnie wstrzymał wierzchowca, po czym jak najciszejześlizgnął się z siodła i przywiązał wodze do gałęzi.Trzymając sięnisko nad ziemią, przeszedł przez zarośla pośród przypominającychpazury cieni konarów, klnąc pod nosem, gdy zaczepiał ubraniem,butami i twarzą o gałązki.Ognisko płonęło na środku wąskiej polany i piekło się nad nimmałe, zręcznie oprawione zwierzę nadziane na patyki.Templepowstrzymał potężne pragnienie rzucenia się na mięso z zębami.Pojedynczy koc leżał na ziemi pomiędzy ogniskiem a zużytymsiodłem.O drzewo opierała się okrągła tarcza z metalową obwódką i drewnianym frontem naznaczonym śladami po uderzeniach.Obokstałtopórociężkim.długimostrzu.Nie trzebabyłospecjalisty odbroni, żeby dojść do wniosku, że nie służył do rąbania drewna.Sprzęt jednego człowieka, ale z pewnością takiego, któremu lepiejnie kraść kolacji.Tempie krążył wzrokiem pomiędzy mięsem i toporem, a ślinanapływała mu do ust z niemal bolesną intensywnością.Możliwa śmierćod topora majaczyła na horyzoncie, ale znacznie bardziej przemawiałamu do wyobrazni pewna śmierć z głodu.Powoli się wyprostował,przygotowując się.- Aadna noc.- Chrapliwy szept w mowie Północy rozległ się tuż zajego uchem.Tempie zamarł, czując, że stają mu włoski na karku.- Nieco wietrzna - zaskrzeczał.- Widywałem gorsze.- Zimny i straszliwy czubek ostrza dotknąłjego karku.- Oddaj broń, powoli jak ślimak w zimie.- Nie mam broni.Chwila ciszy.- Co takiego?-Miałem nóż, ale.- oddał go kościstemu rolnikowi, który zabił nimjego najlepszego przyjaciela .go zgubiłem.-Wędrujesz po wielkim pustkowiu bez broni? - Nieznajomy zdziwiłsię, jakby spotkał kogoś pozbawionego nosa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Catherine Merridale Wojna Iwana, Armia Czerwona 1939 1945 (2007)
    Clancy Tom Jack Ryan 03 Polowanie na Czerwony PaŸdziernik
    Clancy Tom Jack Ryan 04 Polowanie na Czerwony PaŸdziernik
    Maslowska Dorota Wojna polsko ruska pod flaga bialo czerwona
    Stendhal Czerwone i czarne t1 (pdf)
    Cienka Czerwona Linia James Jones
    Joanna Chmielewska Wszystko Czerwone
    GRA W CZERWONE Katarzyna Rygiel
    Praca%252Bmagisterska%252BUrz%2525C4%252585d%252BGminy%252BLuba%2525C5%252584
    Diana Palmer (KYLE SUSAN) PRAWDZIWE KOLORY
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ninue.xlx.pl