[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przednia i tylna połowa ciała łączyłysię przy głowie, jak gdyby ciało zostało złożone na płótnie i potem nakryte nim od góry.Twarz pokrywała broda, zmierzwione włosy sięgały do ramion, dłonie wstydliwie zakrywałyłono.Na głowie oraz nadgarstkach widoczne były ślady ran, również tors nosił ślady dzgnięć,a na plecach widniały szramy od batoga.To, czy był to wizerunek Chrystusa, wciąż pozostawało wyłącznie kwestią wiary.Osobiście Michenerowi z trudem przychodziło zaakceptować fakt, że kawałek płótna tkanegow jodełkę mógł przetrwać bez szwanku dwa tysiące lat.Traktował tę relikwię jako obiektpokrewny treściom, które z ogromnym zapałem studiował przez kilka ostatnich tygodni -związanym z maryjnymi objawieniami.Zgłębiał relację każdego potencjalnego świadka,który rzekomo doświadczył wizyty gościa z niebios.Papiescy badacze stwierdzali, iżwiększość z nich była pomyłką, halucynacją albo przejawem problemów natury psychicznej.Niektóre z relacji okazywały się zwykłymi mistyfikacjami.Ale dwudziestu kilku przypadkówpapiescy inkwizytorzy, mimo szczerych chęci, nie byli w stanie zdezawuować.Konieckońców stwierdzano, że nie da się znalezć innego racjonalnego wyjaśnienia pozapojawieniem się na ziemi Matki Boskiej.Tego rodzaju objawienia uznawano za wiarygodnecuda.Jak w Fatimie.Lecz podobnie jak w wypadku całunu, który wisiał przed nim, ta wiarygodnośćrównież sprowadzała się, jak samo słowo wskazuje, do kwestii wiary.Klemens od dziesięciu minut modlił się przed całunem.Michener zauważył, że terazjuż nie nadążają za rozkładem dnia, ale nikt nie miał odwagi przerwać papieskich modłów.Zgromadzeni stali w milczeniu do chwili, gdy następca Piotra powstał, przeżegnał się ipodążył za kardynałem Bartolo do kaplicy wyłożonej czarnym marmurem.Kardynał-prefektwydawał się zaniepokojony tym, że musi pokazać to niezwykłe miejsce.Przejście trwało niemal pół godziny.Przeciągnęły je pytania zadawane przezKlemensa oraz jego upór, by osobiście pozdrowić wszystkich zgromadzonych w katedrze.Harmonogram był już bardzo napięty, Michener odetchnął więc z ulgą, kiedy papieżpoprowadził całą świtę do przyległego budynku na obiad.Klemens zatrzymał się tuż przed salą jadalną i odwrócił się do Bartolo.- Czy jest tu jakieś miejsce, w którym mógłbym zamienić kilka słów ze swoimsekretarzem?Kardynał szybko wypatrzył pomieszczenie bez okna, zapewne służące zaprzebieralnię.Gdy drzwi zamknięto, Klemens sięgnął do kieszeni sutanny i wyciągnąłjasnoniebieską kopertę.Michener rozpoznał papieską papeterię używaną do korespondencjiprywatnej.Kupił ją w jednym z rzymskich sklepów i podarował Klemensowi w ostatnie BożeNarodzenie.- To list, który zabierzesz ze sobą do Rumunii.Jeśli ojciec Tibor nie będzie w stanielub nie zechce zrobić tego, o co go proszę, zniszcz ten list i wracaj do Rzymu.Wziął kopertę.- Zrozumiałem, Ojcze Zwięty.- Dobry kardynał Bartolo jest nad wyraz przychylnie usposobiony, prawda? - zapytałpapież, uśmiechając się przy tym.- Wątpię, żeby zdołał zgromadzić trzysta odpustów gwarantowanych za ucałowaniepapieskiego pierścienia.Wedle starej tradycji ten, kto z pobożną czcią ucałuje papieski pierścień, otrzymaodpust trzystu grzechów.Michener często zastanawiał się, czy średniowieczni papieże, którzywymyślili tę nagrodę, mieli na myśli wybaczenie grzechów, czy też pragnęli jedyniezapewnić sobie większą liczbę oddanych popleczników.Klemens stłumił śmiech.- Myślę, że kardynałowi trzeba odpuścić więcej niż trzysta grzechów.To jeden znajbliższych sojuszników Valendrei w Sekretariacie Stanu, odkąd Toskańczyk stoi na strażybezpieczeństwa papiestwa.Lecz sama myśl o tym budzi trwogę.Kwalifikacje Bartola ledwopozwalają mu być biskupem w tej katedrze.Najwyrazniej miała to być szczera rozmowa, Michener pozwolił sobie więc naodwagę.- Potrzebujesz wszystkich przyjaciół, których zdołasz zebrać, żeby na następnymkonklawe zapewnić, iż tak się nie stanie.Klemens w lot zrozumiał jego intencje.- Pragniesz szkarłatnego biretu, prawda?- Wiesz, że tak.Papież wskazał na kopertę.- Załatw do dla mnie.Zastanawiał się, w jaki sposób jego wyjazd do Rumunii może wiązać się zkardynalską nominacją, ale szybko odepchnął te myśli.Jakob Volkner nie postępował w tensposób.Niemniej jednak papież mówił mało konkretnie, zresztą nie po raz pierwszy.- Wciąż nie masz zamiaru wyjawić mi, co tak bardzo cię niepokoi?Klemens ruszył w stronę szat liturgicznych.- Uwierz mi, Colinie, z pewnością nie chcesz tego wiedzieć.- Być może byłbym w stanie pomóc.- Nie zdążyłeś opowiedzieć mi o swej rozmowie z Kateriną.Zmieniła się przez tewszystkie lata?Kolejna próba zmiany tematu.- Rozmawialiśmy krótko.To, co powiedzieliśmy, było wymuszone.Klemens uniósł brwi w zdziwieniu.- Dlaczego pozwoliłeś, by tak się stało?- Ona jest nieprzejednana, a jej stanowisko wobec Kościoła bezkompromisowe.- Ale trudno może ją obwiniać, Colinie.Prawdopodobnie darzyła cię miłością, lecz niebyła w stanie poradzić sobie z waszą sytuacją.Utrata kochanego na rzecz innej kobiety, tojedno, ale na rzecz Boga.z tym trudno się pogodzić.Stłumiona miłość to nic przyjemnego.Znów zastanowiło go, skąd bierze się zainteresowanie Klemensa jego prywatnymżyciem.- Teraz to już bez znaczenia.Ona ma swoje życie, a ja swoje.- Ale nie znaczy to wcale, że nie możecie być przyjaciółmi.Dzielcie się ze sobąsłowami i uczuciami.Doświadczaj bliskości, którą może zaofiarować ktoś, komu bardzozależy na tobie.Kościół z pewnością nie zabrania tego rodzaju przyjemności.Samotność to ryzyko zawodowe każdego duchownego.Michenerowi się poszczęściło- kiedy rozstał się z Kateriną, pozostał mu Volkner, który wysłuchał jego spowiedzi i udzieliłmu rozgrzeszenia.Jak na ironię, takiego samego czynu dopuścił się Tom Kealy i za to czekałago ekskomunika
[ Pobierz całość w formacie PDF ]