X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Byliśmy już o metr od siebie.Zrobiłem ostatni zamach ścierką i wyprostowałem się na kola-nach.- A kto, jeśli nie Morie? Ktoś z wewnątrz, prawda? Hayakawa,żebyśmy myśleli, że Radio Yokohama jakoś jeszcze przędzie? Ta-bashi, z sympatii do całego świata? Amanda, żeby się pobawićw produkcję zespołu? Yoshi, bo się w niej zakochał? TY, żebymnie wysiudać ze studia A? No kto?John dokończył zbierać swoją połowę kałuży i też się wypro-stował.Klęczeliśmy naprzeciwko siebie, pośrodku mokrej po-sadzki, wyżymając ostatni raz ścierki.John wrzucił swoją do wia-dra i odpowiedział:- A ty jak myślisz, kto?- Czy mogę pomóc.?  Rozległ się głos HirM  Coś się rozlało? Wy.wyprowadzasz się.?Słowa rozbrzmiewają w półmroku bardziej jak jęk niż pytanie.Na podłodze stoi walizka w szkocką kratę, a nad nią pochylonyYoshi starannie układa płyty przed włożeniem ich do środka.Zerkam nieznacznie.Klasyka.Pink Floydzi i  Dark side of themoon", U2, Def Lcppard, X-Japan, a na wierzchu znajomy bobaspolujący w wodzie na dolary.Jak wiele można się dowiedzieć oduchu człowieka, znając dzwięki, które tegoż ducha cieszą; Nie, tylko na Obon.Ale pakuję wszystko, żeby się nie kurzyło.Wejdz. Rzeczywiście, jak na pokój w wydaniu męskim panuje tuwięcej niż porządek.Nawet gościnne kapcie grzecznie stojąw kącie przy wejściu.Zauważam to, bo Yoshi odkłada płytyi klęka przede mną z kapciami w dłoniach.-A ty? Ja zostaję.- Wzdycham. %7łeby odwiedzić przodków, mu-siałabym lecieć do Malezji.Orzechowe oczy rozważają coś pod półprzymkniętymi wzamyśleniu powiekami.Wahanie. Zawsze można odwiedzić żyjących.Może, gdybyśmiałaochotę.- Ręką wykonuje gest zapraszający w swoim kierunku,z jednoczesnym niewypowiedzianym pytaniem w zrenicach.Kręcę przecząco głową.Nie jestem gotowa na poznawanierodziny Yoshiego.yrenice gasną. Aha, zapomniałam, po co przyszłam.Masz możemałyśrubokręt?Powieki unoszą się i widzę  ?". Bo.czułeś w nocy? Ziemia drżała.Nie bardzo, ale framu-dze w moim pokoju wystarczyło i okno się nie domyka.Wpa-da tyle wilgotnego gorąca, że boję się o klimę - jak skapitulu-je, czeka mnie spanie w ofuro. Zaczekaj chwilę, bo już prawie skończyłem.Pójdziemyrazem i ci pomogę.Macham przecząco dłonią. Ja sama.Odkłada podniesione przed chwilą pałki.Mocny, pewnyuchwyt na moim ramionach i bardzo poważny ton. Już nie sama.Cisza.Ale nie niezręczna, tylko naturalna cisza porozumie-nia.Odwraca się i obejmuje spojrzeniem pokój, po czym sta-rannie zamyka walizkę,W szkocką kratę.Nie muszę zamykać oc2u, żeby to znów zobaczyć.Walizkaw szkocką kratę, otwarta na podłodze kuchni w Desaru.Raju mojego dzieciństwa.Babcia układająca w niej zamknięty wdrewnianej skrzynce Koran, Drzwi, kłódka i łzy mamy.Takąją zapamiętałam.- Nie wygląda to najlepiej, ale czekaj.Gdyby tu.Rozmontowaliśmy moje małe okno na czynniki pierwsze.Framuga jest bardziej chora, niż mi się wydawało.Pochylamysię nad nią oboje, jak chirurdzy nad stołem operacyjnym.- Ale to się chyba nie uda.Zobacz.Pokazuję zmurszałą dziurę po śrubie, którą dało się wyjąćpalcami.- Tą część można zastąpić kawałkiem świeżej deseczki, zrobimy podkładkę.Jeszcze to, bo inaczej znowu usiądzie.Po raz pierwszy widzę ten fragment podwórka w całej oka-załości, niezasłonięty przez karbowaną szybę.Papierowym ręcznikiem z rolki ocieram krople potu, perlą-ce się na czole mojego lekarza od okien.Nie patrząc w moimkierunku, wyciąga dłoń, do której wkładam duży, płaski śrubo-kręt.Podważa zapieczoną blaszkę, przytrzymuje; ponownieotwarta dłoń, śrubokręt krzyżakowy; delikatnie i w skupieniuodkręca ostatnią śrubę.- Czoło.Wycieram ręczniczkiem, W pokoju robi się niemiłosierniegorąco, przez dziurę po oknie i wyłączony na czas operacji kli-matyzator.- Uważaj.- ostrzegam, ale jest za pózno i blaszka pękaz trzaskiem.Na jasnej koszuli pojawiają się drzazgi.Na ramieokna - głębokie pęknięcie.- No to mamy problem.Okno nie przeżyło.- Trzeba zawiadomić Ikedę.Nie chcę nawet myśleć o Szalonym Technicznym w moimpokoiku.Na pewno znajdzie jakieś kable do wymontowania.- Wiesz, właściwie możesz przenieść się do mojego pokoju.I tak będzie stał pusty od jutra.A klimatyzacja działa, o dziwo, bez zarzutu.Nawet nie rzęzi.- Uśmiecha się ciepło, odkładającmoje martwe okienko.- Pomogę ci przenieść rzeczy - dodajeszybko, widząc moje wahanie.Dalsza dyskusja wydaje się zbędna.Szliśmy w milczeniu, gęsiego, przez wąski korytarzyk drugiegopiętra.Pierwszy John, potem HirM, z głową spuszczoną, jakbyśmygo prowadzili na rozprawę sądową.A chodziło przecież tylko orozmowę z panem Hayakawą.Nie, żeby John wyjaśnił, po co mu dotego basista.Denerwowało mnie, kiedy rudy DJ robił siętajemniczy.Australijczycy nie potrafią być tajemniczy.Dziwne, biorąc poduwagę ich narodowe pochodzenie.Dotarliśmy.Zupełnie nie miałem ochoty wchodzić do gabinetuHayakawy.Jeden dywanik w miesiącu wystarczy.Wyręczył mniejednak pan Tabashi - otwierając drzwi.- Hayakawa-san wkrótce przybędzie - oznajmił.- %7łyczy sobie,żeby panowie na niego poczekali.W środku.- Zaprosił gestem.Tym razem gabinet pana Hayakawy został wyposażony w krzesładla gości, i to aż cztery.Niewątpliwie przyniesione z sali kon-ferencyjnej przy studiu C.Dziwnie ustawione - jedno pod prawąścianą, drugie pod lewą, dwa pod tą odległą - naprzeciwko starego,mahoniowego biurka naszego przełożonego.Chwyciłem za oparcie najbliższego, żeby je wszystkie zgroma-dzić przed biurkiem, ale Tabashi i HirM usiedli już na dwóch naj-dalszych, a John pod lewą ścianą, więc porzuciłem pomysł i klap-nąłem na czwartym.Było gorąco.Chyba coś nie tak z klimatyzacją.Pod sufitem wiro-wał stary, drewniany wiatrak, uruchamiany w dniach wyjątkowychupałów.Chociaż dziś na dworze było znośnie - padał deszcz.Czekaliśmy jakieś pięć minut.W końcu Tabashi-san, wiedziony nieomylnym instynktemwoznego, wstał, stuknął mopem w podłogę i zaanonsował: - Szanowny Pan Hayakawa!Powstaliśmy.Hayakawa wszedł, ubrany w czarną pelerynęprzeciwdeszczową, długą jak toga.Mokrą.Musiał być na zewnątrz.Rozejrzał się, szukając wieszaka, ale nie znalazłszy go (możewieszak nie dostał certyfikatu  Y2K Ready"), przeszedł za biurko iusiadł, nie rozbierając się nawet.Przełożył kilka papierów ipodniósł na nas wzrok.Odchrząknął.- Zebraliśmy się tutaj, ponieważ, jak rozumiem, powstały pew-ne.errr.zastrzeżenia dotyczące obecnego tu pana HirM Ishizu-ka.Poproszę pana Johna o dalsze wyjaśnienia.- Dziękuję.- John podniósł się z krzesła.- Sprawa jest prosta.Jak wszyscy wiemy, Radio Yokohama od dwóch miesięcy pro-wadzi nagranie zespołu Y2K.Nagranie, które wbrew wszelkimprawidłom sztuki odbywa się bez producenta.�w producent,niejaki Morie, reprezentujący wytwórnię płytową Hikawadai Re-cords, wielokrotnie odkładał swoje przybycie na sesję za pomocąfaksów, które chciałbym niniejszym przedstawić jako materiałdowodowy.- Podszedł do biurka i położył przed Hayakawą plikwymiętych kartek.- Proszę zwrócić uwagę, że treść tych faksów jest identyczna.Zmienia się tylko data.- Protestuję! - Wstałem nagle. A co to ma wspólnego z moimklientem, HirM?John uśmiechnął się wyrozumiale i zwrócił do Hayakawy:- Zaraz wszystko wyjaśnię.Czy mogę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Wolski Marcin Wedlug sw Malachiasza [Zlotopolsky]
    Marcin Wolski Ciemna strona lustra (3)
    Barbara Marciniak Œwietlana rodzina
    Między wariatami Marcin Meller
    Marcin Wolski Zamach na Polskę
    Marcin Wełnicki Œmiertelny Bóg
    Wolski Marcin Tragedia nimfy 8
    Mortka Marcin Ragnarok 1940, t.1
    Smiertelny Bog Welnicki Marcin(1)
    Baldacci Dav
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tabl.keep.pl
  • Drogi uĂ„Ä…Ă„Ëťytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam siÄ™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerÄ‚Ĺ‚w w celu dopasowania treĹ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaĹ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoĹ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

     Tak, zgadzam siÄ™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerÄ‚Ĺ‚w w celu personalizowania wyĹ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treĹ›ci marketingowych. PrzeczytaĹ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoĹ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.