[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przykryłam się, ale to nie pomogło.Usłyszałam na korytarzu głos Faith,do moich uszu dobiegł szelest tafty, gdy zajrzała do mojego pokoju, a po-tem zamknęła drzwi, uznawszy, że śpię.Chwilę pózniej zrobiło mi się potwornie niedobrze.Faith usłyszała, że wymiotuję do umywalki.Przyszła do mojego po-koju i położyła gładką, chłodną dłoń na moim policzku.SR - Wszyscy zastanawialiśmy się, gdzie się podziałaś.Wyszłam, nimpodano przekąski, bo byłam o ciebie niespokojna.Mam nadzieję, że tonie malaria, Linny.Bierzesz chininę?Przytaknęłam.- To nie malaria - szepnęłam.- Może coś mi zaszkodziło.- Myślisz, że to pilaw? Był trochę za dusty.Albo pudding migdałowy.Przynieść ci coś? - Spojrzała na pusty dywanik w nogach mojego łóżka.-Gdzie twoja ayah?- Odesłałam ją.Chciałam zostać sama.Prześpię się i jutro na pewnobędę zdrowa.Znów zaczęłam szczękać zębami.- Nie obchodzi mnie to, co mówisz.Przyślę twoją ayah.Pomoże cisię ubrać w nocną koszulę.Nie możesz być sama, gdy coś ci dolega.Pozatym da mi znać, gdybyś w nocy gorzej się poczuła.Przytaknęłam, zbyt chora, by się kłócić.Pojawiła się ayah.Rozebrałamnie, rozpuściła mi włosy, włożyła przez głowę koszulę, obmyła ręce itwarz chłodną wodą.Mimo to gdy zapadałam w sen, nawet spokojnyrytm jej oddechu w cichym pokoju nie przyniósł ulgi w mojej chorobie,spowodowanej nie jedzeniem, lecz potwornym strachem.Wiedziałam, żemoże już nigdy nie uda mi się spokojnie zasnąć.Rozdział 21Minął dzień i drugi.Nie wychodziłam ze swojego pokoju, dumaczącFaith, że jestem niedysponowana.Pani Waterton uznała nawet, że powin-nyśmy wezwać lekarza, ale uparcie twierdziłam, że złe samopoczucieminie.Sugerowałam, że to tylko drobne problemy związane z okresem.Nie potrafiłam jednak wytrzymać w bezruchu, dlatego bez przerwykrążyłam tam i z powrotem po swoim pokoju, brałam do ręki różneprzedmioty, a potem je odstawiałam.Nie mogłam spać, jeść, a nawet czy-tać.SR Trzeciego dnia byłam tak niespokojna o to, co pan Ingram zrobi z po-siadaną informacją, że nie wytrzymałam dłużej w zamknięciu.Zasiadłamdo kolacji z Faith i Watertonami, próbując normalnie się zachowywać.Czułam, że wykrzywiam usta w sztucznym uśmiechu, wiedziałam, że cośjem, ale wszystko było suche jak popiół, więc z trudem przełykałam po-karm i słuchałam głosów, które wymawiały błahe słowa.Tego wieczoruw klubie odbywała się jakaś uroczystość: pan Snow poprosił Faith, żeby znim poszła, wybierali się tam również państwo Watertonowie.Namawia-łam wszystkich, żeby poszli, zastrzegając jednocześnie, że jeszcze nienadaję się na przyjęcie.Bałam się, że mogę spotkać pana Ingrama, cho-ciaż może powinnam stawić mu czoło i dowiedzieć się, co planuje.Zpewnością najgorsza prawda byłaby o wiele lepsza od niepewności.Ledwo palankin Watertonów ruszył spod domu, gdy w salonie, w któ-rym siedziałam przy biurku z piórem w ręce i czystą kartką papieru przedsobą, pojawił się chuprassi.Miałam właśnie zamiar napisać do Shakera.Liczyłam, że relacjonując mu błahe wydarzenia, jakoś zdołam się uspo-koić.Chuprassi poprawił czerwoną szarfę i oznajmił przybycie pana In-grama.Pióro upadło na papier, na którym natychmiast pojawił się sporykleks.Czyżby przed przyjściem obserwował dom i czekał, aż będę sama?Jakież to niestosowne - pomyślałam głupio - że przybył bez wcześniejszejzapowiedzi i bez przyzwoit-ki.Chwilę pózniej gorzko się roześmiałam namyśl o własnej hipokryzji.Zachowywałam się jak kobiety, którymi wgłębi duszy pogardzałam.Poza tym było już za pózno, by w jego przy-padku przejmować się konwenansami.Chuprassi wprowadził pana Ingrama do salonu, za gościem wszedłkhitmutgar.Gdy chuprassi, kłaniając się, wyszedł z pokoju, khitmutgarpodszedł do kredensu i nalał do ciężkiego kryształowego kieliszka miarkęciemnego rumu.Przyniósł go panu Ingramowi na inkrustowanej tacy, po-tem pokłonił się przecie mną.- Nie, dziękuję - powiedziałam, wtedy skłonił się ponownie i wróciłna swoje miejsce przy kredensie.- Linny - powiedział pan Ingram, z uśmiechem upijając łyk alkoholu.SR Można było odnieść wrażenie, że jego uśmiech jest pozbawionysztuczności, jajednak znałam prawdę.- Chyba mogę sobie oszczędzić ciągłego powtarzania  panno Small-piece", nie sądzisz? Zważywszy na to, co o tobie wiem, z pewnością niemuszę niczego udawać.Podeszłam trochę bliżej, a na jego fałszywy uśmiech odpowiedziałamjeszcze bardziej fałszywym.- Zależy mi tylko na tym, żeby tu zostać, na co nie będę mogła sobiepozwolić, jeśli ujawni pan wszystko, co pan o mnie wie.Nie musi mniepan pozbawiać tej szansy, panie Ingram.- Powiedziałam jego nazwisko ztaką samą pewnością, zjaką on wymówił moje imię.-Jeśli pan nie zdradzimoich tajemnic, ja nie zdradzę pańskich.Uspokajało mnie, że w razie potrzeby ja również mogę zaszkodzić je-go reputacji.Następne słowa pana Ingrama pogrzebały moje nadzieje.- Grozisz mi? Myślisz, że ktokolwiek uwierzy w twoje oszczerstwa?Wydaje ci się, że ludzie pozwolą, by.ktoś nowy.oczerniał mnie, czło-wieka znanego i szanowanego w całej Kalkucie? Wszystko, co powiesz,zostanie uznane za słowa zgorzkniałej starej panny odrzuconej przezukochanego.To żałosne, że próbujesz mnie zastraszyć.- Zaczął już pan swoją kampanię przeciwko mnie? Czy mam oczeki-wać, że Watertonowie jeszcze dziś wieczorem odeślą mnie do kraju?Widok mojego cierpienia wyraznie sprawiał mu radość.Kiwał głową iuśmiechał się od ucha do ucha.- A może wykorzysta pan swoją wiedzę, żeby nasycić żądze?! -krzyknęłam.- Myśli pan, że ponownie może mnie pan wykorzystać.chociaż nie pamiętam pana z poprzedniego razu.Musiał pan dość nijakosobie poczynać.Zobaczyłam, że zacisnął zęby.- Nigdy nie interesowały mnie panienki spod latarni i nadal mnie nieinteresują.Jak sama widziałaś, wolę ostry seks.Chociaż nigdy nie korzy-stałem z twoich usług, rozpoznaję twoje znamię i wiem, że wiąże się onoz najgorszymi czasami mojego życia w Liverpoolu.SR Wciąż nie mogłam zrozumieć, dlaczego go nie pamiętam, dlaczego wgłowie mam jedynie jakieś niewyrazne obrazy, co równie dobrze możebyć spowodowane strachem.- Ilu adoratorów cię oblega, Linny? Czy masz jakiekolwiek szanse?Czy któryś z mężczyzn w ogóle zwrócił na ciebie uwagę?Okłamywanie Somersa Ingrama było bezsensowne.Zdawałam sobiesprawę, że odstraszam młodych mężczyzn z Kalkuty.Albo jeśli ich nieodstraszam - to przynajmniej sprawiam, że czują się przy mnie nieswojo idlatego mnie unikają.Wiedziałam, czego szukają: powściągliwej, nie-śmiałej, życzliwej kobiety - czy w tych kręgach pojawiały się inne? Nie-stety, taka rola - słodkiej niewinności - była dla mnie zbyt trudna do za-grania, niezależnie od tego, jak bardzo się starałam okazać zainteresowa-nie ich opowieściami, których wysłuchiwałam ze wzrokiem wbitym wziemię.Mimo wszystko wiedziałam, że na moich policzkach nigdy niepojawią się twarzowe rumieńce, jakie widywałam u innych pań.Nie mia-łam do tego serca.Dlatego na pytanie pana Ingrama jedynie pokręciłamprzecząco głową [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Bracia Creed 01 Teraz będzie inaczej Miller Linda Lael
    Diablica na balu debiutantek (popr) Lee Francis Linda
    Howard Linda Raintree 01 Piekło
    W pajeczynie klamstw Miller Linda Lealin
    Singleton Linda Joy Wymarzony rejs
    Howard Linda Niebezpieczne zbliżenie
    Davies Linda Diamentowa gra(1)
    Bell Daniel Kulturowe sprzecznoA ci kapital (2)
    Smith Scott Ruiny (2)
    ERICH von DćNIKEN Wspomnienia z PrzyszłoÂści
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.xlx.pl
  • ?php include("menu4/23.php") ?>