[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czekając przy barze na przyrządzenie drinka, patrzyłabadawczo na swoich antagonistów.Cyrus założył ciemny garnitur z tradycyjnym krawatem.Kremowy kapelusz stetson spoczywał na półeczce pod stołem.Cyrus starannie zaczesał dotyłu bujne włosy.Nie wyglądał na człowieka, którego cokolwiek mogłoby wzruszyć.Szczupłatwarz przybrała obojętny wyraz, a głęboko osadzone, brązowe oczy patrzyły pusto przedsiebie.Jego matka zachowywała się niespokojnie.Rozglądała się nerwowo.Meredith potrafiła odczytać z tej mowy ciała bardzo wiele.Uśmiechnęła się powoli, chłodno,złośliwie, dokładnie w chwili, gdy spoczął na niej wzrok Myrny.Starannie umalowana twarz zrobiła się blada jak ściana.Mrożący wzrok dziewczyny sprawił, żeMyrnie skręciły się wnętrzności.To już nie była ta samaMeredith, którą wysłała z miasta.Nie.Ta nowa Meredith sprawiała, że pani Harden zbierało się namdłości.Meredith przyniosła kieliszek i postawiła przed Cyrusem.Idealnie spokojnymi dłońmiwyjęła następnie bloczek i długopis.W duchu dziękowała Henry'emu za to, że nauczył ją pewnościsiebie i opanowania." To już niepotrzebne odezwał się Cyrus, odsuwając menu. Wezmę stek z sałatą." Ja też oficjalnym tonem zamówiła Myrna. Półsurowy.Nie lubię spieczonego mięsa." Zgadzam się dodał Cyrus." Dwa steki, półsurowe powtórzyła Meredith półgłosem, rzucając ukradkowe spojrzenieCyrusowi." Tylko nie zupełnie surowe powiedział, śmiało czytając w jej myślach. Nie lubię, kiedykawał mięsa rośnie mi bezczelnie na talerzu.Meredith z trudem powstrzymała uśmiech. Dobrze, proszę pana.To nie potrwa długo.Odeszła, aby przekazać zamówienie, a po paru minutach z lodowatą uprzejmością przyniosłatalerze. Zręcznie się spisuje, prawda? zauważyłachłodno Myrna, kiedy zaczęli jeść. Pamiętam, żeraz wylała mi kawę na sukienkę.Zabrałeś mnie wtedyna lunch do tej wstrętnej kafejki.- Zdenerwowałaś ją wówczas odparł bez ogródek Cyrus.Nie lubił o tym wspominać.Matka zawszelką cenę chciała zbić z tropu Meredith, dopiec jej jakoś. Już nie będę przyrzekła wyrozumiale Myrna.Delikatnym ruchem odkroiła kawałek steku i podniosła do wąskich ust.Przeżuwała starannie, zanimpołknęła kęs mięsa. Może wyszła za mąż.Spytałeś ją o to?Cyrus podniósł wzrok. Nie musiałem.Widać, że nie wyszła.Myrna uśmiechnęła się. Skoro tak sądzisz.Swoją drogą, to dziwne, nieprawdaż? Aadna dziewczyna, w jej wieku,wciąż niezamężna. Chyba jestem za głupi, żeby zrozumieć, o co ci chodzi ostro odpowiedział Cyrus iuśmiechnął się tak nieprzyjemnie, aż Myrna uniosła się na krześle. Nie bądz niemiły, kochanie.Podaj mi sól, proszę.Posłusznie wyciągnął rękę.Skończył już jeść, lecz nawet nie poczuł smaku potraw.Rozpraszałgo widok Meredith, krzątającej się po sali.Poruszała się wdzięcznie, jak zawsze.A nawet ładniejniż kiedyś.Miała w sobie nową cechę pewność siebie, połączoną z brakiem zahamowań.Niebyła już tą nieśmiałą, czułą, zalęknioną dziewczyną, którą przed laty wziął do łóżka.Ale nadal gopodniecała.Zapalała w nim płomień, który z całych sił starał się ugasić.Bez względu naniewytłumaczalną wrogość matki wobec Meredith, musiał bronić się przed tą dziewczyną.Niemogła znów zawładnąć jego zmysłami.Uwolnił się od niej i chciał, żeby tak już zostało.Niepozwoli już nigdy, aby ktokolwiek nim zawładnął.Nigdy.Dość już było słodkiego poddania sięszaleństwu.Meredith przyniosła rachunek i podziękowała z przyjaznym uśmiechem, wyrażając nawetnadzieję, że spędzili przyjemny wieczór.Mówiąc to, patrzyła Myrnie Harden prosto w oczy.Jejsłowa zabrzmiały jak grozba, nie jak pożegnanie.Przez całą drogę do domu Myrna milczała.To jej się nie uda, naprawdę się nie uda.Przypuszczalnie Meredith nie była zamożna, mimo odziedziczenia domu ciotecznej babki.Trochępieniędzy, parę ostrzeżeń i może to wystarczy, żeby raz na zawsze usunąć cień zagrożenia z jejżycia.Ona to jakoś załatwi.Cyrus prowadził samochód szerokimi ulicami, nieświadomy knowań matki.Usiłował strząsnąć zmyśli widok doskonałej figury Meredith, opiętej zgrabnym fartuszkiem.Odganiał od siebiewspomnienia.Wracając do domu, Meredith czuła się wykończona.Było pózno, stopy ją bolały.Była na nogachcały dzień.Lubiła to miasto.Wyrosła niedaleko Billings, w małej wiosce, o kilka mil na północ odYellowstone.Zachowała mgliste wspomnienie rodziców: zginęli w wypadku, kiedy była małądziewczynką.Wyraznie zapamiętała dopiero cioteczną babkę, Mary, i ciotecznego dziadka,Kroczącego Kruka, którzy zajęli się nią bezwahania i wychowali jak własną córkę.Mieszkali w rezerwacie Indian Crow, tak więc Meredith oddzieciństwa uczestniczyła w świętach i uroczystościach plemiennych.Pamiętała dobrze dziadka wbogatym stroju wodza.Meredith zakładała sukienkę z kozlej skóry i przepaskę z paciorków naczoło, zrobioną dla niej przez indiańskiego kuzyna.Teraz te czasy wydawały się zamierzchłąprzeszłością
[ Pobierz całość w formacie PDF ]