[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Japończycyzbombardowali Pearl Harbor i uśpiony dotąd amerykański olbrzym wkroczył dogry.Przez cały następny rok Konrad zajmował się wyłącznie interesami.Zpowodzeniem.Zimą 1942 roku naprawdę niezle mu się powodziło.Wspólnie zMarczakiem kupił nieduży, ale wygodny pożydowski dom w Kaczym Dole.Miałmłodą narzeczoną kelnerkę Wandzię pulchną blondynkę z dużym jędrnymbiustem, z którą poczynał sobie coraz śmielej, choć ta trzymała się twardo ipozwalała mu na niewiele, żądając wcześniej zawarcia ślubu.W trakciedziałalności handlowej dla praskiego syndykatu zjezdził całą GeneralnąGubernię, a korzystając z lewych papierów na nazwisko folksdojcza HansaReszkego, dotarł aż do Wiednia i Berlina i nabrał ochoty, by odwiedzić Paryż.Dzięki talentowi do języków jego szkolny niemiecki przemienił się w ciągu parulat okupacji w całkiem sprawną niemczyznę i choć nie miał słuchu muzycznego,potrafił mówić jak berlińczyk, naśladować akcent bawarski czy gardłową mowę znordyckiego pogranicza.Ponieważ od fałszywych poświadczeń personaliówzawsze lepsze są prawdziwe, z radością kupił nową tożsamość w postacidokumentów niejakiego Markiewicza, z którym łączyło go dość rzadkowystępujące w ich generacji imię Konrad.Odpis metryki i oryginał świadectwamaturalnego z Liceum Krzemienieckiego pozwalały cieszyć się dużo lepszymstatusem społecznym.W dodatku bez konieczności uczęszczania na tajne kursygimnazjalne.O prawdziwym Konradzie Markiewiczu, który został internowanyprzez Sowietów po kampanii wrześniowej, wszelki słuch zaginął, a jego rodzinęwywieziono na Wschód.Nie trzeba było wielkiego proroka, żeby przewidzieć, żepo wojnie miasto Słowackiego znajdzie się za granicą i nikt nie zechce sprawdzaćani tożsamości, ani rzeczywistego przebiegu edukacji posiadacza tychdokumentów.Tymczasem w styczniu 1943 roku przyszli do świeżo upieczonegoMarkiewicza dwaj Marczakowie i półgębkiem oznajmili, że dostali zlecenie. O co chodzi? O transport piątki %7łydków wyjaśnił Tadzio. Trzeba przerzucić ich zjednej mety do drugiej.Są cholernie dziani. Ile to roboty? parsknął, ale zaniepokoiły go niewyrazne miny braci. Jestjakiś problem? Zrobimy to na własny rachunek& burknęli niechętnie. Oczywiście wujLeoś dostanie działkę, ale bez wdawania się w szczegóły. Nie rozumiem. Im mniej będziesz rozumiał, tym lepiej dla ciebie mruknął Antek.Bardzo szybko się zorientował, co mają na myśli.Zamierzali obrabowaćswoich klientów, a następnie wydać ich Niemcom.Poczuł się wstrząśnięty dogłębi, chociaż Marczakowie parokrotnie podkreślali, że ów Blomberg to nie tylko%7łyd, ale także kapitalistyczny wyzyskiwacz, przedwojenny bankier, jakbypowiedział jego ojciec prawdziwa burżujska pijawka. Chyba nie tchórzysz? naciskał Antek. Ja? Przecież mnie znasz&Mimo to zgodził się bardzo niechętnie.Od paru lat poruszał się poza granicąprawa, ale dotąd nikogo nie zabił ani pośrednio nie przyczynił się do śmierci.Tymczasem rzeczywistość okazała się gorsza, niż podejrzewał.Do pomocyprzyjęto jeszcze dwóch rzezimieszków Rypaja i Mockałę, którzy nawet w kręguRękosia zdążyli już zyskać sobie złą sławę.Rodzina Blombergów ukrywała się wpiwnicy domu pod Otwockiem, ale przechowujący ją Polacy nie ufali sąsiadom ibali się śmiertelnie, że zostaną zadenuncjowani.Marczak obiecał Blombergowi, że przewiezie go z całą familią do lasu, anastępnie skokami doprowadzi aż do słowackiej granicy.Umówionej nocy zajechali w dwie fury na tyły wolno stojącej willi.%7łydziwyszliz piwnicznego schowka, taszcząc cztery ciężkie walizy.Przodem kroczył ojciec, znany warszawski bankowiec, ogolony, w eleganckimfutrze, tak jakby ostatni rok spędził na wczasach, a nie w jakiejś norze, za nimpostępowała jego równie szykowna żona, lekarka, i trójka dzieci, z najstarszą,siedemnastoletnią Hanką o pięknych, regularnych rysach i niesamowitych czarnychoczach.Widok piątki uzbrojonych mężczyzn wzbudził spory niepokój u dyrektoraBlomberga. Czy to nie za duża grupa? zapytał szeptem Marczaka. Musimy być przygotowani.Gdybyśmy natknęli się na jakiś niemiecki patrol,nie damy się zatrzymać.Do pierwszych sań wsiadł Blomberg z córką, która bardzo senna położyła się ztyłu i nakryła kocami.Miejsce obok dyrektora zajął Tadzik Marczak.Z przoduzasiedli Konrad i bandzior Genek Rypaj.W drugich saniach znalazła się większość bagaży, pani Blombergowa zdwójką dzieci oraz Antoni Marczak i opryszek Mockała.Noc była pochmurna, a synoptycy zapowiadali obfite opady śniegu, cosprzyjało ich zamierzeniom.Zaraz za Otwockiem zagłębili się w lasy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]