[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Winna nie winna, będziesz miała na zapas, powiedziałacórce, nieco zbita z tropu, i umyła jej twarz gorącą wodą,którą uważała za najlepsze lekarstwo na brud oprócz octu.Gdy Jadzia dorosła, niewiele się zmieniło.Zofia ma-rzyła skrycie, że jej cicha córka w pewnym momencieujawni ukryte zdolności; wyskoczą z niej jak odpustowydiabełek na sprężynie i stanie się jasne, że dziewczyna takwyjątkowa nie może być córką Mańka Gorgóla.Co to bymiała być za wyjątkowość, Zofia nie wiedziała, ale rozpo-znałaby ją od razu, sęk w tym, że się nie pojawiała.Nie321 pojawiało się również zło o zapachu spalonego mięsa,które byłoby oczywistym dowodem ojcostwa Gorgóla, imatka patrzyła na swoją nieokreśloną córkę, nieświadomiewzruszając ramionami i robiąc taką minę, jakby pytała: kiczort?Zofia wiedziała, że cudzoziemiec, który odwiedził jetak niespodzianie któregoś lata, był w jakiś sposób zwią-zany z Ignacym.W przeciwieństwie do Jadzi rozpoznałajego młodość pod zbyt dorosłym ubraniem i dopiero odniedawna goloną twarz pod kapeluszem.Rozpoznała tedługie zdania, pełne bocznych furtek i nagłych zakrętów,jakimi nie mówił nikt we wsi prócz księdza, i kolor skóryprzypominający lekko zarumieniony chleb.Patrzył naJadzię tak, jakby w myśli rachował, a Zofia naciskała dry-lownicę, by zagłuszyć bicie serca.Czy cudzoziemiec od-najdzie w Jadzi ślad Ignacego pod miękką powłoką jejniepodobieństwa? Rozczarowanie cudzoziemca było jakpoliczek, bo Zofia widziała, że zobaczył w Jadzi nie to, coona tak bardzo chciała znalezć.Jadzia Maślak rosła w przekonaniu, że jej ojciec uto-nął w Pełcznicy, co odróżniało ją niekorzystnie od innychwojennych półsierot z Zalesia, Kocierzowej i Brzeziny,chwalących się ojcami zasztyletowanymi, zastrzelonymi,powieszonymi i spalonymi przez Niemców.Gdy już byładorosła, doszła do wniosku, że Maciek Maślak wrócił zwojny tylko po to, by ją począć.Zrozumiała, że brak mat-czynej miłości w jakiś sposób wiąże się z tym faktem, żeto ona, Jadzia, przyczyniła się do śmierci tego pucołowa-tego chłopaka.Na jedynej fotografii, jaka po nim została,odstrojony do ślubu Maciek Maślak patrzył w obiektyw ztakim przerażeniem, jakby to był pluton egzekucyjny, i322 Jadzia nie umiała sobie wyobrazić, jak patrzyłby na nią.Zawsze wydawał jej się zbyt młody na czyjegoś ojca idziwnie bezbronny.Od dziecka wymyślała Jadzia hero-iczną historię wojenną, broniąc swojego martwego ojcaprzed nieistnieniem i brakiem miłości, przed którym samnie mógł się obronić.Mój ojciec był bohaterem, opowia-dała w szkole, zabił stu Niemców w pojedynkę.Latał sa-molotem i strzelał do nich z nieba, trup się gęsto siał,szkopy w gacie robiły ze strachu.Był wprost niesamowi-cie mądry i odważny!Gdy Jadzia wyjechała do Wałbrzycha i wyszła zamąż, Zofia zdała sobie sprawę, że poświęciła życie dladziecka, którego nie nauczyła się kochać; została jej sa-motność w domu pełnym drewnojadów i rozpadającychsię mebli.Tylko najwierniejszy adorator, Janek Kos z bli-zną na twarzy, która wyglądała jak rozkrojona kiełbasa,nadal widział w niej najpiękniejszą we wsi kobietę, bozobaczenie jej inaczej byłoby przyznaniem się do tylu latzmarnowanych na odrzucane zaloty.Pierwszy raz oświad-czył się Zofii pół roku po śmierci Maćka Maślaka, gdybyła przy nadziei i Janek Kos też karmił się nadzieją,przygotowując koszulę i przemowę.Dostał od kuzyna zeSkierniewic butelkę jeszcze przedwojennej wody %7łorż iskropił się nią obficie, choć uważał, że perfumy to babskarzecz.Audził się Janek Kos nawet, że straszna blizna napoliczku może w oczach kobiety dodać mu męskości, od-jętej przez kaleką nogę.To nie byle jaka blizna, lecz od-niesiona w zwycięskiej walce z wrogiem ojczyzny.Gdypodeszli do leżącego na ścieżce Mańka Gorgóla, wydawa-ło się, że jest skutecznie ogłuszony, jednak zanim skopali gotak, że błagał o śmierć, plując zębami i sypiąc nazwiskami,323 zdążył sięgnąć po nóż.Zofia przyjęła Janka Kosa podorzechem, gdzie obierała grzyby do suszenia, popatrzyłana zle wyprasowaną koszulę i pomyślała, że nie mógł wie-dzieć, jak bardzo nienawidzi ona zapachu wody %7łorż.Od-rzuciła oświadczyny, ale poczęstowała adoratora z litościtalerzem zalewajki ze skwarkami, który Janek Kos zrozu-miał jako wahanie i zapowiedz jej zgody w przyszłości.Przychodził więc do domu na skraju wsi z praktycznymiprezentami w formie pęta kiełbasy czy mostka cielęcego,co rok, dwa oświadczając się Zofii w tej samej wyjściowejkoszuli i tymi samymi słowami.Dla Jadzi miał a to lizakakogutka, a to parę landrynek w papierowej tutce i myślał,że ze swoimi jasnymi oczami i włosami jak kaczy puchjest nawet do niego odrobinę podobna.Mógłby być jejojcem, gdyby tylko Zofia chciała.W którąś Wielkanocprzyniósł Zofii dar nie byle jaki, bo całą walizę tekturowąpokrojonych w eleganckie plasterki szynek, salcesonówozorkowych, baleronów, kiszki z wątróbką, kiełbas rozma-itych, z pięknymi różami wyciętymi z marchewki i ziele-niną.Kuzyn jego ze Skierniewic, robiący karierę w partii,żenił się z córką dentysty i wyprawił weselisko na dwie-ście osób z wynajętą orkiestrą, o którym pózniej przez roksię mówiło.Niektórym to się żyje! Skarżył się potem Ja-nek Kos w gospodzie Sosenka, że wdowa po Maślakuharda i zaparta.Nawet cały garnitur najprzedniejszegogarmażu nie był w stanie odmienić jej serca.Tłumaczylimu, że Zofia Maślakowa coś musi mieć tam nie tego, boani starego Cudzaka nie chciała, ani młodego Kukułki, coto kolejarz, dobra partia, wiadomo, że pociągi zawsze będąjezdzić.Ba, ponoć nawet zastępcę dyrektora fabryki ceraty324 z Kocierzowej odrzuciła, gdy przyjechał, by ją o rękę pro-sić, i zaraz, natychmiast z dzieckiem chciał brać, ale towszystko nie mogło pocieszyć Janka Kosa.Chwiejnym krokiem wracał do domu, kopał psa, któ-ry wypadał mu na powitanie z wciąż odnawiającą się psiąnadzieją, i padał na łóżko, gdzie czekała wierna i czujna,trapiąca go od wojny bezsenność.Leżał z otwartymioczami, pod językiem zbierał mu się piasek.W domu Jan-ka Kosa niezależnie od pory roku było duszno, jakby za-miast powietrza wypełniał go kłąb waty.Zmierdziała ben-zyna do traktora, którą trzymał w kanistrze pod stołem, imocz zaschnięty na rzadko pranych spodniach, bo spodnieniszczą się od prania.Poza tym, kto miał mu prać? Nie-długo po wojnie Janek Kos najął do pomocy blizniaczki zBrzeziny.Bezdomne, białowłose i chude zawsze byłyrazem i patrzyły na świat czworgiem identycznych oczu wkolorze wody; jeśli ktoś chciał do pomocy nająć tylkojedną osobę, zgadzały się dzielić na pół zapłatę i talerzzupy.Latem tułały się od chałupy do chałupy w Zalesiu,Brzezinie i Kocierzowej, a na zimę znikały, by wrócić wporze pękania lodów.Lekko cuchnące pleśnią i wilgocią, zliśćmi w skołtunionych włosach, szły przez wieś ramię wramię i pytały zza płotu unisono, czy nie ma dla nich robo-ty.Wyglądały na zaspane i co rusz tarły powieki; możespały z borsukami w jednej z piaskowych jam nad Pełcz-nicą i obudziło je dopiero trzaskanie lodu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Chmielewska Joanna Skarby Skarby
    Księga EFT Joanna Chełmicka, Instytut EFT, 2013
    Rawik Joanna Edith Piaf Ptak smutnego stulecia
    Dahlquist Gordon Szklane księgi porywaczy snów[JoannaC]
    Ross Adam Ciemna strona małżeństwa[JoannaC]
    Wozniaczko Czeczott Joanna Macierzynstwo non fiction (2012
    Chmielewska Joanna Dwie trzecie sukcesu
    Lew Tołstoj Anna Karenina[JoannaC]
    Chmielewska Joanna Autobiogra Pierwsza mlodosc
    Chmielewska Joanna Poduszka w różowe słonie
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • paulinaskc.xlx.pl