[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale pragnął złota imiał dość odwagi, aby próbować najdziwniejszych rzeczy, dopóki łódz nie rozpadnie mu się podnogami.Udowodnił już swój kunszt żeglarski wychodząc cało z dużego sztormu.Ten szkwał niemógł zrobić mu krzywdy.Właśnie wówczas  Sanford" gwałtownie przechylił się na bok i przez moment myślałem, żesię rozsypuje.Ster zachowywał się w osobliwy sposób, którego nie mogłem określić.Nigdyjeszcze nie widziałem podobnie reagującego jachtu.Ponownie przechylił się, jakby wpadał nawodzie w poślizg, i nawet nie popychany falami kołysał się niepokojąco.Spróbowałem oprzeć sięna sterze.Aódz gwałtownie zmieniła kierunek.Czym prędzej pociągnąłem rumpel w drugą stronę.Odbiła, ale za daleko.Przypominało to jazdę na koniu z obluzowanym siodłem.Nie mogłem tegopojąć.Nagle przyszła mi do głowy okropna myśl.Spojrzałem za burtę.Trudno było rozróżnić coś wskotłowanej wodzie, ale wydawało mi się, że wodnica  Sanforda" wystaje z wody dużo wyżej niżpowinna.Wiedziałem już, co się stało.To ten kil  ten przeklęty złoty kil.Coertze nas ostrzegał.Mówił, że będzie pełen skaz i pęknięć, a więc będzie miał słabąstrukturę.W ciągu ostatnich kilku dni  Sanfordem" straszliwie rzucało i ten ostatni szkwał okazałsię ową słomką, która złamała grzbiet wielbłąda.Ponownie wyjrzałem za burtę, próbując zobaczyć, o ile wyżej jacht siedział na wodzie.140 Według mojej oceny odpadły trzy czwarte kilu. Sanford" stracił trzy tony balastu i w każdejchwili groziła mu wywrotka.Walnąłem w luk kabiny i ryknąłem na cały głos.Coertze wystawił głowę. Co się stało?!  odkrzyknął. Wychodz szybko na pokład, Francesca też.Ten cholerny kil odpadł.Wywrócimy się.Patrzył na mnie ogłupiały. Co ty wygadujesz, do diabła?  Twarz mu poczerwieniała, gdy dotarł do niego sensmoich słów. Chcesz powiedzieć, że straciliśmy złoto?  zapytał z niedowierzaniem. Na miłość boską, nie stój i nie gap się!  krzyknąłem. Wyłaz na górę i zabierz ze sobąFrancescę.Nie wiem, jak długo jeszcze uda mi się go utrzymać.Pobladła twarz zniknęła.Wkrótce Francesca wydostała się z kabiny, a Coertze postępowałtuż za nią. Sanford" zachowywał się jak szalony. Zciągnij szybko ten żagiel, bo się wywali  poleciłem Coertzemu.Rzucił się w przód po pokładzie i nie tracił czasu na odknagowanie końcówki fału, tylkowyciągnął zza pasa nóż i odciął go jednym czystym cięciem.Gdy tylko żagiel spadł,  Sanford"zaczął zachowywać się nieco lepiej, ale niewiele.Zlizgał się na powierzchni wody i tylko dziękiszczęściu, a nie umiejętnościom, udało mi się utrzymać go prosto.Nigdy bowiem czegośpodobnego nie doświadczyłem  jak zresztą ogromna większość żeglarzy. To maszt nas wywróci, jeśli nie będziemy uważać!  krzyknąłem, gdy Coertze wrócił.Spojrzał na maszt piętrzący się nad naszymi głowami i szybko skinął głową.Zastanawiałemsię, czy pamiętał jeszcze, co powiedział za pierwszym razem, gdy pytałem go o jachty w CapeTown.Spojrzał wtedy w górę na maszt  Estrality" i powiedział:  Musi głęboko siedzieć, żeby towszystko zbalansować".Kil  nasza przeciwwaga  odpadł i pięćdziesięciostopowy maszt miał zdecydować oocaleniu  Sanforda".Wskazałem toporek przymocowany do ścianki kokpitu. Przetnij wanty.Chwycił toporek i ponownie ruszył do przodu.Zamachnął się na prawoburtową tylną wantę.Toporek odbił się od nierdzewnego stalowego drutu, a ja przeklinałem sam siebie, że zbudowałem Sanforda" tak solidnie.Uderzał raz po raz i w końcu drut pękł.Przeszedł do przedniej wanty. Francesca, muszę mu pomóc, bo może nie zdążyć  powiedziałem. Możesz wziąćster? Co mam robić? Myślę, że złapałem, o co chodzi. Sanford" jest bardzo czuły i nie możesz gwałtownieporuszać rumplem.Bardzo łatwo skręca, więc musisz wykonywać bardzo łagodne ruchy, inaczejbędzie tak samo rzucało jak przedtem.Nie mogłem zostać z nią długo, bo już musiałem wyjść z kokpitu zwolnić oba baksztagi, takżeby wanty zwisały luzno.Teraz już maszt nie miał zamocowania od rufy.Przeszedłem do przodu, na dziób, czepiając się liny bezpieczeństwa i skuliłem się w koszudziobowym.Wziąłem się do odkręcania ściągacza forsztagu za pomocą marszpikla przy nożu.Nie był on przystosowany do takiego zadania i wyślizgiwał się z otworu trzonu.Udało mi sięjednak znacznie obluzować śruby, mimo że zalewało mnie za każdym zanurzeniem dzioba Sanforda".Gdy spojrzałem w górę, zobaczyłem wyraznie, jak sztag zwisa łukiem na zawietrzną,co oznaczało, że był słabo napięty.Nim pochyliłem się, aby poluzować forsztag, rozejrzałem się dokoła i zobaczyłem, żeCoertze atakuje wanty lewoburtowe.Kiedy ponownie podniosłem wzrok, maszt giął się jakwędka  a jednak cholerstwo wciąż nie chciało się złamać.Dopiero gdy potknąłem się o luk dziobowy, przypomniałem sobie o Walkerze.Załomotałemi krzyknąłem: Walker, wychodz, toniemy!  ale nic nie usłyszałem z dołu.Klnąc w diabły jego tchórzostwo, poszedłem w stronę rufy i z łomotem wpadłem zejściówkądo głównej kabiny.Niezdolny do utrzymania równowagi przy nowych, nieprzyjemnych ruchach141  Sanforda" zatoczyłem się w przód i spróbowałem otworzyć drzwi dziobówki.Były zamknięte odśrodka.Załomotałem w nie pięścią i krzyknąłem: Walker, wyłaz.Zaraz się wywrócimy! Usłyszałem słaby dzwięk i krzyknąłem ponownie. Nie wyjdę. Nie bądz skończonym durniem!  ryknąłem. W każdej chwili możemy zatonąć. To podstęp, żeby mnie stąd wyciągnąć.Wiem, że Coertze tylko na to czeka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Kraszewski Józef Ignacy Złoty Jasieńko; Upiór
    Michael Judith Złoty deszcz
    Sw. Tomasz ZLOTY LANCUCH
    marshall paula Złoty młodzieniec
    Bagley, Desmond List Vivero
    Cleeves Ann Czerń kruka
    ksi%b9%bfka+ +j%eazyk+angielski+ +gramatyka
    Arlene S. Skolnick, Jerome H. Skolnick World of Work in Transition, Growing Social Inequalities (2008)
    Circle of Silence WiHi Book 2 Carol M. Tanzman
    sciaga
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl