[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pokazała mu, by siępochylił i szepnęła mu do ucha:- Winna ci jestem przeprosiny.Nie powinnam wtrącać się wwasze rodzinne sprawy.- Nie przepraszaj.Nie schodziłem tak długo, gdyżzastanawiałem się nad tym, co powiedziałaś.Może masz rację.Chyba czułem się winny, że ojciec uczynił mnie jedynymdziedzicem fortuny, i dlatego przymykałem oczy na wiele sprawzwiązanych z Rickiem.- Mimo wszystko nie mam prawa się wtrącać - powtórzyła.- Porozmawiamy o tym pózniej.- Delikatnie dotknął dłoni,która kurczowo ściskała jego ramię.Obietnica rozmowy sprawiła, że Keri znacznie łatwiej zniosłaten wieczór.Połowa okręgu stawiła się na przyjęciu, Rickjednak zniknął bez śladu.RS66- Obiecałaś, że nie będzie tłumu - zaszeptała do uchaprzyjaciółce w połowie wieczoru.- Podaj mnie do sądu - napisała Robyn na komputerze.Keri patrzyła na nią z przyjemnością.W ciągu ostatnich kilkudni trochę przytyła, a na policzkach pojawiły się rumieńce.Blady chudzielec, który wyjechał na powitanie, na szczęściegdzieś przepadł.Jeden z gości, szpakowaty mężczyzna, zobaczył, że Kerirozmawia z Robyn i podszedł do nich.- Chciałbym poznać sekrety pani działania, żebym mógłpowkładać je do buteleczek i aplikować swoim pacjentom.- Domyślam się, że pan doktor Syme.Robyn wiele mi o panumówiła.- A wszystko, co ja słyszę, to Keri to.", Keri tamto." -odrzekł z uśmiechem.- Zważywszy rezultaty, nie mogę jednaknic pani zarzucić.- Spojrzał na Robyn i widząc, że jest zajętarozmową z kim innym, powiedział cicho: - Zanim paniprzyjechała, Robyn była w takim stanie, że mało brakowało, amusielibyśmy umieścić ją w szpitalu.Niepokój zagościł na twarzy Keri.- Ale teraz chyba jest już dobrze? Wygląda przecież znacznielepiej.- Wygląd jeszcze o niczym nie świadczy - poinformował jąlekarz.- Wszystko będzie w porządku, o ile nastąpi stałapoprawa stanu mojej pacjentki.Kobieta z takimi problemami jakRobyn potrzebuje więcej siły woli niż przeciętny człowiek, żebymóc sobie z nimi poradzić.Utrata osobistej opiekunkidoprowadziła do depresji, która szalenie wyczerpała paniprzyjaciółkę.Zajmie trochę czasu, zanim wróci do stanu, wjakim była przedtem.- Poklepał Keri po ręce.- Jest pani dla niejbardzo dobra.Niech pani się nie zmienia, to wszystko, o coproszę.Doktor odszedł do innych gości.RS67Prosiła Bena, żeby nie ogłaszał zaręczyn oficjalnie, ale niewzięła pod uwagę życzliwych intencji Robyn.Nieco przedpółnocą doktor Syme wstał i wzniósł toast za szczęśliwą parę".Keri pragnęła zapaść się pod ziemię.Zamiast tego musiałaprzyjmować życzenia gości, którzy ściskali także Bena.Ben stanowił idealny obraz szczęśliwego narzeczonego, gdyściskał ręce i pochylał głowę całując policzki dam.- Uśmiechnij się.To radosny wieczór - powiedziałprzysuwając się do Keri.- Trudno jest się uśmiechać, kiedy czujesz się oszustką, takjak ja.- Mówiłem ci, że jestem gotów ożenić się z tobą naprawdę.Pragnęła go zamordować.Przecież wiedział, że nie interesujejej małżeństwo dla interesu.Z pewnością właśnie dlategoponowił tę ofertę.- Mogłeś mi powiedzieć, że lekarze nadal martwią się oRobyn - szepnęła znad kieliszka z szampanem.- Nie musiałeśwymyślać problemów w swojej krokodylej farmie.Zgodziłabymsię zostać.- W takim razie nie ma problemu - powiedział zobezwładniającym spokojem.Czuła się, jakby była kością, o którą walczą dwa psy.Dolicha, czy ona, nie ma tu nic do powiedzenia? Ze złościąodstawiła kieliszek.- Jeżeli uroczystości już się skończyły, to pożegnam się ipójdę spać.Nie dając mu czasu na odpowiedz podeszła do Robyn iszepnęła jej:- Dobranoc.Dzięki za wspaniałe przyjęcie.Robyn kiwnęła głową, policzki płonęły jej z podniecenia.Zbliska Keri widziała, co doktor Syme miał na myśli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]