[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.202 Prosto w ogieńI były jeszcze spotkania.Miał olbrzymią ochotę na drinka, a wiedział, żebędzie jeszcze gorzej, kiedy Jamie wyjedzie.Dla-tego gdy tylko to nastąpi, będzie musiał wybrać sięna spotkanie.W niedzielny wieczór odbywały sięco najmniej trzy, ale on nie musiał brać w nichudziału, bo ostatnio cały czas był trzezwy i nieciągnęło go do alkoholu.Powinien był przewi-dzieć, że pojawienie się Jamie tak na niego po-działa.Po pięciu latach całkowitej abstynencji.%7ładna kobieta nie była tego warta.Wziął jej torebkę i buty z sejfu.Zaczęło się jużściemniać, ale nie zapalił światła.Nie starał się też iść cicho po schodach.Tymrazem chciał, by go usłyszała.Wolał, żeby Jamiesię przed nim schowała, żeby schroniła się za jakąśzasłoną.Nie chciał jej już więcej widzieć.Z ja-kichś powodów nie umiał trzymać się od niejz daleka, po prostu musiał jej dotykać.A ona tegonie chciała.Bała się tego.Im szybciej więc stądwyjedzie, tym lepiej.Przynajmniej wreszcie za-kończy ten rozdział swojego życia.Drzwi wciąż były zamknięte, ale ze środka niedobiegał płacz.W ogóle nic nie było słychać.Może uciekła? Nie, na pewno nie.Dillon miałjakiś szósty zmysł, którym wyczuwał jej obec-ność.I teraz wiedział, że Jamie znajduje się podrugiej stronie drzwi.Pewnie siedziała na mate-racu z zamkniętymi oczami i modliła się, bysobie poszedł.Anne Stuart 203Dillon miał zamiar to zrobić.Jednak najpierwzapukał głośno. Daj mi spokój. Jej głos wciąż był niecoprzytłumiony od łez, ale pewny siebie.Uśmiechnął się lekko.Walczy do końca, pomy-ślał.Jak będę się czuł, kiedy stąd wyjedzie?Wolny? A może po prostu bardzo samotny?Powoli położył zawiniątko na podłodze przeddrzwiami. Przyniosłem twoje buty i torebkę powie-dział. Volvo stoi przed domem, a rzeczy Nate asą w bagażniku.I tylko jedna rada, jeśli chceszjezdzić takim starym samochodem, musisz znalezćdobry serwis.Nikt od lat nie wymieniał w nimświec i zaworów.Ale powinnaś bez przeszkóddotrzeć do Rhode Island.Prawdę mówiąc, to volvodziała teraz lepiej niż poprzednio.Nic mu nie odpowiedziała.Nawet nie spodzie-wał się, że to zrobi. Jeśli będziesz potrzebowała gotówki, znaj-dziesz ją w sejfie w warsztacie.Jest otwarty.Niemusisz się nawet ze mną widzieć.Dam ci spokój.Znowu nic.Nie, nie spodziewał się, że cośpowie.A tym bardziej, że otworzy mu drzwi.Przeszedł szybko do końca korytarza, a potemzamknął za sobą drzwi swojej sypialni.Jamie siedziała po turecku na materacu.Jegokroki, a potem słowa sprawiły, że wszystko stałosię jeszcze bardziej skomplikowane.Słyszała, jak204 Prosto w ogieńpołożył jej buty i torebkę na podłodze, a potemprzeszedł do swego pokoju.I nic.Cisza.Patrzyła z niedowierzaniem na drzwi.Czyżbyto była jakaś pułapka? Nie, przecież słyszała, jakDillon odchodzi i zamyka za sobą drzwi.Kiedy wreszcie zaczęło się jej wydawać, że gozrozumiała, on znowu wprawił ją w zdumienie.Otworzyła ostrożnie drzwi, przekonana, że Dillonczai się za nimi, ale dostrzegła tylko swoje butyi torebkę.Zabrała rzeczy i szybko zatrzasnęła za sobądrzwi, nie mogąc nadziwić się swemu szczęściu.Dillon nareszcie pozwolił jej wyjechać.Postano-wiła, że już nigdy, za żadne skarby tu nie wróci.Wyjrzała przez okno.Wszędzie było biało, a jejauto rzeczywiście stało na podjezdzie i było tylkolekko przyprószone śniegiem.Jeśli się pospieszy,nie będzie musiała nawet go czyścić.Wyjedziestąd jeszcze przed zapadnięciem zmroku.Zanimzmieni zdanie.Skąd takie idiotyczne myśli? Przecież DillonGaynor to naprawdę niebezpieczny człowieki przeszła tu prawdziwą gehennę.Nie dał jej nawetszans na jakąkolwiek obronę.Zastraszył ją, a pozatym okradł i okłamał.Powinna jak najszybciej stąduciec, uwolnić się od jego towarzystwa.%7łałowała, że nie może w tej chwili pogadaćz Mouserem.Co prawda nie wiedziała, o czymmieliby rozmawiać, ale nagle poczuła się bardzosamotna.Anne Stuart 205Prawdę mówiąc, dobrze wiedziała, że nigdziedzisiaj nie pojedzie.Nie czuła się z tego powodudobrze, właściwie to była na siebie potworniewściekła.Teraz pójdzie korytarzem wprost dosypialni Dillona.Już czas, by uporała się zestrachem, który zżerał jej duszę.To, co robiła, nie miało żadnego sensu, dlategodała sobie spokój z analizowaniem swych po-czynań.Zaczęła zdejmować rzeczy, które włożyłapo pospiesznej kąpieli.Być może przewidziałarozwój wypadków, ponieważ różowe majteczkii biustonosz leżały przygotowane na materacu.Ten komplet był chyba jeszcze bardziej wyzywają-cy niż lawendowy.Półprzezroczysta koronka.Suknia wciąż na nią pasowała, chociaż opinałajej ciało ciaśniej niż trzynaście lat temu.W pokojunie było lustra, ale i tak go nie potrzebowała.Dobrze wiedziała, jak wygląda.Zbyt blada, z po-skręcanymi włosami i wielkimi oczami.Pewniewidać było po niej wszystkie przebyte trudy.Gdyby teraz siebie zobaczyła, być może wpadłabyw popłoch i nie zrobiłaby tego, co zamierzała.To była jej ostatnia szansa.Wiedziała, że jeśli z kimkolwiek pójdzie dołóżka, to tylko z Dillonem Gaynorem.Już zro-zumiała, że on jej pragnie.Nie miała co do tegożadnych wątpliwości.Gdyby było inaczej, nieprzechowywałby tak długo jej sukni.Chyba żemiał do wyrównania jakieś stare rachunki z Na-te em
[ Pobierz całość w formacie PDF ]