[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Trudno siędziwić.- Dżentelmen na pewno nie wspomniałby o tej historii - oznajmiła sztywno.- Marny ze mnie dżentelmen - zripostował.Miranda bynajmniej nie zamierzała z nim polemizować.- Jeśli Jane wywoła skandal, a niedoszły mąż odwoła ślub, to tylko z korzyścią dlaniej - oznajmiła.- Lepiej żyć w staropanieństwie, niż wiązać się z kimś, kogo się niekocha.- Jest pani taka młoda.- westchnął z rozczuleniem.- Proszę mi podać godnośćtego człowieka, a zrobię z nim porządek.- Dlaczego jest pan dzisiaj tak żądny krwi?- Nie zamierzam go zabić, Mirando.- Zauważyła, że z przyjemnościąwypowiedział jej imię.- Mogę jednak doprowadzić do odwołania ślubu.- Jane wmawia sobie, że chce wyjść za mąż.- A pani uważa, że zle wybrała.Ufam pani osądowi.Jak nazywa się narzeczonypanny Jane?Miranda nie wytrzymała i wybuchła śmiechem.Lucien de Malheur zachowywał sięabsurdalnie, ale był uroczy.- George Bothwell, ale proszę nic nie robić - odparła.- Jane nie wybaczyłaby mi,gdybym zaprzepaściła jej nadzieje na przyszłość.- Panna Jane nie musi o niczym wiedzieć.- Wstał i wsparł się na lasce.- Proszę iśćze mną, Mirando, rzuci pani okiem na nadzwyczajnie prostackie klejnoty księżnej pani.Poza tym powinna pani zaczerpnąć świeżego powietrza.Proszę przestać kryć się pokątach jak trędowata.Miło mi tutaj z panią, ale dlaczego nie tańczy pani jak jejprzyjaciółka?Ruchem głowy wskazał Jane, która wirowała w walcu, zbyt zajęta, aby zwracaćuwagę na otoczenie.Miranda zastanawiała się, jak to możliwe, że Lucien rozpoznał jejprzyjaciółkę, ale postanowiła nie pytać.- Czyżby prosił mnie pan do tańca?RLT- Niezupełnie - zaprzeczył z krzywym uśmiechem.- To doświadczenie raczej niebyłoby dla pani przyjemne.Z pewnością jednak znajdzie pani wielu godnych uwagikawalerów, którzy nie zwracają uwagi na uprzedzenia salonów.Albo, jeśli pani woli,chodzmy na spacer.Carrimore House to potężny gmach i warto go zwiedzić.Moglibyśmy znalezć jakieś ustronne miejsce na pogawędkę.- Przez ostatni tydzień niespecjalnie zależało panu na pogawędkach ze mną -powiedziała, zaskakując samą siebie.Dlaczego nie ugryzła się w język?- Stęskniła się pani za mną, Mirando? Uznałem, że nie powinienem być natrętny.Gdybym wiedział, że usycha pani z tęsknoty za moją skromną osobą, z pewnościąodezwałbym się wcześniej.- Wcale nie usychałam! - oburzyła się.- Wiem, wiem, drogie dziecko.- Podsunął jej ramię.- Udajmy się zatem naprzechadzkę.Miranda wiedziała, że postępuje nieroztropnie, ale wstała i wzięła go pod rękę.RLTRozdział szóstyTymczasem Jane wcale nie bawiła się tak dobrze, jak mogłoby się na pozórwydawać.Szybko zaczęła żałować, że namówiła Mirandę na przyjście na bal.Właściwienie spodziewała się po nim szczególnych uciech, ale jej przyjaciółka wydawała się taksamotna, że trzeba było zapewnić jej rozrywkę.Z początku wszystko układało się jak najlepiej.Miranda tańczyła, a choć Janecierpiała z powodu dwóch lewych nóg swojego lekko wstawionego partnera, to jednakwidząc radość na twarzy przyjaciółki, udawała, że bawi się pysznie.Niestety, kolejnitancerze również ciskali nią jak workiem ziemniaków.Prawdę powiedziawszy, bale byłydla niej koszmarnie wyczerpujące.Uważała się za osobę nieśmiałą, więc przeżywałapiekielne męki, gdy prowadziła uprzejmą rozmowę z nieznajomymi, jednocześnieprzypominając sobie skomplikowane kroki tańca.Sama była sobie winna, rzecz jasna.Miała fatalną skłonność do naprawianianiedobrych sytuacji, a w dodatku dręczyło ją sumienie, że tamtej pamiętnej nocypozwoliła Mirandzie wyjść, zamiast pobiec z krzykiem po jej braci.Siedziała wtedycicho, więc ponosiła częściową winę za tragedię przyjaciółki.Miranda wyśmiałaby ją, gdyby wiedziała o jej wyrzutach sumienia.Nie, niewyśmiałaby, poprawiła się Jane w myślach.Miranda nigdy nie drwiła z jej smutków.Była najlepszą, najukochańsza przyjaciółką na świecie i Jane pragnęła odwdzięczyć sięjej za wszystko, co od niej dostała.Tyle tylko, że Miranda gdzieś przepadła.Jane dopiero po pewnym czasie udało się zejść z parkietu.Dzięki masce, którazasłaniała jej banalną, zwyczajną twarz, nagle znalazła się w centrum uwaginiezliczonych dżentelmenów i była wyczerpana udawaniem kogoś, kim nie jest.Właściwie lubiła tańczyć, lecz z odpowiednim partnerem, a rzadko na takiego trafiała.Pan Bothwell był sztywny jak kij i nie cierpiał tańca, a jako kobieta zaręczona nie mogłapokazywać się na parkiecie z innymi mężczyznami.Ponieważ anonimowe tańce nieokazały się satysfakcjonujące, Jane była już gotowa wracać do domu i musiała tylkoniepostrzeżenie znalezć Mirandę.Aby uniknąć kolejnych propozycji, skierowała się naRLTtyły przestronnej sali.Założyła, że Carrimore House jest podobny do innych domów, wktórych się wychowała, więc znajdzie tam ukryte drzwi dla służby.Wcisnęła się w kąt z tyłu sali i zamarła w oczekiwaniu.Po kilku minutach jejcierpliwość została nagrodzona, gdyż drzwi w ścianie się otworzyły.Jane bezzastanowienia rzuciła się do środka, niemal odpychając zdumionego lokaja, który chciałminąć próg, i znalazła się w jednym z korytarzy dla służby.Od razu dostrzegła nagie,brzydkie ściany oraz szarą podłogę, i wpadła w panikę.Musiała się stąd wydostać.Dopadła drzwi, ale zdążyły się zamknąć i teraz ani drgnęły, najwyrazniej zablokowaneukrytym mechanizmem.Jane rozejrzała się na boki, lecz nie miała pojęcia, którędy iść.Przyszło jej do głowy, że główne schody znajdują się z lewej strony, więc podążyławłaśnie tam.Wkrótce zrobiło się jej tak gorąco, że musiała zdjąć maskę i pelerynę, któreprzerzuciła przez ramię.Szła wąskim korytarzem, aż wreszcie dotarła do jego końca i wścianie zauważyła ledwie widoczny zarys drzwi.Pchnęła je, a wtedy otworzyły siębezszelestnie i Jane ostrożnie weszła do ciemnego, pustego pokoju.Przynajmniej wydawało się jej, że pomieszczenie jest puste.Po chwili usłyszałaciche skrobnięcie, a po drugiej stronie pokoju dostrzegła blade światło.Gdy jej oczyprzywykły do półmroku, zauważyła zarys wielkiego łoża i zarumieniła się zzakłopotaniem.Chciała się wycofać, żeby nie naruszać prywatności osób, które zapewnekorzystały z apartamentu, ale i te drzwi zamknęły się samoczynnie.Wymacała ichobrzeże i spróbowała je podważyć, ale udało się jej tylko wsunąć palce w szczelinę, gdyktoś stanął tuż za nią.Jane nie należała do dziewcząt, które wrzeszczą z byle powodu, ale zaskoczona,mimowolnie krzyknęła.Nieznajomy mężczyzna błyskawicznie odciągnął ją od drzwi iprzycisnął wielką dłoń do jej ust.- Co, do kata, robi w sypialni samotna panienka? - spytał niskim głosem, w którymusłyszała rozbawienie.Nie miał akcentu arystokraty, ale Jane była pewna, że służącynigdy nie odważyłby się jej tknąć.- Będziesz wrzeszczeć, jak zabiorę rękę?Ostrożnie pokręciła głową, a on powoli cofnął dłoń.- Grzeczna dziewczynka - mruknął z aprobatą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]