[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poszukiwacze skarbów potrafią być fanatykami.- Sądzę, że nie bardzo możemy pokazać zdjęcie Applegate'a wmieście, ale może możemy puścić zdjęcie agentki, która zostałazabita.W ostateczności popytać o nią.- My? - Jared patrzył na nią z uśmiechem.- Jeśli zaczniesz się do mnie przystawiać, to.- zaczęła.- Co zrobisz? Skrzywiła się.- Nie zamierzam grać z tobą w słowne gierki.Zanieś naleśnikitym panom, których nie ma, i wróć, a wtedy zerkniemy nadokumenty, którymi dysponujesz.216RSPrzez chwilę Jared stał, sprawiając wrażenie, jakby zastanawiałsię, czy w ogóle cokolwiek jej pokazywać.- Oczywiście nie znosisz sprzeciwu, prawda?- Kiedy jest się samotną matką, nie ma się innego wyjścia.Niemożna powiedzieć: poczekaj, aż wróci ojciec".Trzeba być matką iojcem dla swojego dziecka, więc człowiek uczy się być szefem.Jared przez chwilę jeszcze patrzył na nią, po czym odwrócił się izabrał naleśniki.Położył talerz, masło i syrop na tacy, dodał dużeszklanki soku pomarańczowego i wyszedł.Kiedy Eden skierowała się do schodów, przejrzała się wczarnym szkle mikrofalówki.Nadal miała na głowie wałki.Godzinę pózniej siedziała w jadalni otoczona książkami oogrodnictwie i papierem milimetrowym.Powiedziała McBride'owi, żenajlepszą osobą do pytania o agentkę będzie Minnie.Eden byłapewna, że spotka ją dziś po południu, kiedy zobaczy się z Bradem, ado tego czasu zamierzała zrobić kilka szkiców ogrodów w styluosiemnastego wieku.- Ja potrzebuję nie godzin, tylko dni na zrobienie tego - jęknęła.- Zwietnie - ucieszył się McBride.- To da mi czas na zrobieniekilku rzeczy.Pomógł jej przenieść książki z szafki w sypialni na dole dojadalni, gdzie mogła je rozłożyć.Kiedy zobaczył jej notatnik sprzeddwudziestu lat, uśmiechnął się, ale nie powiedział ani słowa.Kiedy już wszystko, co miała - choć nie wszystko, czegopotrzebowała - zostało zgromadzone w jednym miejscu, poszła na217RSgórę.Słyszała Jareda chodzącego tam i z powrotem, czasemrozmawiającego przez telefon.Trzykrotnie, na jej telefon, dzwoniła doniego Minnie.Za pierwszym i drugim razem Eden odebrała, ale zatrzecim zawołała do niego, żeby sam odebrał.Przeglądała książki, które były jak starzy przyjaciele.Otwierającje przypominała sobie czasy kiedy mieszkała tu z panią Farrington iMelissą.Dziwnie było tak patrzeć na siebie z tamtych czasów iwracać wspomnieniami do tego, co było.Kiedy tutaj mieszkała, niemyślała zbytnio o przyszłości.Tak właśnie działa na człowiekaszczęście, pomyślała.Sprawia, że jest się zadowolonym.Gdyby miaławtedy wybór, zostałaby tu na zawsze.Spojrzała znad książek na gzyms.Został naprawiony i teraz,pomijając wiele lat istnienia, wyglądał jak nowy.Rozejrzała się popokoju.Czuła niemal obecność pani Farrington, słyszała jej głos,widziała jej uśmiech, kiedy trzymała Melissę na kolanach iopowiadała rodzinne historie Farringtonów.Na ścianach jak zwyklewisiały dziewiętnastowieczne obrazy Tyrrella Farringtona.Nie byłydobre, ale nie były również złe.Tyrrell był takim fanatykiem rodzinyjak pani Farrington.Dlatego przedstawiał na swoich obrazach dziejerodziny.Były tam portrety przodków namalowane za ich życia orazna podstawie wspomnień starych krewnych, a także cztery obrazysamego domu, każdy namalowany pod innym kątem.Dzięki temumożna było zobaczyć, jak wzrosła roślinność.Drzewa orzechowestały tu do dziś, tylko były teraz dużo większe.Tyrrell nigdy się nieożenił i całe życie spędził w Farrington Manor.Kiedy był młodym218RSmężczyzną, pojechał w wielką podróż", zwiedzanie stolic Europy,która trwała trzy lata.Pani Farrington opowiadała, że gdyby jegomatka nie udała ataku serca, a jego ojciec nie cofnął pozwolenia,Tyrrell spędziłby resztę życia w Paryżu.Wrócił jednak do domu,obrażony i zły, i spędził resztę życia na malowaniu obrazów.A terazwszystkie ściany starego domu były pokryte jego pracami.Eden zpowrotem zagłębiła się w papiery.- Jak idzie?Podniosła wzrok na Jareda.- Nie wiem.Zaprojektowałam jeden ogród ponad dwadzieścia lattemu i od czego czasu wykonywałam tysiące innych prac.Ciężko miprzypomnieć sobie wszystko, co wtedy wiedziałam.- Ale używałaś umysłu.Zdobyłaś dyplom, pracując na pełenetat.Pamiętasz?Spojrzała na niego podejrzliwie.- A z czego? - spytała- Historia Ameryki z literaturą angielską jako przedmiotdodatkowy.Eden wpatrywała się w gumkę przy ołówku.- Domyślam się, że mam w FBI teczkę.- Raczej wielką szafę.Eden jęknęła.- To wcale nie tak zle - powiedział, wyciągając krzesło i siadającnaprzeciw niej.- Odbyłem parę rozmów telefonicznych idowiedziałem się kilku rzeczy.Chcesz usłyszeć?- Może - powiedziała ostrożnie.- Złe wieści?219RS- Nie dla mnie - odparł.- Dowiedziałeś się czegoś złego na temat Brada, prawda?McBride, jeśli.- Wiesz, że McBride nie jest moim prawdziwym nazwiskiem? -przerwał jej.- Jakiekolwiek jest twoje prawdziwe nazwisko, nie chcę go znać.Czego się dowiedziałeś? Czegoś innego niż wiedza o MinnieNorfleet?Zignorował jej uwagę.- Tess Brewster - tak nazywała się agentka, która została zabita -mieszkała.- Znałeś ją?- Tak - odparł lakonicznie, dając do zrozumienia, że nie chce otym rozmawiać -Tess wynajęła dom w dole drogi.Zamieniony.- Dom nadzorcy - powiedziała Eden - dobrze go znam.- Nadzorcy? - spytał unosząc brew.- Jak w Chacie WujaToma"?- Proszę na mnie nie patrzeć takim jankeskim wzrokiem -burknęła Eden.- Niemal wszyscy dozorcy z Farrington Manor byliAfroamerykanami.Przecież wiesz, że porządkowałam dokumentyrodzinne.Dom należał do Farrington Manor, ale został sprzedanywiele lat temu.Pani Farrington powiedziała mi, że został kiedyśporzucony i chadzały przez niego krowy, ale jeden z.- Otworzyłaszeroko oczy.220RS- Właśnie - wtrącił Jared - jeden z Granville'ów go kupił.Teraznależy do Pana Sprytnego.- Brad - powiedziała, ignorując obrazliwe przezwisko.- Zapytamgo dziś po południu o kobietę i wypadek.- Myślisz, że powie ci cokolwiek?- Nie, oczywiście, że nie.Myślę, że Brad zabił tę kobietę i terazchce to ukryć.Jesteś wstrętny, wiesz?- Jesteś pierwszą kobietą, która tak uważa.- Czemu nie pójdziesz do jednego z tych maskujących sięfacetów i nie pogadasz? A jeśli któryś z nich pali, powiedz mu, żebynie wyrzucał petów w moim ogrodzie.W końcu wydaje mi się, że jestto mój ogród.Nie mam nawet czasu wyjść, żeby się rozejrzeć.Prawdopodobnie są tam chwasty wyższe ode mnie.- To akurat nietrudne - uśmiechnął się Jared.- Wyjdz! Proszę, zostaw mnie! Muszę popracować.Ale Jared nie ruszył się z krzesła.Otworzył jedną z jej książek iprzyjrzał się zdjęciu czerwonych tulipanów otoczonych równymżywopłotem z bukszpanu.- Myślę, że twój pomysł sprowokowania tych ludzi, by prosilicię o zrobienie im ogrodu był trafiony w dziesiątkę.Co składa się naosiemnastowieczny ogród?- Wzór, symetria.I wymagają dobudówek - odpowiedziałaroztargniona.- Tutaj jest ich wystarczająco dużo.Nigdy nie widziałem tylurozpadających się budynków jak tu, w Karolinie Północnej.221RSEden podniosła wzrok i utkwiła go w Jaredzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]