[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chwycił broń.Ułożył ją w ręce, dotykał palcem spustu wysuwającegosztylet.Sięgnął po chwytak.Głos Augustina wyrwał go z zadumy.- To nie wszystko.Teatralnym gestem ujął zanurzone w kałamarzu pióro.- Przyjacielu, to pióro jest najzwyklejsze.Ale to.Otworzył szufladę pod blatem i wyjął inne gęsie pióro łudząco podobne do pierwszego, a także małyczarny kałamarz.Miał tajemniczą minę.Odkręcił kałamarz i z niepojętą dla Viravolty ostrożnościązanurzył w nim ostrze pióra.- Proszę o uwagę.- powiedział, dając Viravolcie znak, by się odsunął.Gwałtownym ruchem rzucił piórem o ziemię, tak że przeleciało nad biurkiem zwrócone ostrzem doprzodu.Pietro mimowolnie krzyknął i odskoczył.Po zetknięciu z podłogą pióro eksplodowało,powstał obłok szarawego dymu, a w powietrzu czuło się woń prochu.- Niezłe do podpisywania wybuchowych kontraktów, prawda? - odezwał się Augustin.- Pióro jest silniejsze od szpady.Przekonał się pan, że wystarczyła kropelka.Proszę tego nikomu niemówić, ale zawdzięczamy to cudo dawnemu notariuszowi z Chaumont, którego znudziłoprzystawianie pieczęci i podpisywanie aktów notarialnych.Przez pewien czas ten dzielny człowiek,zamiast stosować prawo, wprowadzał je w czyn.Teraz pełni urząd w paryskim Parlamencie,pozwoli pan jednak, że przemilczę jego nazwisko.Otworzył etui zawierające kałamarz i pół tuzina piór.Pietro wyjął jedno z nich i ledwie zanurzył wkałamarzu, żeby powtórzyć próbę.Nie śmiał jednak nim rzucić i tylko dokładnie je oglądał, aAugustin bawił się etui.- Mam dla pana jeszcze jeden prezent.Wyjął z kieszeni talię kart.- Drogi przyjacielu, te karty wyglądają całkiem niewinnie i na pozór nadają się do każdej z modnychgier.Ale proszę nie wierzyć pozorom.Palcem zsunął kartę i przytknął jej krawędz do grubego pliku papierów.Kiedy przesunął nią popapierze, rozległ się dzwięk przypominający cięcie żywego ciała.Stos papierów przedzielił się na pół.- Jak pan widzi, trzeba obchodzić się z nimi delikatnie.To był król kier.Każda karta ma ostrze jakbrzytwa po prawej stronie.Cała talia trzymana razem stanowi bardzo grozną broń.Niech pan niesięga po nią lekkomyślnie, Viravolta.I niech pan zawsze sprawdzi, czy nie utnie pan sobie ręki.Ostrożnie odwrócił kartę.- Na rewersie każdej karty widnieje między innymi.kwiat, przyjacielu.Pozna go pan.Ta gra topomysł mistrza wista i faraona.Dorzuciłem do niej tylko pewien drobiazg.z myślą o panu -powiedział, skłaniając głowę.- Domyślałem się, że nie poradzi pan sobie beze mnie.- Jestem do głębi wzruszony - odparł Pietro.Augustin włożył talię do metalowego pudełka i podał Viravolcie.- To wszystko.Och, mógłbym pokazać panu jeszcze inne rzeczy, choćby to -powiedział, otwierając jasnoniebieskie puzderko wyściełane aksamitem.Pietro ujrzał szereg małych czarnych kropek wyglądających jak pastylki.- To muszki.Ale jeśli rozgniecie pan którąś na twarzy noszącej ją kobiety, wydzieli się kwas, którydefinitywnie zniszczy jej urodę.Kłopot w tym, że nie wiem jeszcze, do czego można jewykorzystać.Mam też diamentowy pierścień, który tnie szkło i metalowe pręty, i.- To wystarczy - przerwał Pietro.Augustin przestał drapać się po głowie.- Ma pan rację.Cóż! Proszę jeszcze o złożenie podpisu w zeszycie, muszę dbać o porządek i składaćzamówienia.I zaklinam, żeby pamiętał pan o moich wskazówkach i troszczył się o te drobiazgi.Proszę nie zapominać, że poza piórami to prototypy.Pietro podszedł.W ręku wciąż trzymał pióro, które zanurzył w wybuchowym atramencie.- O nie, jeśli łaska, nie tym piórem! Tamtym.- A, rzeczywiście - mruknął Pietro, zmieniając pióro.- Przyznaję, że zamówienia odbierają tu zwykle nasi architekci, inżynierowie i urzędnicy DomuKróla.Pan jest wyjątkowym klientem.Nie co rano zaopatruję agenta Jego Wysokości.Powinienem tojakoś zaznaczyć, żeby nie zagubił się pan w tym całym tłumie.- Racja, racja - kiwał głową Pietro.- Cóż! Proszę tu podpisać, może być pseudonim albo jakiś charakterystyczny symbol, abym mógłszybko odnalezć wpis.Pióro na moment zawisło w powietrzu.Pietro uniósł brew i uśmiechnął się.- Mam przecież stary przydomek.Mrugnął do Augustina i podpisał się eleganckim, pięknym charakterem.Nagle ktoś zapukał głośno do drzwi.Pietro i Augustin spojrzeli na siebie.Za drzwiami stał przerażony Landretto.- To ty? Coś się stało?Przez chwilę patrzył na Viravoltę, nie odzywając się.Potem rozłożył ręce i powiedziałz żalem:- Stało się!Powrót OrchideiAPARTAMENTY DELFINA, WERSALREZYDENCJA CERCEAUX, MARLYLudwik August krążył po komnacie jak dzikie zwierzę po klatce.Maria Antonina była przy nim.Kiedy usłyszał narastający zgiełk, a w korytarzu rozległy się kroki, król zrozumiał, że nadszedł czas.i zadrżał.Utracił ojca, mając jedenaście lat, a matka, Maria Józefina, osierociła go w dwa lata pózniej.Jegowychowaniem zajął się dziadek, Ludwik XV, który wypełniał to zadanie bez większego zapału.Byćmoże uznał, że jego wpływ nie byłby najkorzystniejszy, może byłzmęczony nauczaniem całego świata, bo przekazał ten obowiązek kilku szczęśliwym wybrańcom -księciu de La Vauguyon i ojcu de Radonvilliers, do których dołączyli najpierw dwaj jezuici - Crousti Berthier, a następnie ojciec Soldini.Powszechnie uważano, że młody książę nie jest ani dobry, anizły.Uczył się łaciny, niemieckiego i angielskiego, przejawiałduże zainteresowanie historią, a przede wszystkim geografią.Niepewny siebie, był w dodatkuwyjątkowo niezdarny.Bez żadnego powodu wmawiał sobie, że jest miernotą.Odrabiał lekcje, dużo czytał i polował, uczęszczał na msze, prowadził księgi rachunkowe, zajmowałsię dobroczynnością, chętnie rozmawiał o technice ze ślusarzem Gamainem i widać było, że lepiejczuje się wśród psiarczyków niż w towarzystwie dworskich dam.Wydawał się rozchwiany międzydwiema drogami życia, jakby wciąż balansujący na linie własnego niezdecydowania - czy obrać tę,która nawiązuje do promiennej wspaniałości przodków, czy tę, która da mu tylko możliwościpodziwiania tej wspaniałości z dołu.Pewnego dnia powiedziano mu, że i on kiedyś zostanie panem narodu, jedynym jego władcą z woliBoga.Wiedział, jakie cechy powinien mieć dobry monarcha.Ukształtowały go prawa i tradycjemonarchii francuskiej, zalecenia Bossueta i Fenelona, relacje panujące między państwem aKościołem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]