[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ponadto, jeślido nadu\ywania przemocy.Odłó\ ten kij.on będzie jechał konno, to ona tym bardziej nie powinna iśćVivien potrząsnęła przecząco głową.pieszo.Po chwili wahania Vivien odrzuciła kij, otrzepała dłonie i- Strze\ się, milordzie - powiedziała.- Wiem, jak ujarzmiaćposzła za Michaelem.mę\czyzn.Mam swoje cygańskie sposoby.- Obrzuciła go złoCzujnie obserwowała ka\dy jego ruch.Michael zachowywałwrogim spojrzeniem, które zawsze peszyło tych gorgios, którzysię jak prawdziwy d\entelmen.Podsadził ją uprzejmie na konia,próbowali oszukać Romów.nie zgodził się, aby zwróciła mu kurtkę.Wilgotne powietrzeWykrzywił usta w pogardliwym uśmiechu, ale zaraz skrzywiłchłodziło jej rozpalone policzki, z trudnością utrzymywała się wsię z bólu.Jego dolna warga była ju\ spuchnięta.Ostro\nymmokrej spódnicy na niewygodnym damskim siodle, a w jej \yłachruchem, jakby miał do czynienia z nerwową klaczą, zdjął z siebienadal gwałtownie pulsowała krew.szarą kurtkę. Będę marzył o twoich słodkich wargach".- Włó\ to - powiedział.- Przemokłaś i trzęsiesz się z zimna.Przybrała obojętny wyraz twarzy.Michael Kenyon nie powinienKiedy zaczął się zbli\ać, Vivien ponownie skierowała kij w jegowiedzieć, \e to jedno zdanie całkowicie ją urzekło.A tym bardziejstronę.\e czuła do niego zniewalający pociąg - i to do mę\czyzny, który- Nie! Nic od ciebie nie chcę!ją chciał zniewolić.Do lorda gorgio, którego nigdy nie mogłaby- Ale i tak to dostaniesz - powiedział, zarzucając jej kurtkę napokochać.ramiona.Vivien, której klacz miała kopyta oblepione błotem, starała sięOdsunął się, a ona nie zrzuciła kurtki, tylko bezwiednie jąomijać największe kału\e.Trzymała się od Michaela w bezpiecznejprzytrzymała, aby nie zsunęła się z ramion.Materiał emanowałodległości z obawy, \e podda się jego urokowi.Nie opuszczała jejciepłem i zapachem jego ciała.Ledwie się powstrzymała, aby niemyśl o jego pocałunku.Był pierwszym mę\czyzną, którego ciałoprzytulić do niego twarzy.Miała wra\enie, \e obejmują ją czułepobudziło jej zmysły.ramiona.Jego ramiona.Wspominała dotyk jego atletycznego ciała i stalowych mus-Ul110BARBARA DAWSON SMITHkułów - ten mę\czyzna mógł dać kobiecie nieopisaną rozkosz.Zastanawiała się, jak on wygląda bez ubrania, czy ma gładkąklatkę piersiową, czy mo\e porośniętą czarnymi włosami, czyjegoskóra jest biała, czy równie opalona jak twarz i dłonie.Musiałaprzyznać ze wstydem, \e chętnie patrzyłaby na niego z takim10samym zachwytem, jak te niemądre romskie dziewczyny patrzyłyna swoich kawalerów. Będę marzył o twoich słodkich wargach".Nie wolno jej zapominać o tym, \e Michael Kenyon uwa\ają zaMAAA SIEROTKApospolitą złodziejkę.Omal jej nie zgwałcił, a ona prawie mu siępoddała.Nie mogła pojąć, dlaczego taki mę\czyzna wzbudza wniej po\ądanie.Zanim Vivien zdołała się zorientować w swoich uczuciach,usłyszała, jak Michael rzucił głośne przekleństwo.ZatrzymałVivien nie miała zamiaru posłuchać jego rozkazu.Nie mogłaswojego konia na szczycie pagórka i patrzył ze zmarszczonymidopuścić, aby ten despota zdenerwował babkę.Zarobi uczciwiebrwiami na widoczny w dali Dower House.ka\dego pensa ze swoich stu gwinei miesięcznie, ochraniając ladyVivien zatrzymała się równie\.Stokeford przed jej władczym wnukiem.- Co się stało?Ruszyła szybko za nim.Có\ takiego mogła zrobić markiza, abyNie odezwał się.Idąc za jego wzrokiem, zauwa\yła czarnądoprowadzić go do takiej wściekłości? Kim był ten niepo\ądanykaretę na podjezdzie do Dower House.Widać było wyrazniegość? Przecie\ przyjęcie miało się odbyć dopiero za tydzień.stangreta i dwóch lokai w szkarłatnej liberii, stojących z tyłu.ByliPrzejechała kłusem przez mostek i ogród i dotarła do Dowercałkowicie przemoknięci.House niewiele pózniej ni\ Michael.Kareta zatrzymała się przed- Niech to diabli wezmą - warknął Michael.- Niech ją szlagdomem, lokaj zeskoczył, wyciągnął stopień i szykował się dotrafi!otwarcia drzwiczek.- Kogo?- Nie otwieraj! - krzyknął Michael.- Moją babkę.Ale zapłaci mi za to.Zeskoczył z konia, rzucił cugle stajennemu i zbli\ył się doSpojrzał na Vivien wzrokiem, który wyra\ał wściekłość i coś wstruchlałego lokaja.Vivien poszła za nim, trzymając się jednak wrodzaju obawy.pewnej odległości.- Zostań tutaj.Nie chcę, \ebyś brała w tym udział.- Milordzie? - wyjąkał zdumiony lokaj.Zjechał galopem z pagórka.Kopyta gniadosza wyrzucały w góręMichael nic mu nie odpowiedział.Spojrzał ostrym wzrokiemgrudy ziemi.na stangreta.- Ruszaj, Pritchard - powiedział.- Wracajcie natychmiast doLondynu.113BARBARA DAWSON SMITHCYGANKA- Ale\ milordzie - odezwał się stangret, uchylając swojego- Proszę się nie martwić.Co się stało, to się nie odstanie -sztywnego kapelusza - musimy zmienić konie.A jej lordowskapowiedział.mość mogłaby przez ten czas skorzystać ze świe\ego powietrzaBył to szczególny widok.Michael stał wyprostowany, trzymająci zjeść gorący posiłek.w ramionach ubraną w niebieskie falbanki dziewczynkę, aleJej lordowska mość?wydawał się tym bardziej męski.Vivien poczuła nagły ucisk w sercu.Wolała się nie zastanawiać,- Musimy ju\ ruszać, skrzatku.Mo\e chcesz jechać ze mnąco to mo\e oznaczać.Czy\by przyjechała któraś z jego kochanek?konno?Ale dlaczego do Dower House? I co ma do tego jego babka?- Puść mnie.Chcę zobaczyć babunię.Z wnętrza karety dochodziły stłumione odgłosy, chyba ktoś- Zobaczysz ją pózniej.Zaprosimy prababcię na obiad.uderzał pięścią w drzwiczki.W oknie ukazała się mała twarzyczka.- Teraz - powiedziała zdecydowanym tonem.- Jeśli mi nie- Jedz do Abbey - rozkazał Michael, zasłaniając okno karetypozwolisz, to znowu się rozpłaczę, będę kopać i wrzeszczeć.swoją wysoką postacią.- Ja zaraz tam będę.O dziwo, jej ojciec nie rozgniewał się.Popatrzył na nią \artob-Chocia\ lokaj natychmiast puścił klamkę, drzwiczki karetyliwie surowym wzrokiem i poprawił jej kapelusik.otworzyły się gwałtownie.Wyskoczyła z niej mała dziewczynka- Jesteś niemądrą panienką - powiedział.- Połaskoczę cię,w niebieskiej jedwabnej sukience i białym fartuszku, z prze-\ebyś się do mnie uśmiechnęła.krzywionym błękitnym kapelusikiem na miedzianych lokach.- Puść ją! - zawołała lady Stokeford, schodząc ze schodów wPrzebiegła przez kału\ę i podbiegła do Michaela, który schylił siętowarzystwie obu Ró\yczek.- Proszę cię, Michael, nie zabieraji chwycił ją w ramiona.jej-- Tato! Dlaczego mnie odsyłasz?-spytała dr\ącym głosikiem.-Vivien zesztywniała z oburzenia.On trzymał swoją córkę z dataCzy ju\ mnie nie chcesz? - dodała, wybuchając płaczem.od lady Stokeford.Nie był dobrym człowiekiem.Ta scena chwyciła Vivien za serce.Jego córka.Ta uroczaMichael spojrzał na babkę z gniewem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]