[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Młodszy lokajma pod poduszką lok włosów młodszej pokojówki, ale z tego, co mówiłaś, ona kocha się w kimśinnym.Zapominasz o jedzeniu.Znowu ugryzła kanapkę.Powie jej znacznie więcej, ale nie teraz, gdy dopiero co sięodprężyła i odrobinę przestała się kontrolować. Dobra ta szynka, Maggie, ale w końcu nie powiedziałaś mi, skąd pochodzi. Z Morelands. Odgarnęła wierzchem dłoni pasmo włosów, które opadło jej na czoło. Mamy w Kent dobrych zarządców i sąsiada, z którym koresponduję na tematy rolnicze.To onnamówił mnie na inwestycje w trzodę chlewną.Drobny szczegół, ale cenny.Jego Maggie była świńskim nababem.Uniosła dzbanek. Jeszcze trochę herbaty? Poproszę.Pozwolił jej skończyć posiłek w milczeniu, ale nie mógł zapomnieć o tym, co odkrył, i coprzyprawiało go o mdłości.Będzie przestraszona i przygnębiona.Dzięki temu uda mu sięwyciągnąć z niej kilka informacji.Dziwne, ale wcale mu się to nie podobało. Maggie.Odstawiła dzbanek i spojrzała mu w oczy. Niech pan to powie wprost, panie Hazlit.Jest pan podejrzanie poważny, odkąd nakryłampana w mojej kuchni.Próbuje pan oszczędzić mi czegoś.Z każdym zdaniem ciepło w jej oczach zmieniało się w chłód.Obsadzała garnizonwojskiem i ustawiała działa. Czy to zle, że chcę uszanować twoją wrażliwość?Chciał złapać ją za rękę, ale wstała, zebrała resztki posiłku i zaniosła je na blat. Te ciągłe podejrzenia, że nie poradzę sobie z realiami życia, są po prostu męczące.Nieprawe pochodzenie daje tak bezpośredni, twardy kontakt z rzeczywistością, że człowiekuodparnia się na wszystko. Odwróciła się, oparła na blacie i skrzyżowała ramiona na piersi.Wolę wiedzieć, co się dzieje, panie Hazlit.Nie chcę, żeby pan mnie rozpieszczał, zabawiał itraktował jak dziecko.Co pan odkrył? Wstał, postawił tacę z herbatą na blacie i ruszył ku niej, ale się odsunęła. Benjamin  powiedział wolno i wyraznie. Jestem Benjamin Braithwaite HollowayPortmaine.Hazlit.Przełknęła ślinę, gdy zatrzymał się o pół kroku przed nią. To jest moje imię i, proszę, zwracaj się tak do mnie. Powiedz mi prawdę, to będę.Och, podobało mu się to.Nie wahała się ani nie krygowała.Chciała go nazywać poimieniu.Objął ją w talii i przysunął usta do jej ucha. Ktoś próbował dostać się ukradkiem do twojego domu, wiele razy, i udało mu się to.Dotknął wargami miękkiej, pachnącej skóry na szyi, przytulił ją do siebie jedną ręką, adrugą zburzył ten grzeczny kok.Do diabła z nim, do diabła.Maggie nie była w stanie myśleć, nie potrafiła złożyć prostegozdania, kiedy wargi Hazlita wędrowały po jej szyi.Takie miękkie, ciepłe, wprawne wargi.Niespieszyły się ani nie wahały. Ktoś włamał się do mojego domu?Wargi, które delikatnie dotknęły jej ust, kiedy ręka zatonęła we włosach i przytrzymałagłowę, dając jej oparcie przy pocałunku.Bardzo chciała, żeby ją pocałował.Wstrętne realia życia nigdy nie oddalały się na zawsze,ale czasem można je było utrzymać z dala choć przez kilka chwil.Teraz właśnie potrzebowałatakich kilku chwil.Kiedy indziej będzie się zastanawiać, kto wielokrotnie przeszukiwał jej dom iczego w nim szukał.Objęła go ramionami i przechyliła głowę, czekając na pieszczotę.Oderwał wargi od jejwarg i podniósł ją, tak że usiadła na blacie. Panie Hazlit?  Byli teraz równi wzrostem.Spodobał jej się ten nowy układ.Wtulił się w nią i szepnął  Benjamin prosto w jej usta.Jego język wsunął się między jejwargi, słodki o smaku herbaty, i z męską władczością je eksplorował. Benjamin  powtórzyła, a właściwie tchnęła w jego usta, zdziwiona, że można sięcałować i jednocześnie mówić.Siedząc na blacie, mogła dotykać jego jedwabistych, ciemnychwłosów i się nimi bawić.Gdzieś w oddali jej zdrowy rozsądek lamentował i zarzucał ją pytaniami.Po co to robisz?Co pocałunki mają wspólnego z włamaniem do domu? I dokąd to wszystko doprowadzi, na litośćboską?Jej ciało doskonale wiedziało, do czego to doprowadzi, bo rozsunęła kolana i objęła nogamijego biodra, opierając o nie kostki stóp.Po raz pierwszy od trzydziestu lat Maggie Windhamzrozumiała kobiety, które opowiadały, że dały się ponieść namiętności. Przestań myśleć, moja Maggie. Przyciągnął ją jeszcze bliżej, wciskając się w jejciało.Jego język nadawał rytm, powolny i lubieżny.Aono Maggie odpowiedziało pulsowaniem, afala gorąca popłynęła w jej żyłach. Nie chcę.Przytuliła się, sama nie wiedząc, czy jej ciało szuka ucieczki, czy pragnie większegopodniecenia. Ależ chcesz, i Bóg jeden wie, jak bardzo ja też chcę.Położył dłoń na jej kolanie, dotykającym jego biodra. Pozwól mi to zrobić, Maggie Windham, bo oboje oszalejemy.To? Zrobić to?Odsunął odrobinę biodra, a ona aż jęknęła z rozczarowania.Jego język w ustach to było zamało, była gotowa zeskoczyć z blatu i rozciągnąć Bena na podłodze, żeby tylko móc znalezć sięjeszcze bliżej niego. Benjaminie.Na litość boską, przecież to nie były normalne słowa, tylko jakieś mruczenie.Poczuła, jak Hazlit uśmiecha się, wyczuwając jej konsternację.Przerwał pocałunek i pozwolił, by wtuliła się wjego szyję. Pozwól mi się dotknąć, Maggie.Tylko tyle.Gdy próbowała odnalezć właściwe słowa, żeby mu odpowiedzieć, poczuła, że sukniapowoli podjeżdża ku biodrom.Dotykał jej, przesuwał palcem wokół rozcięcia w jedwabnychdesusach i nagle błyskawica przeszyła jej ciało. To tylko dłoń, tylko dotyk.Pozwól mi na to.Zaparło jej dech w piersiach, gdy coś musnęło jej zwilgotniałą kobiecość, raz i drugi.inagle już nic nie czuła, tylko ten delikatny dotyk kciuka.Pragnęła coś ugryzć, otworzyła usta, ztrudem walczyła o oddech, a jej serce tłukło się jak oszalałe. Co ty.?Nieco mocniejszy dotyk, tym razem w rytmie, który wywołał w niej kaskadę rozkoszy.Odjęło jej mowę, więc tylko jęknęła w jego szyję, a potem przesunęła językiem po podbródku. Pozwól mi na to.Pozwól, żebym ci to dał.Jedną rękę trzymał pod jej spódnicą, druga powędrowała ku jej piersiom.Maggie objęła gonogami i rękami. Daj mi. Wygięła się ku tej dłoni, bezwstydnie i pożądliwie.To przecież nie byłstosunek, nawet nie zdjęła sukni.A bardzo chciała.Jeszcze bardziej chciała, żeby on się rozebrał, ale ten delikatny dotyksprawiał, że nie potrafiła myśleć o niczym, tylko podsuwała się pod jego dłoń. Benjaminie Hazlit. Jego dłoń sprawiała, że żar i pożądanie stopiły się w nienazwanątęsknotę, oszałamiającą i płomienną.Maggie pragnęła wciąż więcej i więcej.A on jej to dawał.Och, jak szczodrze.Aagodnie pieścił pierś, a nieco mocniej jej kobiecość,darząc ją niesłychaną, wibrującą rozkoszą, płynącą coraz większymi falami, aż zatonęła i tylkojęczała, wzdychała i prosiła o jeszcze, wargami przytkniętymi do jego szyi.A kiedy nie mogła jużznieść tego, co dzieje się w jej własnym ciele, jego dotyk złagodniał i stał się kojący, ale wciąż taksamo niezbędny.Pocałował ją i tego też było jej potrzeba.Potrzebowała tych warg i uścisku szerokichramion, jego ciepła i siły. Wielki Boże. Oparła czoło o jego obojczyk i opuściła nogi. Słodki, litościwy,dobry Boże.Włosy miała kompletnie rozpuszczone.Przerzucił je na jej plecy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Graham Heather (Pozzessere Heather Graham) Tajemnice zamku Lochlyre (Mordercza gra)
    Intrygi i tajemnice 08 Dwa œwiaty, jedna miłoœć Merrill Christine
    Akademia Mitu 03 Tajemnice Gwen Frost Estep Jennifer
    Bradford Barbara Taylor Emma Harte 04 Tajemnica Emmy
    § Gardiner Meg Jo Beckett 01 Klub tajemnic
    Kraszewski Józef Ignacy Żeliga tajemniczy kasztelan i chłopka
    Intrygi i tajemnice 01 Cienie przeszłoœci Allen Louise
    Smith Lisa Jane Tajemny kršg 1 Inicjacja. Zakładniczka
    Johansen Jorund Tajemnica wodospadu 01 Postac w kapturze
    Allen Louise Skandaliczni Ravenhurstowie 04 Tajemniczy kuzyn
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl