[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ktoś musi odbierać zgłoszenia…Insch skrzyżował ręce na piersi.132- Niech pan posadzi przy telefonie jeszcze jednego posterunkowego.-No i… i…Bezradnie zamachał rękami.Nie potrafił wydusić z siebie: „Boję się, że to spieprzę”.- Nie ma żadnego „no i”.Posterunkowa Watson panu pomoże, jak tyl ko wróci z sądu.- Insch spojrzał na zegarek.- Nie przydzieliłem jej do żadnej ekipy poszukiwawczej.Logan zwiesił głowę.- Na co pan czeka, sierżancie? - Inspektor dźwignął się z biurka i wy grzebał z kieszeni napoczętą paczkę miętówek.Wziął jedną i skręcił sre-berko jak lont przy lasce dynamitu.Rzucił dynamit Loganowi.- Proszę.Zaliczka na poczet premii świątecznej.A teraz niech pan stąd spada i bie rze się do pracy.Komenda Lothian i Borders nie kryła zachwytu na wieść o zwłokach,które mogły być zwłokami Geordiego Stephensona.Zanim jednak urządząprzyjęcie z tortem i balonikami, chcieli mieć pewność, że truposz leżący u Logana w kostnicy to naprawdę ulubiony żołnierz Malka Majchera.Przysłali więc wszystko, co mieli na jego temat: odciski palców, akta i ład-ne, duże zdjęcie, które Logan wydrukował sobie na kolorowo.Wdwunastu egzemplarzach.Geordie miał dużą twarz, toporne rysy,natapirowane włosy i wąsy jak gwiazdor filmów porno - gęba egzekutora długów.Po śmierci był znacznie bledszy i bardziej pokiereszowany, ale o pomyłce nie mogło być mowy: to ten sam człowiek, którego wyłowiono wporcie z oderżnię-tymi rzepkami.W dodatku odciski palców też sięzgadzały.Logan zadzwonił do Lothian i Borders z dobrą wiadomością: GeordieStephenson odbierał teraz długi w zaświatach.Obiecali, że podeślą mu kawałek tortu.A skoro udało się zidentyfikować ofiarę, należało jeszcze ustalić, kto ją zabił.Logan był gotów założyć się o każde pieniądze, że śmierćGeordiego miała coś wspólnego z jego skłonnością do hazardu.To z kolei oznaczało, że będzie musiał złożyć wizytę wszystkim bukmacherom wAberdeen, pokazać im zdjęcie Stephensona i obserwować ich reakcję.Wychodząc, zajrzał jeszcze do swojego prywatnego pokoju operacyjnego.Idąc za radą Inscha, posadził jakąś rozsądnie wyglądającą posterunkowa - dziewczynę o piaskowobrązowych włosach i gęstych brwiach -przy telefonie i kazał jej koordynować pracę policjantów prowadzących wywiad w terenie.Siedziała przy zagraconym stole w słuchawkach, zmikrofonem, i właśnie zapisywała kolejną możliwą tożsamość zabitejdziewczynki.Kiedy skończyła, przedstawiła Loganowi raport z ostatnich wydarzeń - co zajęło jej najwyżej trzy sekundy, bo nic się nie wydarzyło.Obiecała, że zadzwoni do niego na komórkę, gdyby coś się zmieniło.Teraz musiał już tylko zabrać posterunkową Watson z sądu i wziąć się do roboty.Zastał jąjeszcze w sali sądowej, obserwującą barczystego młodzieńca, który właśnie zeznawał.Uśmiechnęła się, gdy Logan usiadł obok niej.-1 jak? -zapytał szeptem.- Pomalutku.Chłopak stojący na miejscu dla świadków mógł mieć najwyżej dwadzieścia jeden lat.Zaczerwieniona, dziobata twarz błyszczała od potu.Byłogromny - nie po prostu gruby, ale naprawdę potężnie zbudowany: masywna szczęka, dłonie jak bochny, ręce jak kłody.Wypożyczony w sądzie szary garnitur, który miał mu przydawać wiarygodności w roli świadka, był o wiele za mały i przy każdym ruchu trzeszczał w szwach.Ciemnoblond włosy wyglądały tak, jakby od wieków nie widziały grzebienia.Chłopak nerwowo poruszał rękami, mamrocząc pod nosem wspomnienia ze spotkania zGeraldem Cleaverem.Miał jedenaście lat, kiedy ojciec po pijanemu tak go pobił, że spędziłtrzy tygodnie w miejskim szpitalu dziecięcym.I wpadł z deszczu pod rynnę.Gerald Cleaver, nocny pielęgniarz, przypinał go pasami do łóżka ipraktykował na nim autorską kurację.Kazał mu robić rzeczy, przy których rumieniłyby się gwiazdy pornofilmów.Oskarżyciel łagodnie wyciągał z niego szczegóły; mówił cicho, spokojnie, kojąco, nawet kiedy po twarzy chłopaka zaczynały płynąć łzy.Logan starał się dzielić uwagę między przysięgłych i oskarżonego.Pięt-naścioro przysięgłych wyglądało na wstrząśniętych, za to na twarzy Geralda Cleavera malowało się mniej więcej tyle samo uczuć, co na osełce masła.Oskarżyciel podziękował świadkowi, pogratulował mu odwagi i oddał gow ręce obrońcy.- No to sobie posłuchamy…Głos Watson wprost ociekał pogardą, gdy Sandy-Wąż wstał, poklepałswojego klienta po plecach i stanął przed przysięgłymi.Oparł się nonszalancko o barierkę i uśmiechnął do siedzących przed nim mężczyzn i kobiet.- Martinie… - zaczął, nie patrząc na roztrzęsionego chłopaka.- Nie pierwszy raz stajesz przed sądem, prawda?Oskarżyciel zerwał się na równe nogi, jakby ktoś podłączył go do prądu.- Sprzeciw! Przeszłość świadka nie ma tu nic do rzeczy.- Wysoki Sądzie… Staram się tylko ustalić wiarygodność świadka.Sędzia spojrzał na adwokata z góry, przez okulary do czytania.134•Oddalam sprzeciw.•Dziękuję, Wysoki Sądzie.Martinie, stawałeś przed sądem już trzydzieści osiem razy, prawda? Byłeś oskarżony o kradzież z włamaniem,napaść, zabór mienia, posiadanie towarów zakazanych, posiadanie zzamiarem sprzedaży, kradzież w sklepie, podpalenie, ekshibicjonizm…W wieku czternastu lat próbowałeś odbyć stosunek płciowy znieletnią, a kiedy nie chciała się zgodzić, pobiłeś ją.Lekarze musieli założyć czterdzieści trzy szwy, żeby połatać jej twarz.Nigdy już nie będzie mogła mieć dzieci.A wczoraj aresztowano cię za masturbacjęw damskiej przebieralni…•Wysoki Sądzie, zgłaszam stanowczy sprzeciw!I tak to szło przez następne dwadzieścia minut
[ Pobierz całość w formacie PDF ]