[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak.Przypuszczam, że w ciągu ostatnich kilku lat nie próżnował ipopełnił morderstwa również w innych miejscowościach.Po ostatnimzabójstwie zdobyliśmy jego DNA, ale z komputera nie otrzymaliśmyżadnych wyników - dodał.- Miałem nadzieję, że był już notowany i figuruje w kartoteceprzestępców.Garon potrząsnął głową.- Jest na to za sprytny.- Jeden ze starszych funkcjonariuszy z Oklahomy, który brał udziałw śledztwie w sprawie tego zabójstwa, powiedział mi, że mieli naocznegoświadka.Widział, jak morderca porwał dziewczynkę z jej pokoju.Garon zmarszczył brwi.- Przesłuchiwaliśmy Sheldona, tego świadka z San Antonio.A kiedypojechałem do Palo Verde, tamtejszy szef policji powiedział, że mielinaocznego świadka o nazwisku Rich, mieszkającego tuż obok domu264RSofiary, który twierdził, że widział, jak zabójca porwał dziewczynkę.TenRich wkrótce potem wyjechał z miasta.- A więc było trzech naocznych świadków trzech zabójstw.Garonowi zabłysły oczy.- Tak.Myślę, że to za każdym razem ten sam człowiek.W tensposób usiłuje włączyć się w śledztwo - powiedział.Nagle coś sobieprzypomniał.- Na Boga, pamiętasz, że Sheldon nosił rękawiczki z powodublizn na dłoniach?! Grace widziała jedynie ręce napastnika.Powiedziała,że były bardzo białe i pokryte szramami.A jeśli to Sheldon jestmordercą.?!- Idziemy! - zawołał Marquez.Garon wybiegł z gabinetu tuż za młodym detektywem.265RSROZDZIAA CZTERNASTYGaron i Marquez pojechali szybko do domu Sheldona, mieszczącegosię na granicy okręgu San Antonio.Jeżeli uda im się zaaresztowaćSheldona pod jakimkolwiek pretekstem i odpowiednio przesłuchać,mogliby rozwiązać tę sprawę.Muszą to dobrze zaplanować.Sheldon jestinteligentny i jeśli rzeczywiście to on popełnił jedenaście morderstw, zpewnością niełatwo będzie wydobyć z niego przyznanie się do winy.Po drodze Garon zadzwonił z komórki do biura i polecił jednemu zeswoich ludzi, aby sprawdził, czy Sheldon figuruje w policyjnej kartotece.Okazało się, że nie jest notowany.- Nie mamy wiarygodnego powodu, żeby go aresztować - mruknął.- Coś wymyślimy - odparł Marquez.- Przy naszym pechu pewnie ma zdjęcia ofiar rozrzucone po całymdomu, a my nie będziemy mogli nawet go tknąć bez nakazu rewizji.Trzeba było go zdobyć, zanim tu przyjechaliśmy.- Bez przekonującego powodu żaden sędzia nie wydałby nakazu -rzucił szorstko Marquez.- Musielibyśmy sporządzić listę wszystkiego, cospodziewamy się znalezć, a nawet wówczas byłoby wątpliwe, czydostalibyśmy nakaz.- Wiem - rzekł Garon.Miotały nim gwałtowne uczucia.Myślał o Grace i o tym, co jąspotkało.Dalby wszystko, żeby móc schwytać jej prześladowcę iwpakować go do więzienia.Marquez uśmiechnął się szelmowsko.266RS- Moglibyśmy przeprowadzić nieoficjalne przeszukanie -zaproponował półżartem.- To żaden problem! - wykrzyknął młodydetektyw.- Po prostu ty idziesz do tylnych drzwi, a ja do frontowych.Wołam: Puk, puk", a ty odpowiadasz: Wejść".- A potem obaj lądujemy przed sądem - dodał Garon.- Kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa.Wjechali na podjazd Sheldona.Nie parkował tam żaden samochód inie paliły się światła.Garon zastukał głośno i oznajmił, że jest agentemFBI.Odpowiedziała mu cisza.Starsza kobieta z sąsiedniego domu, w holenderskich drewnianychchodakach i z łopatą w ręku, spostrzegła ich na ganku i zawołała:- Jeśli szukacie pana Sheldona, to go tu nie znajdziecie.Wyprowadził się kilka dni temu.Załadował wszystkie swoje rzeczy dociężarówki i odjechał.- Wie pani dokąd? - spytał Marquez.- Powiedział, że do Kalifornii.- Jaka to była ciężarówka? - zapytał Garon.- Zwyczajna stara biała furgonetka - odparła.- Taki miły był z niegoczłowiek - dodała.- Bardzo uczynny.Przynosił mi zakupy ze sklepu, akiedy zachorowałam, odbierał dla mnie lekarstwa z apteki.Uroczymężczyzna.Będzie mi go brakowało
[ Pobierz całość w formacie PDF ]